Gall Anonim XX – SŁOWIANIE czyli Dziadów ciąg dalszy

Gall Anonim XX
SŁOWIANIE czyli DZIADÓW ciąg dalszy
fragment

[luty-marzec 1968]

Polskiemu Teatrowi Narodowemu poświęcam

 O S O B Y

Stefan Gordon generał

Helena Gordon jego żona

Piotr Gordon syn

Borkowski major

O. Józef zakonnik

Adam

Jan

Marek

Łukasz

Raczkiewicz urzędnik MSW

Adiutant

Agent pierwszy

Agent drugi

 

A K T   I

Scena 1

Gabinet generała Stefana Gordona. Generał. Wchodzi adiutant.

Adiutant
Przyszedł jakiś człowiek.

Gordon
Któż taki ?

Adiutant
Nie wiem. Boję się, by draki
nie było, panie generale.

Gordon
Młodyś, to się boisz. Masz coś na sumieniu ?

Adiutant
Ten człowiek mówi, że niedawno był jeszcze w więzieniu.

Gordon
Cóż, więzienie rzecz ludzka. Dziś po świecie chodzi
niejeden, za którym Temida ślepym okiem wodzi.

Adiutant
Borkowski, panie generale.

Gordon
Borkowski !? Mój oficer ! Ty się nie bój wcale.

Adiutant
Mówi: jak nie wpuszczą, będą go wynosić.

Gordon
Poznaję, to Borkowski.

Adiutant
Więc?

Gordon
Prosić go tu, prosić!

Adiutant wychodzi. Po chwili, krokiem oficera liniowego wchodzi Borkowski.

Borkowski
Major Borkowski, panie generale. Melduję – nie zdradziłem !

Gordon
Nie zdradziłeś ?! … No, siadaj, kochanie.
Nie zdradziłeś, powiadasz ? No to miej staranie,
by i wprzódy tak czynić. Nie wiem tylko,
czego nie zdradziłeś ?

Borkowski
Jak mi życie miłe,
pana, obywatelu generale.

Gordon
Mnie?! Jak to?! Dlaczego
ty o zdradzie mówisz? Cóżem ja takiego
uczynił, byś mnie musiał bronić?
Oj, Borkowski, a może tobie wolność w głowie dzwoni?

Borkowski
Lat piętnaście mi dzwony w więzieniu dzwoniły,
a wolność mi teraz miła tak, jak mi Bóg miły.

Gordon
Ty mi Boga nie wzywaj w państwowym urzędzie,
bo tu śpi biały orzeł na czerwonej grzędzie.

Borkowski
Dobrze, że nie słyszy kapitan Góralczyk.
To on właśnie mawiał: "Ty dasz materialczyk,
a na twoim generale my zrobim karierę".

Gordon
My? …

Borkowski
To znaczy, ja z nim. Bo nawet w niedzielę
Góralczyk kapitan nic nie odpoczywał,
tak się do robienia kariery wyrywał.

Gordon
Czekaj ! Góralczyk ? Ta pluskwa z Dziesiątki,
który w polskim rządzie miał czynić porządki ?

Borkowski
Ten sam.

Gordon
Ten pierwszy w Dziesiątce sawietnik,
jeden z tych, co nam z Polski uczynili śmietnik,
w którym każda świnia swoje złoto ryje,
a my w ich, bracie, gównach siedzimy po szyję.
Toś ty, major, z nim w takich stosuneczkach bywał ?

Borkowski
Tak, bo to właśnie on mnie przesłuchiwał.

Gordon
Co ?! Przecież ta bestia słynęła
z okrucieństwa ! …

Borkowski
Gdyby go nawet ziemia pochłonęła,
gdybym go w piekle spotkał w diabła czarnej świcie,
to i wtedy bym przeklął swoje krótkie życie
za to, że w ojczyźnie, choć takich widziałem,
ja, oficer polski, do nich nie strzelałem.
I nie za to, że bił…

Gordon
Bił cię ?

Borkowski
Związanego.
I ciągle przygadywał: "Wolnego, wolnego !
Ty mi wsio podpiszesz, jak żeś z generałem
w angielskim był wywiadzie…"

Gordon
Stara pieśń, słyszałem.

Borkowski
"My was nauczym pisać memoranda !"
wrzeszczał.

