Jezus, Pesach i Zmartwychwstanie

Max Dimont
Jezus, Pesach i Zmartwychwstanie

          Na wiosnę 33 roku nowej ery Jerozolima była jak zawsze przepełniona tłumami pielgrzymów, które gromadziły się ze wszystkich krańców świata na święto Pesach. Nastrój tłumów osiągnął stopień wrzenia. Dopiero co stłumiono powstanie na prowincji. Chodziły słuchy o kolejnym, następnym powstaniu. Mówiono o jakimś nowym mesjaszu, który ponoć wjechał do miasta na osiołku, dokładnie tak, jak przepowiadała stara żydowska legenda. Wszystkie te słuchy, a zwłaszcza ten o mesjaszu, mocno zaniepokoiły Rzymian. Mesjasz mógł bardziej i szybciej rozpalić ognisko narodowego powstania, niż pochodnia może zapalić kawałek suchego papieru. Każdy najmniejszy incydent mógł pobudzić Żydów do nowej rewolty. Poncjusz Piłat, prokurator Judei, opuścił swoją kochankę i z Cezarei, administracyjnej stolicy prowincji, niezwłocznie wrócił do Jerozolimy. Razem z nim przybyły jego legiony. Na ulicach miasta znowu słychać było donośny brzęk mieczy i metalowych zbroi. Taka była polityczna sytuacja w momencie, który Jezus wybrał, żeby wejść do Jerozolimy. A mesjaszem, o którym chodziły słuchy, był właśnie Jezus.

right


Takim też był czas, wybrany przez niego, aby otwarcie ogłosić, że jest mesjaszem. Jego celem była Świątynia. Widział, że jego przeznaczeniem jest konieczność zreformowania niektórych zwyczajów, które zakorzeniły się w Świątyni. Dla zrealizowania tego celu wybrał czas jak najbardziej, z politycznego punktu widzenia, niewłaściwy.

Wydarzenia, które potem nastąpiły, owiane są mgłą tajemnicy. Epigoni Nowego Testamentu prowadzą rozważania o tych wydarzeniach jako ludzie, którzy już wiedzą, co się potem stało. Dlatego drażni ich i wydaje się niepojętą „ślepota” Żydów, którzy nie chcieli natychmiast przyjąć i zastosować reform, uznanych przez Jezusa za konieczne. Tak można myśleć dzisiaj, ale w żaden sposób nie w Jerozolimie w 33 roku nowej ery.

Czytelnicy Nowego Testamentu powinni wziąć pod uwagę, że w dniu przybycia Jezusa do Jerozolimy, nikt, za wyjątkiem kilku jego najbliższych uczniów, nawet nie podejrzewał, że Jezus może być Mesjaszem. Sam Jezus jeszcze nic o tym nie powiedział. W ogóle nie mówił o tym publicznie, aż do słynnego wydarzenia w Świątyni.

W ogóle, trudno powiedzieć, kiedy właściwie Jezus ogłosił, że jest Mesjaszem. Wszystkie cztery Ewangelie w różny sposób opowiadają o tym wydarzeniu. W każdym razie, nie ulega  wątpliwości, że kiedy Jezus wchodził do Jerozolimy, wyznawcy Nauczyciela nie mieli pojęcia o jego zamiarach. Czyż można oczekiwać, iż mieszkańcy Jerozolimy, którzy nigdy o nim nie słyszeli, zobaczą to, czego nie widzieli nawet jego najbliżsi uczniowie?

Jest jeszcze coś ważnego, o czym zazwyczaj zapominają lub czego nie biorą pod uwagę czytelnicy Nowego Testamentu. Chodzi o to, że reformowanie kultu świątynnego rozpoczęli prorocy na osiemset lat przed pojawieniem się Jezusa. W czasach Jezusa już istniały, sąsiedzko obcując ze sobą, dwa rodzaje judaizmu: judaizm Świątyni i kultu ofiarnego oraz judaizm synagogi i modlitwy; podobnie jak teraz współistnieją dwa rodzaje chrześcijaństwa – katolicyzm i protestantyzm. Jezus nie był więc pierwszym reformatorem kultu świątynnego. W chwili, gdy pojawia się on na scenie historycznej, reformy, rozpoczęte ongiś przez proroków, już zdecydowały o losach całego kultu świątynnego. I w tym, już umierającym kulcie, Jezus postanawia zmienić dwa zwyczaje – sprzedaż zwierząt  przeznaczonych na ofiarę oraz dokonywanie na terenie świątyni transakcji  finansowych.

