Lilith z Lonavla

Leon Zawadzki & Maria Pieniążek
NANDRI
Z PODRÓŻY DO INDII
2004-2005

 

Lilith z Lonavla

                                                                   córce Ani – ojciec


Kochani Przyjaciele, dziękujemy za Wasze listy, chyba się zmówiliście, czytamy je drukujemy czytamy ponownie przed snem po obiedzie delektujemy się polszczyzną bo tu same gardłowe dźwięki rha grha brghra zakończone na śpiewne la fa bul la bul pa. okazuje się że intensywność doświadczania jest w Instytucie Kayvalyadhama, w niewielkim Lonavla, większa niż w przepastnym zgiełku ulic wielkiego town Poona. wczoraj z podroży powrócił Gurudżi Maheshananda który odwiedził biskupa katolickiego w Radżastanie, okazuje się że biskup najeżył się, zaobronił, ręce na piersiach własnych skrzyżował, widocznie krzyż jest obrońcą serdecznym i chroni prawdę jak ongiś władzę rzymskich cezarów. o podróży Swamiego opowiada nam Angelika, z uśmiechem podając dobrą nowinę, że Guru jednak przebił się przez biskupi dogmat wiary iż prawda dawno temu została przykryta infułą i tylko Jego Eminencja ma prawo tam zaglądać. okazało się, ku zdziwieniu infułata, że Swami jest znawcą filozofii psychologii biologii zna też Biblię co wprawiło katolickiego Hindusa w zornaciałych fioletach w osłupienie, mnie też, bo jeśli jakiś biały bubek myśli że Hindusi Hanumanowi w postaciach małpek spod ogona wypadli, to jeszcze; ale w głowę moją, przykrytą czapeczką panditką, zachodzę: jak hindustaniec może domniemywać że Swami jest trepem z nieociosanego bambusa?! biskup jest Hindusem, mam nadzieję, że nie tym następnym papieżem, oby baca Karol, nasz sąsiad z Wadowic, żył wiecznie!
Kochani, muszę wam wyznać że trafiła mnie nowa fascynacja, trudno, powiem prawdę, jest to kobieta. gapiłem się na nią przy każdej okazji, za pierwszym razem widzieliśmy ową damę, gdy schodziliśmy z Marią po schodach pomostu, na dworcu kolejowym w Lonavla, mp też natychmiast zwróciła na nią uwagę.
Witryna_Literacka_02/lilith_log.jpg
otóż nasza fascynacja lat ma tak pod czterdziestkę, karnację heban, ale trudno powiedzieć do jakiego stopnia brudna, bowiem niewiasta owa jest jako czarnoziem ukraiński, nosi się w sukniach długich, nic dziwnego że zwisających bezwładnie, gdyż suknie te opadają ku ziemi pod ciężarem pokrywającego je kurzu ulicy, błota monsunu oraz plam tłustych z pierożków smażonych na oleju, barwy jej odzienia wywodzą się od kolorów rozmytych przez deszcze wytrawionych przez słońce spękanych od leżenia w barłogu. nasza dama pojawia się też ubrana w szatę długą, ociupinę czystszą, w kolorze szarego sukna noszonego przez oficerów armii pruskiej podczas pierwszej wojny światowej, jej sandały są postrzępione, wystają z nich palce zanurzone w atramencie, którym Luna pisze listy do ukochanego, pięty stóp zjednoczone z ziemią co wgryzła się w skórę jej nóg. włosy jej czarne zmierzwione, starannie nad karkiem zawiązane, jest to kołtun zdyscyplinowany gniewną dłonią władczej kobiety. twarz drobna owalna nieco pucułowata, wargi pełne. figura kształtna, stan kibić bogini Lilith, owale ciała wytoczone na frezarce boskiego rzeźbiarza, proporcje idealne. ruchy boskiego ciała prężne, dumne, pośród zgiełku i smrodliwych straganów przydworcowych porusza się, czarna puma w pokaźnej klatce małomiasteczkowego zoo. tak, wszystko razem niechlujne, zamyzgane piękne! owszem, a padłem nie od jej kształtów. jej oczy! boże kochany! drogi bożycku spod samiuśkich Tater, panocku nasz Jezusicku z country poland park krajobrazowy beskidu małego! widziołeś Ty, Panie Izraela, Ojcze niebieściutki, jej krągłe dwa płomienie dwie toczące się przez Twój Wszechświat baniaki w których grzmią pioruny kuliste, patrzące niewidzącym wzrokiem w Pozaprzestrzenną Rzeczywistość, co istnieje wyłącznie w Niej dla Niej z Nią na wieki?! takie oczy widziałem tylko u Cyborana podczas wspólnych stanów medytacyjnych, raz udało mi się nawet zrobić mu w takim momencie zdjęcie. to oczy Lilith, nie mam wątpliwości, to Lilith żywa obecna, spotkana przy przejściu nad torami kolejowymi rallways station lonavla. zawsze tam ją spotykam, no zawsze tam idę, gdym coraz bliżej stacji kolejowej schodów to cieszę się na tę chwilę, na to przejście obok Niej, czekam na spotkanie z Nią, ona to chyba zauważyła, bo dzisiaj miała umyte włosy, błyszczały w słońcu, szliśmy z darkiem załatwiać wysyłanie książek z poczty. powiedziałem darkowi żeby spojrzał, no i też go wzięło, ma chłopak gust, nie jestem zazdrosny jak widzę że warto, potem darek pojechał ćwiczyć Wielki Ogień, ja zostałem, by wrócić do internetowni, no i mp chciała żebym jej coś kupił w mieście.