Gordon
A jednak ta banda
dzięki naszej pracy dość się zeszczupliła.

Borkowski
Ale Polskę rozkradła.

Gordon
Siedziała i tyła.
Brzuchy sobie, panie, takie hodowali,
i nas na wiarę swoją strachem nawracali.
"Sawietnik" przy ministrze, "sawietnik" przy klubie
oficerskim…

Borkowski
A wszyscy dobrze mieli w czubie,
tak im władza w smak była.

Gordon
Wrony !
Gdym zobaczył, że z Polski żer skubią czerwony,
i chociaż się cała Europa dziwiła,
bo im Warszawa się jeszcze nie tak wykrwawiła
jak trzeba, by mogli, nam łotry, powiedzieć,
co w domu własnym mamy czynić i na czym w nim siedzieć.
Rozkaz dałem, bom prawo z urzędu posiadał.

Borkowski
…bym ja, Borkowski, każdego z nich z osobna zbadał.
Ledwom pracę poleconą rozkazem dokończył,
gdy Góralczyk…

Gordon
Pies gończy !
Pierwszego ciebie puścił w żelazne obroty,
a mnie na deser zostawił.

Borkowski
Dużo miał roboty,
ale nic nie zdziałał.

Gordon
Ja tobie dziękuję,
choć nie w moim zwyczaju, wiesz, mówić, co czuję.
Ale myśmy twej pracy tu nie zmarnowali.
Spisy sporządzili, chodzili, pisali,
dwa raporty do Moskwy ja sam odwoziłem,
i znając ich, żem żywy, mocno się dziwiłem.
Potem, kiedym mosty już za sobą spalił,
i myślał, że to koniec, nagle mnie wezwali,
pochwalili, order za służbę przypięli,
no, a sawietników ichni diabli wzięli.

Borkowski
Wszystkich ?

Gordon
Niezbyt, bo tak się przebrali,
że diabli, co ich wzięli, by ich nie poznali.
Ale o sobie powiedz. Słuchaj, jak tam było ?

Borkowski
Było tak, jak się nawet w gorączce nie śniło.

Gordon
Bili mocno ?…

Borkowski
Na początek wodą oblewali
i na mrozie nagiego całą noc trzymali.
Teraz krwią pluję.

Gordon
A ja, bracie, czuję,
jak mi kocur łapą w środku serca grzebie.
Majorze, ja jeszcze będę na tym ich pogrzebie !
Potem już sam się do trumny położę,
pewny, że jak bez nich leżę, to nie cudzołożę.
Mów dalej…

Borkowski
Góralczyk miał krzesło wymyślne.
I po śmierci się takie krzesło może przyśnić:
druty, uchwyty, zaczepy stalowe
i drewniany kołek pod siedzenia spodem
schowany. Kołek wysuwany.

Gordon
Kołek ?!

Borkowski
Do stropu przytwierdzono liny
i wisiałeś nad stołkiem minuty, godziny,
potem wchodził Góralczyk, liny odwiązywał,
przymilał się, uśmiechał, przeklinał, wyzywał,
potem znów w górę ciągnął. Dyndałem nad stołkiem,
a Góralczyk smakował już badanie kołkiem.
Zdzierał ze mnie spodnie, pośladki rozchylał,
i jak motyla na szpilkę, na ten kołek wbijał.
I tak do tego krzesła, jak owad przybity
siedziałem wieczność całą. Żelazne uchwyty
ręce przy poręczach mi twardo trzymały,
a Góralczyk przede mną głosił ideały.
Mówił o wierności, żołnierskiej przysiędze,
ja mu w oczy patrzyłem czytając jak w księdze.
I taką miałem w duszy pokoju obfitość,
bo życie się rozpękło na wieczność i nicość,
bo zbadałem sam sobą na tym strasznym stołku,
że nasz naród na Góralczykach siedzi jak na kołku.

Gordon
Twoja racja – siedzimy wszyscy na rządowym trupie,
lecz trzymamy ich wszystkich jak ten kołek…
Czy ciebie sądzono ?

Borkowski
Nie. Do celi wyrok przyniesiono.
Miałem go przy sobie do ostatniej chwili.
Ale mi go zabrali, nim mnie wypuścili.
Lat dwadzieścia dostałem.

Gordon
A Góralczyk ?