W owym czasie, od dawna istniał zwyczaj sprzedawania pod ścianami świątyni gołębi i gołębic dla składania ich w ofierze. Tak samo dzisiaj w świątyniach chrześcijańskich sprzedaje się świece i krzyże. Ponieważ  pielgrzymi żydowscy przybywali zewsząd do Świątyni, aby tutaj złożyć ofiarę, to tutaj również było w zwyczaju wymieniać pieniądze, tak samo jak dzisiaj wymieniamy jedną walutę na drugą. Niektóre podręczniki dla chrześcijańskich szkół niedzielnych sugerują, że oprócz wymiany pieniędzy uprawiano także w świątyni gry hazardowe. Takowe przypuszczenie jest w pełni prawdopodobne, ale nie znajdujemy w żadnej z czterech Ewangelii potwierdzenia, ze tak właśnie było.

Jezus sprzeciwił się więc nie wymianie pieniędzy jako takiej, lecz potępił dokonywanie transakcji pieniężnych na terytorium Świątyni. Dokładnie tak samo zaprotestowałby dzisiaj wobec zbierania pieniędzy na tacę w kościołach i cerkwiach. [Zwyczaj ten nie ma miejsca u współczesnych Żydów, gdyż obowiązuje zakaz dokonywania finansowych operacji w ścianach synagogi. Na potrzeby domu modlitwy Żydzi dokonują rocznej darowizny, bądź też ofiarowują pewne sumy pieniężne na utrzymywanie swoich religijnych instytucji].

Kiedy Jezus pojawił się w świątyni, przewracając stragany handlarzy i przepędzając właścicieli kantorów wymiany (nie przekupniów, jak napisano w tak zwanych katechizmach – uwaga tłumacza), to Żydzi, którzy korzystali z usług tych handlarzy i drobnych bankierów, wpadli we wściekłość. Zapewne w taką sama wściekłość wpadliby chrześcijanie, jeśli ktoś wdarłby się do kościoła podczas mszy wielkanocnej i – przewracając stoły – rozrzucił świece i krzyże przeznaczone do sprzedaży, a także wypędzał ministrantów zbierających datki na tacę. Czyż można wątpić, że taki „obrazoburczy awanturnik” nie zostałby, na prośbę kapłana lub innej osoby chroniącej spokój w świątyni, niezwłocznie aresztowany? Żydzi nie aresztowali Jezusa, przynajmniej w tym momencie. Dlaczego? Nie chcieli wciągać do tej sprawy Rzymian i postanowili zatuszować ten skandal.

Niestety, nie udało się tego dokonać. Słuchy o skandalicznym wydarzeniu w świątyni dotarły do Rzymian. I pierwsze pytanie, jakie Rzymianie sobie zadali, brzmiało: czy jest to początek rewolty? Buntu? Powstania?

Żydowscy ojcowie miasta zdawali sobie sprawę, że jeśli rzymskie legiony zostaną spuszczone z łańcucha, to na miasto runie lawina – pogromy, grabieże , gwałty i morderstwa. Postanowili, że lepiej będzie izolować Jezusa aż do zakończenia Święta. Wrzenie w mieście się uspokoi, legiony rzymskie pozostaną na swoich pozycjach i w końcu wyniosą się z miasta, a wtedy można będzie zakończyć stan oblężenia. Z wielką ostrożnością obserwowali rozwój wydarzeń. Wtem, wierni otaczający Jezusa, zaczęli mówić o nim i głosić, że jest on „Królem Judejskim” i „Mesjaszem”, co pobudziło Rzymian do wyjątkowej czujności.. Dopiero wówczas, jeśli wierzyć Ewangeliom, trzy dni po wydarzeniach w Świątyni, Żydzi aresztowali Jezusa.

