Oślepieni Światłem

Otrzymaliśmy list od Pana JG, Logonauty, który dzieli się z nami swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi naszego krótkiego artykułu o Matce Teresie, o Jej wątpliwościach natury religijnej: http://www.logonia.org/index.php/content/view/376/2/

Przytaczamy ten list oraz naszą odpowiedź. Dotyczą one istotnych wglądów w praktykę stanowienia duchowego.

Logonauta JG pisze [20 października 2007]:

Szanowny Panie Leonie!
Piszę trochę poruszony Pańskim art. o Matce Teresie. Lecz nie dlatego, że poruszył mnie mistyczny wgląd, lecz raczej jakieś zaślepienie w tym względzie.

Znam Pańskie książki, odwiedzam Pańską stronę od kilku lat, no i co tu dożo mówić, mamy sporo wspólnych ścieżek (astrologia, joga, Kabir, terapie regresywne, I-cing czy nawet góry i Cierlicko…), może dlatego piszę…
W każdym bądź razie dziwię się Pańskiej ocenie tych listów. Moje refleksje są diametralnie inne, a więc mojego szacunku i miłości one nie wzmagają, lecz raczej potwierdzają wgląd – że to nie było dzieło "Światła". Nie dlatego, żę bym od czci i wiary odsądzał bogu ducha winną Matkę Teresę, ale utrzymujące się latami tak poważne wątpliwości ("ciemność") z pozycji doświadczeń jogicznych możemy zaklasyfikować jednoznacznie – jako ślepą ścieżkę, a raczej nieczyste intencje działań.

Jedno co może jest budujące, że sama Matka Teresa do pewnego stopnia nie była hipokrytką i nie ukrywała swych "mroków", wręcz chciała spalenia listów… Choć z drugiej strony pisze o pewnym konflikcie – to co miała na ustach legło w Serca mrokach raczej niźli w Blasku.

Tak jak Pan pisze Ścieżka Ducha nie jest łatwa, i jarmarcznym sukcesom sztukmistrzów czy astralnym magom daleko do Wszechogarniającego Blasku, ale też Ścieżką tą nie podąża się w "ciemnościach". A nade wszystko spełniając podszepty misji – SKĄD? To nie jest jogiczny tapas. Choć może tak na pierwszy rzut oka wyglądać. Różnica jest w owocach. Choć oczywiście może pasować do wyobrażeń o świętych dla mas, o przebóstwieniu – ale na modłę ideologii wymyślonej przez lękliwego człowieka.

Życzę Panu, by Beskidy wchłonęły te Pańskie zaślepienia.

Bóg jest Światłem w Sercu, które prześwietla mroki duszy. Z ust wydobywa się błoga symfonia.
Oto Harmonia.

Pozdrowienia – JG [nazwisko i imię znane Logonii, ale czy autentyczne, tego nie wiemy, gdyż serwer odrzucił próbę wysłania maila na adres nadawcy]

 

Leon Zawadzki – Logonia odpowiada na list Pana JG [20 października 2007]:

Szanowny Panie, zapewne byłoby tak, jak Pan to widzi, gdyby historia duszy ograniczała się do jednego wcielenia. A tapas (wysiłek ascetyczny w praktyce duchowej) był ograniczony w czasoprzestrzeni tak samo, jak uczniostwo w szkole podstawowej. Matka Teresa, jak każdy człowiek, to nie tylko konkretna postać psychofizyczna, postrzegana w wymiarach świata zjawiskowego. Doświadczanie Swiatła-Ciemności w praktyce jogicznej nadal jest doświadczaniem Dwójni (światło-ciemność, życie-śmierć, zdrowie-choroba, szczęście-rozpacz, gorąco-zimno, góra-dół itp.), zaś praktyk jogi ma za zadanie przekroczyć to uwarunkowanie.

I bez wątpienia, ani chybi ten, kto przywiązał się do – jak Pan to ujął – Światła w Sercu, które prześwietla mroki duszy, ten komu z ust wydobywa się błoga symfonia, wcześniej czy później będzie musiał połączyć w sobie Swiatło-Ciemność w jedną Całość. To przejście – czy ze Światła w Ciemność, czy z Ciemności w Światło – aby zaiste mogła pojawić się w doznaniu Harmonia, to przejście (przechodzenie przez Labirynt, ale już po utracie wszelkiej nadziei, że znajdzie się Drogę) jest doświadczaniem Śmierci Mistycznej. Nikt nie ustalał, jak długo ma trwać – w historii duszy – takie doświadczanie, parę godzin, rok, wcielenie? No, może człowiek uzgodnił to jakoś sam ze sobą w czasoprzestrzeni prenatalnej, i pogubił się w rachunkach, pomylił czas lokalny z gwiazdowym, patrzy nie na te zegary, to się zdarza.