Borkowski
Jeszcze go raz widziałem.

Gordon
Wiem, że siedział.

Borkowski

Tak. I wtedy go do nas przywieziono.
Dostrzegłem go jak dreptał na widzenie z żoną.
Potem na tartaku, gdzieśmy pracowali,
współwięźniowie się nad nim wymyślnie znęcali.
Nie poznał mnie. Raz prosił: – Daj kawałek chleba!

Gordon
Dałeś?

Borkowski
Dałem.

Gordon
Tak trzeba, majorze, tak trzeba.

Borkowski
Mam pytanie… Czy mogę? Bardzo mnie męczyło…

Gordon
Wiem, o co pytać będziesz. Mnie nie było miło,
gdy wszystkich moich ludzi jak głupie szczenięta
powsadzano do łagrów. Ja im popamiętam
własną niemoc, bezsiłę i noce bezsenne,
moje prośby i groźby, jak zwykle daremne,
te rozmowy z szefami, gdzie mi włosy siwe
opluwali, jad sącząc jak zgniłą oliwę,
bubka, co miast łapać za warkocz dziewczyny,
za pióro chwytał i pisał do mnie anonimy
o tym, że cela siódma wymieciona czysto
czeka na mój koniec. Ot, polski służbista !
Tyle zdziałał, że przez wiele lat codziennie
żona telefonów czekała ode mnie,
bojąc się, że już z pracy nie wrócę do domu,
a powiedzieć o tym nie miałem nikomu.
I po uszy sterczałem w ponurej zgniliźnie
ja – polski generał w swej polskiej ojczyźnie.
W końcu mnie ci nasi nad mistrzami mistrze
wepchnęli w pustą dziurę. I tak kwatermistrzem
zostałem przy okręgu. Odtąd, przyznam, cicho
siedziałem i czekałem. Na co ? Niech go licho,
nie wiem ! Teraz Polska się budzić zaczyna.
Ale tę robotę zostawiam dla syna.

Borkowski
Ja tam myślałem, generale…

Gordon
…że my tutaj z uciechy wyprawiamy bale.

Adiutant wprowadza Helenę i Piotra Gordonów

Adiutant
Pani generałowa pozwoli.

Helena Gordon
W swojej roli
jestem żoną i basta. Po co tytułować ?
Nie przystoi w mym wieku za męża się chować.
[patrzy na Borkowskiego]
Chwileczkę, pana już widziałam. Twarz jest mi znajoma.

Gordon
Jak to, nie pamiętasz ?

Helena Gordon
Ach, tak ! – Major doma?!
Głos jeszcze słyszę tego Rosjanina,
który pana ukochał jak własnego syna.

Borkowski
Konstanty Gerasimowicz! Co z nim ?

Helena Gordon
Umarł. Atak serca.

Gordon
Nie wytrzymał wieści, że Stalin – morderca.
Pamiętasz, mówił: Ja się mordem brzydzę!

Borkowski
Ja ich nienawidzę !

Piotr
Wszystkich? Dlaczegóż?

Gordon
[do Borkowskiego]
Choć ty wprost z męczarni,
on cię, bracie, tu jeszcze nie tak umoralni.

Piotr
[do Borkowskiego]
Przecież oni są wszyscy internacjonalni.
[do ojca]
Tato, jeśli nie ma tu u ciebie podsłuchu,
zaraz was opowieścią podtrzymam na duchu.

Gordon
Podsłuchu, synu ?! A skąd ja mogę wiedzieć !
Ja już niedługo do trumny, to ty pójdziesz siedzieć.
Jakież to wieści ?

Piotr
Mocno przygłuszone,
o tym, co się zdarzyło w Rostowie nad Donem.

Borkowski
Cóż takiego ?