Dziewczyny z Lonavla
foto LZ 2005
szedłem między straganami, zniosło mnie do dzielnicy islam muslim, wlazłem w takie uliczki że maslimanie ino się uśmiechali przyjaźnie, ale psy mają tak wytresowane! jak sobaki zobaczą żyda w panditce to od razu się rzucają, ledwo zdołałem ujść przed tymi zwierzakami wściekłymi zrywającymi się do ataku z upalnego kamienia polewanego pomyjami, leżącymi spoko aż poczują izraelitę, obskoczyły mnie ze wszech stron broniąc meczetu mułłów wiary Koranu zakwefionych kobiet zerkających z głębi czarnych zwojów, będzie tego z 15 metrów materiału lejącego się styczną po falach słońca, boże! jak one to wytrzymują? może wyglądają na czyściochy, nawet na pieszczochy, ale dlaczego nie wezmą w nocy pończochy, nie uduszą tych mężów porobionych? chociaż, jak się zastanowić, to kupię dla mp 10m czarnego jedwabiu, będzie tak chodziła po bielsku-białej, to może polscy mężczyźni też nabiorą nadziei…
ale o czym to ja? ach tak, wracam obok muslimskich sobak, zagłuszyłem je cichym ryczeniem lwa, idę z zakupów dokoła, byle przez stację dworca oczywiście, bo Ona tam wystaje, zrośnięta z zardzewiałymi sztachetami, dostojna na tle czarnych taksówek, nie zwraca na nikogo uwagi, patrzy uważnie wprost przed siebie, obłędnie skupiona na jednym. na czym? mp twierdzi, że Lilith przychodzi na stację codziennie czeka na kogoś na coś na bóg, jej bóg, wie a może On też nie wie! czeka, a On Ona Ono Oni nie przybywa, nie zjawia się, pociągi przystają w słońcu ze zgrzytem, wzdłuż długachnych lśniących w nocnym blasku jarzeniówek, w lśnieniu kamiennych peronów, a Ona czeka, nikt nie przybywa. pomyślałem, więc może ja przybędę wypełnić tę pustkę, czuję Jej tęsknotę, pod samym żołądkiem, z bólem przepychającym się do serca, widzę Jej samotność, znam to znam aż za dobrze, to czekanie bez nadziei bez sensu, a może jednak…
…więc wracam z zakupów, dochodzę do stacji, nie ma Jej. przestałem się rozglądać, idę ku schodom przejścia, z lewej, tak, z lewej uderza mnie wali we mnie fala ektoplazmy, odwracam głowę, jest! stoi! pod blaszanym płotem, pochylającym się dziurami ku ziemi. ma lśniące umyte włosy, jej Bohu, co widzę! założyła jakiś klejnocik na wargę, oczy jej błyszczą ku mnie, już parę dni temu zastanawiałem się, czy aby jest prostytutką? niech tam, niech będzie prostytutką, przecież nie chodzi o jej zawód, przychodzę dla Niej, Ona czeka, Ona zauważyła że ktoś na Nią zwrócił uwagę. wchodzę na schody, wiecie jak to jest z mężczyznami, zwłaszcza żonatymi, gieroje jak cholera, ale jak co do czego, to na schody i do domu, no to wchodzę na pierwsze przęsło, tam przelot, przez kratę widzę Ona w szacie szarej jakby upranej, w szacie do samej ziemi, nie widać sandałów ani nóg, ciekawe czy się umyła? myślę, podejść zabrać do łaźni miejskiej wymyć zawieźć do sklepów z sari bari fiotari ubrać od stóp do głów, przewieźć zamkniętą karetką do szpitala, zrobić badania od a do women zet, podleczyć załatwić paszport wywieźć do poland, poprosić by zechciała pozować do niezliczonych portretów Lunarnej Bogini. patrzeć na nią codziennie, żywe dzieło sztuki, jestem pewny, że w poland nie ma takiego wzroku odkąd nie ma Cyborana. no a jeśli zatęskni wozić Ją na dworzec żeby postała trochę patrząc na pociągi z których wysiadają wszyscy tylko nie Ten na kogo się czeka.
Kochani, o poczcie opowiem następnym razem, bo się wzruszyłem, w moim wieku, przy stanie mojego serca jeszcze jakoś ujdzie, nie skituję w tym upale co wciska mnie w wąską uliczkę pachnącą moczem gdy idę do internetowni, gdzie na tarasie przy balustradzie stoją komputery a przy nich kobiety Izraela, dwaj Szwedzi, chłopaki z obu Ameryk w szortach na kudłatych nogach, gdzie piszę do was ten raport z lonavla i co widzę kątem łzawiącego oka? hinduska bogini lat będzie z dziewiętnaście, o oczach jak dwa talerze, pisze mail podanie o przyjęcie do akademii wojskowej wielkiego Hindustanu, no nie, to już nawet dla mnie, byłego leona zawodowca, aj raz i dwa!