JEST POZNIEJ NIŻ MYŚLISZ – oto inskrypcja na jednym z zegarów słonecznych, wspomina o niej Borgese. Nikt takoż nie ustalił, nie zapodał, nie wskazał, że jedyną właściwą Drogą jest kąpanie się w świetlistości. Polecam Norwida, który w poemacie Rzecz o wolności słowa zauważa:

Autor   i d z i e   w  c i e m n o ś ć, by wydarł jej światło,
Wulgaryzator w  j a s n o ś ć, by rozlał ją na tło.
D w a  kierunki! pozornie rożne i czasowo
Sprzeczne, jako  l i t e r a – p r a w  i  duch jej: Słowo.
(Dlatego jest dowcipną czyjaś tam nauka,
Że, gdy jedni jasności, ÓW ciemności szuka).

Jestem przekonany, że Norwid miał (miewał?) doświadczenie śmierci mistycznej, gdyż w przeciwnym razie nie byłby w stanie napisać tych fraz.

Oto wyznanie praktyka Jogi, które zanotowałem dwukrotnie, raz w 1966 roku, a potem w 2005:

Mój Nauczyciel Jogi, ongiś (miałem wtedy lat 24), powiedział mi: Uważaj, gdy będziesz na samym szczycie, gdy będzie ci się zdawało, że jesteś dzieckiem Światła i Szczęścia! Właśnie wtedy przepaść otworzy ci się pod nogami. I będziesz w nią spadał, w otchłań, która nie ma dna i nie ma z niej, zdaje się wyjścia. I właśnie wtedy trzymaj się, ze wszystkich sil, skraju szaty Najwyższego. I na nic nie licz, niczego nie oczekuj. Rób swoje. Albo rozpadniesz się na atomy, albo łaska Boga da ci wytchnienie i… zleci kolejną robotę.
Spełniło się co do joty, trwało krótko (?), bo zaledwie (?!) pięć dni i nocy. Ale dla mnie, praktyka, była to (jest to) wieczność, w której szedłem po samej Krawędzi, po Grani Światła, spowity w przepastną Ciemność. Wiem, od tej chwili, gdy łaska Najwyższego uwolniła mnie od straszliwego cierpienia, a byłem jogiem władającym siddhis, wiem, że każdy praktyk musi przejść przez to doświadczenie. W przypadku Ramany Maharshi trwało ono kilka godzin, a zbierałem opowieści o śmierci mistycznej, i znalazłem, że nigdy nie wiadomo dlaczego i jak długo może potrwać ta walka, którą Chrystus stoczył na pustyni z Szatanem.

Otóż, Szanowny Panie Jarosławie, Ciemność nie jest przyczyną i skutkiem negatywnej drogi ku Jedności, tak samo jak Światło nie jest przyczyną i skutkiem Harmonii. Dopiero Jedność jest harmonijnym współistnieniem Ciemności i Światła, współdziałaniem Światła i Ciemności, jednoczesnością ich wspólnego ZAISTNIANIA w Rzeczywistości, która dopiero w tym SYNCHRONIE jest poza-czasowa i poza-przestrzenna, tym samym traci swoje typowe dla czasoprzestrzeni zjawiskowej zmagania dualnych treści w umyśle (tzw. bicie się z własnymi myślami).

Jestem głęboko przejęty zmaganiami Matki Teresy, nie dlatego, że ogarniała Ją Ciemność, lecz dlatego, że nieustannie walczyła z nią o Światło. Musiała tak postępować, jeśli wybrała wspomaganie ludzi uwikłanych w rozległe CIERPIENIE EGZYSTENCJI, tu, na tym pobojowisku żywiołów, które w końcu muszą uznać Jedność w Duchu Najwyższego.
To JEST TAPAS. Innego Tapasu nie ma, i – by tak rzec – nie nam osądzać jak długo ma on trwać w historii duszy człowieka.

Ramanarpanamastu – Składam to u stóp Ramany.

Z poważaniem.
Leon Zawadzki

www.logonia.org