Piotr
Szli ludzie setkami do nieba.
Bo lud wyszedł na ulice. Z hasłem "Wolności i chleba!"
szły tysiące i ten jeden transparent niesiono
w milczeniu strasznym, bo głuchym. Policję czerwoną
strach blady trupią ręką za gardło pochwycił,
bo tłum gęsty walił wprost na nich. Bandyci
jeszcze próbowali do narodu gadać,
jeszcze mu stare bajki chcieli opowiadać.
Lecz, gdy nie pomogły wyświechtane śpiewki
o wierności ojczyźnie…
…że to nie przelewki
w lot pojęli, bo tłum im ostatnią godzinę
gotował, pod gmach znosząc drewno i benzynę.
Wtedy, by ład bolszewii do życia przywrócić,
zdecydowano do ataku pułk piechoty rzucić.
Dowódca dostał rozkaz. To młody pułkownik,
któremu naród cześć winien, a historia pomnik.
Apel pułku ogłosił, przed frontem żołnierzy
przy sztandarze stanął, powiedział: "Nam mierzyć
dzisiaj rozkazano w serca naszych braci.
My na ziemi rosyjskiej narodem bogaci.
Tam nasze kobiety i nasi ojcowie.
Ja strzelać nie będę. Ja wolę już w grobie
leżeć".
To zdążył powiedzieć
i nim mu komisarze słowo to odjęli,
nagan z kabury wyrwał i tu z niego strzelił.

Gordon
Żołnierz! Widywałem już takich żołnierzy!

Borkowski
Narodowi się także od nas coś należy.

Piotr
Żołnierze zaszemrali. Lecz, nim pułk ochłonął,
już go zbyt dokładnie zewsząd otoczono
pierścieniem pancernym. Pierścień to był dziki –
w czołgach siedzieli Tatarzy, Kirgizi, Kałmuki.
Pułk musiał broń złożyć.
A potem runęła na miasto
pancerna dywizja dzikusów i zrobiła ciasto.
Gąsienice czołgów tłum na miazgę tarły
i raz jeszcze wygrały w stal odziane karły.

Borkowski
Finał Azji godny.

Helena Gordon
W Azji człowiek głodny.

Piotr
Jeśli w Rosji naród się budzić zaczyna,
to jaki będzie człowiek, taki będzie finał.
I jeśli pan się Azji przyjrzeć zechcesz bliżej,
to petersburskich cerkiewek spiłowane krzyże
zechciej zauważyć.

Borkowski
Co, tam krzyże piłują?

Gordon
Widać, jak krzyża nie widzą, to lepiej się czują.

Borkowski
Petersburg, według geografii, to jeszcze Europa.

Piotr
Tam teraz Leningrad.

Helena Gordon
Co wam za ochota
przyszła, by sę kłócić, w jakiej świata stronie
człowiek cierpi ? …

Piotr
Czekaj, mamo. To jeszcze nie koniec.
Gdy się wieść o masakrze w Rostowie rozniosła
i po cichu mówiła o tym cała Rosja,
gdy zagrały propagandy partyjne bałałajki,
na Donbasie w czas ten zaczęły się strajki.
W trzech kopalniach. Strajk uspokojono,
żądania robotników w czymś tam uwzględniono,
i kiedy wszystko na Donbasie wróciło do normy,
ministerstwo zarządziło w kopalniach reformy.
Reformy jakoś dziwnie tak przeprowadzono,
że aktywnych buntowników w jednej zgromadzono
kopalni.
I tam nasi bracia mili,
gdy górnicy pod ziemię zeszli, sztolnię zatopili.

Borkowski
Generale, pański syn, widzę, w tłuszcze nie obrośnie.
Zgnije w więzieniu.

Helena Gordon
Chyba, że z tego wyrośnie.

Piotr
Jeszcze wam opowiem…

Helena Gordon
To cię, synku, zmęczy.

Gordon
Ty go, matko, nie ruszaj, bo w nim dusza jęczy.

Piotr
Mamo, zgoda, milczeć będę.

Gordon
[do żony]
No, nam pora na grzędę.
Czas do domu, moi drodzy.
[do Borkowskiego]
Ciebie zapraszamy.

Helena Gordon
[do Borkowskiego]
Dziś wieczorem na pana z kolacją czekamy.

Borkowski
Dziękuję. Życie mi ucieka,
stęskniłem się za domem i ciepłem człowieka.
Przyjdę na pewno.
Teraz życzę spokoju i ciszy.
[kłania się i wychodzi]

Piotr
[do Borkowskiego]
Jeśli pan pozwoli, będę towarzyszył.

[Piotr i Borkowski wychodzą razem]

Helena Gordon
Ja się o tego smarkacza wciąż boję.

Gordon
Strachu to tu wszędzie dosyć.
Chodzmy, kochanie moje.

[wychodzą]

 

cdn  www.logonia.org