Rozpoczęło się dwanaście wyjątkowo ważnych w historii ludzkości godzin. Jedyna opowieść o tych dwunastu godzinach, które nastąpiły po aresztowaniu Jezusa, zapisana jest w Ewangeliach. Nie mamy innych świadectw, lecz tylko te, napisane po upływie 40 – 90 lat, które upłynęły od omawianych wydarzeń.

Pozostawmy na razie w spokoju wszystkie sprzeczności, które zawarte są w tych tekstach. Opisywane w nich wydarzenia sprowadzają się w gruncie rzeczy do stwierdzenia, że: Jezus został aresztowany w nocy na rozkaz Sanhedrynu, najwyższej instancji sądowniczej jaka wówczas była w kraju; Sanhedryn skazał go na śmierć, na podstawie oskarżenia o bluźnierstwo, czyli o zbezczeszczenie Świątyni; posiedzenie sądu odbyło się w pałacu najwyższego kapłana i wzięło pod uwagę zeznania przekupionych świadków. Ewangelia następnie powiadamia, że Poncjusz Piłat, który powinien był zatwierdzić wyrok, zrobił to, wyraźnie bez przekonania i z niechęcią, a tylko dlatego, że obawiał się wściekłości żydowskich tłumów.

Każdy człowiek, który zna kodeks i sposób postępowania karnego oraz procedury sądowej obowiązujące w czasach II świątyni, będzie miał poważne  kłopoty, próbując uznać za wiarygodną tą ewangeliczną opowieść. Przede wszystkim, zgodnie z prawem żydowskim owych czasów, człowiek nie mógł być aresztowany w nocy. Zgodnie z prawem niemożliwym było także zwołać posiedzenie sądu w wigilię soboty, a już tym bardziej w święto szabatu. Posiedzenia Sanhedrynu miały miejsce wyłącznie w liszkat ha-gazit (tzw. sali ociosanych kamieni). Sanhedryn nigdy nie zasiadał w jakimkolwiek innym miejscu, jak również w pałacu najwyższego kapłana. Sanhedryn nie mógł być inicjatorem aresztowania . Nikt nie mógł być sądzony przez Sanhedryn dopóty, dopóki co najmniej dwaj świadkowie nie złożyli pod przysięgą zeznań przeciwko oskarżonemu. Ponieważ w danym przypadku przeciwko Jezusowi nie występował prokurator, to świadkowie zobowiązani byli do wygłoszenia swoich oskarżeń przed sądem, w obecności oskarżonego. Oskarżonemu natomiast przysługiwało prawo do powołania świadków zeznających w jego obronie. Następnie sąd przesłuchiwał oskarżonego, oskarżycieli, świadków obrony.

Talmud wymaga również, aby wówczas, gdy skazanego prowadzą na miejsce kaźni, szedł przed nim herold i wykrzykiwał pełnym głosem: ten to a ten to, syn tego to a tamtego, skazany jest za popełnienie takich to a takich przestępstw, udowodnionych przez tych to a tych to świadków oskarżenia. Każdy, kto może powiedzieć coś na jego obronę, niechaj wystąpi i powie! (Sanhedryn 6:2).

Jest nieprawdopodobne, aby Najwyższy sąd żydowski naruszył wszystkie bez wyjątku paragrafy własnego kodeksu i działał niezgodnie z uświęconymi przez stulecia nakazami i zwyczajami. Podobne działania Sanhedrynu są tak samo nieprawdopodobne, jak gdyby, powiedzmy, sąd najwyższy Stanów Zjednoczonych nakazał w nocy złapać człowieka, w nocy odszukać fałszywych świadków, którzy zaświadczyliby o jego przestępstwie, skazałby go na śmierć bez sądu i śledztwa i w dodatku nakazał, by wyrok śmierci został natychmiast wykonany – i to wszystko w ciągu dwunastu godzin. [Trafnie wyraził się pewien bystry komentator: „Niektórzy uczeni chrześcijańscy nie wierzą, że Jezus kiedykolwiek istniał, ale są głęboko przekonani, ze Żydzi go uśmiercili”].

TORA - Międzynarodowe Centrum Neokatechumenatu Domus Galilee

Historyk, dobrze poinformowany o okrucieństwie i chciwości Poncjusza Piłata, również będzie miał poważne kłopoty, aby uwierzyć, że ten namiestnik był wielkodusznym i miłosiernym zarządcą, troszczącym się o sprawiedliwość dla jednego Żyda. W rzeczywistości, okrucieństwo i chciwość Piłata są powszechnie znane. Imperator Tyberiusz musiał nawet odwołać go z zajmowanego stanowiska, aby Piłat nie hańbił Rzymu. Trzeba być wyjątkowo naiwnym, aby uwierzyć, ze Poncjusz Piłat, rzymski generał dowodzący legionami okupującymi Jerozolimę, był wystraszony tłumem Żydów uzbrojonych w tak „straszny” oręż jak filakterie, które umocowuje się na głowie i na lewej ręce podczas modlitwy.

Czyż nie jest bardziej prawdopodobne, że Jezus został aresztowany przez Żydów, aby obronić go przed Rzymianami, którzy nigdy nie mieli wątpliwości, gdy nabierali przekonania, żeby ukrzyżować jeszcze jednego Żyda. Wygląda na to, że areszt nie zdołał ochronić Jezusa, gdy Rzymianie zażądali, aby oddano go w ich ręce. Ewangelie zawierają informacje wskazujące na taki bieg wydarzeń. Zgodnie z tekstem Ewangelii, krzyżowanego Jezusa biczowali i męczyli rzymscy legioniści, a nie Żydzi. Pomysł, aby zwieńczyć głowę Jezusa koroną cierniową i zawiesić na jego piersi obraźliwą tabliczkę „Król Judejski” mógł przyjść do głowy tylko znanym ze złośliwości Rzymianom.

Bolesna męka Jezusa budzi gorące współodczuwanie. Jego wzrok skierowany ku niebu i śmiertelny jęk: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?! są krzykiem człowieka w krańcowej rozpaczy. Ewangelie zaświadczają, że u stóp Ukrzyżowanego łkał tłum Żydów, a nie Rzymian. Rzymianie byli w tym  momencie zajęci grą w kości o jego szaty. Świadectwa ewangeliczne wskazują, że kaźń Jezusa była przejawem tępego okrucieństwa władzy rzymskiej, a nie błędem żydowskiego wymiaru sprawiedliwości. Żydzi nigdy w całej swojej historii nikogo nie krzyżowali i nie domagali się, by kogokolwiek ukrzyżować. Wprost przeciwnie, występowali w obronie chrześcijan krzyżowanych przez Rzymian, jak zaświadcza o tym Nowy Testament. Dzieje Apostolskie (5:34-39) opowiadają, że faryzejski rabin Rabban Gamliel otwarcie potępił prześladowanie chrześcijan przez Rzymian. Józef Flawiusz wspomina, że kiedy Rzymianie zamierzali dokonać kaźni Jakuba,  brata Jezusa, to nie kto inny, lecz faryzeusze, ryzykując życiem, protestowali przeciwko temu bezsensownemu zabójstwu.

Wraz ze śmiercią Jezusa chrześcijaństwo wydawało się być skazane na zapomnienie. Uratowała je żydowska doktryna zmartwychwstania. W ówczesnej Judei znana była idea powstania z martwych, a Żydzi poważnie rozważali problemy życia pozagrobowego. W apokryfach faryzeuszy oraz w esseńskich zwojach Morza Martwego, napisanych co najmniej 100 lat przed  narodzeniem Chrystusa, znajdujemy wiele rozważań i uwag na ten temat. Dlatego nie dziwota, że w Ewangeliach czytamy, iż w pierwszą niedzielę po śmierci Jezusa, kobiety, które przyszły pomodlić się przy jego grobie, stwierdziły, że płyta grobowca została odsunięta, a sama mogiła jest pusta. Jedna z tych kobiet dostąpiła widzenia Jezusa, a następnie przytrafiło się to dwóm jego uczniom. Wieść o tym cudownym wydarzeniu rozprzestrzeniła się z szybkością błyskawicy wśród przygasłych i przerażonych Jego wyznawców. Wszyscy nabrali przekonania, że On powstał z martwych. Zmartwychwstał nie tylko Jezus; razem z nim zmartwychwstało chrześcijaństwo.


Max Dimont Żydzi, Bóg i historia