Między nami astrologami

Szanowni Państwo, brałem udział w naszych
dysputach i rozmowach. Korzystam z moich notatek i przedkładam Państwu garść moich
rozważań, inspirowanych Waszymi głosami.

Niechaj punktem wyjścia będzie wypowiedź Pana
M.R. z dn. 3.3.1999r., który m.in. powiedział:

Jeżeli dobrze obserwuję, to właśnie w astrologii
odchodzi się od gatunku astrologii wydarzeniowej, zastępując ją astropsychologią
głębi dzięki której próbujemy uchwycić to co duchowe czyli sens istnienia i
działania".

Szanowni Państwo, astrologia wydarzeniowa
jest pojęciem używanym w astrologii horarnej, która dzieli się na astrologie
1.pytaniowa 2. wydarzeniową 3. elekcyjna.

Pozostałe, jak np. astrologia polityczna,
stosująca metody astrologii horarnej, mieści się w w/w działach, aczkolwiek metody
rozpatrywania horoskopu politycznego są szczególne, zaś werdykt polityczny oparty jest
na specyficznym interpretowaniu sygnifikatorów. Przy tym sama astrologia polityczna
dzieli się na podgrupy tematyczne, o specyfice właściwej dla każdej z nich.

Rozumiem, ze Pan M.R. zakłada, iż odchodzenie od
astrologii wydarzeniowej wynika z niemożności takowej, zaś astropsychologia głębi
jest zasadna, gdyż zajmuje się tendencjami zmian na tle rozpoznanych uwarunkowań
psychofizycznych.

Pisze on: Dla mnie prognozą jest uchwycenie
sensu całościowych przemian jakie następują wokół nas bez zbędnego wdawania się w
szczegóły, które mogą czasem prowadzić do wróżbiarstwa a wiec w ślepy zaułek.

Moje zdanie na ten temat jest odmienne. Oparte jest
na 1. studiowaniu astrologii klasycznej i usilnym praktykowaniu we wszystkich jej
działach, 2. obserwacji konkretnej pracy mistrzów, która mogłem podziwiać i
zgłębiać dzięki ich życzliwości i wsparciu, 3. własnym doświadczeniu przy
rozwiązywaniu problemów i podejmowaniu konkretnych werdyktów, 4. obserwacji wyników
pracy tych moich uczniów, którzy umiejętnie korzystają z wiedzy i przyrodzonych
zdolności (a zdolności te są zróżnicowane, zgodnie z dyspozycjami złoża
karmicznego).

Astrolog powinien wdawać się w szczegóły i nie
bać się posadzenia o wróżbiarstwo. Wiem, ze jest to zadanie bardzo odpowiedzialne i…
ryzykowne, ale kto się wilków boi, ten do lasu nie chodzi. Bywa, ze taki odważny
astrolog natknie się na przysłowiowe wilki i wygryza mu one to i owo, ale tylko tak
powstaje autentyczna umiejętność profesjonalna. Taki astrolog-traper staje się
fachowcem, bowiem zagłębiając się w las można zrozumieć jego życie. Wilki zaś nie
atakują człowieka bez powodu, chyba ze już doprawdy nie maja nic smaczniejszego do
zjedzenia.

Posądzanie astrologa o wróżbiarstwo jest
zajęciem umysłów przyćmionych. Zazwyczaj słowo wróżbiarstwo traktowane jest z
przymrużeniem oka i stad biorą się dobrowolni ślepcy, którzy nie pojmują, iż
prekognicja wróżebna istnieje i ma swoje uzasadnienie. Owszem, przy podejmowaniu
werdyktu astrologicznego występuje jeden z elementów autentycznego wróżbiarstwa,
mianowicie akt jasnowidzenia, ewent. jasnosłyszenia, ewent. szczególny stan
natchnienia,
który pojawia się w efekcie kontemplacji astralnej na obiektach zwanych
sygnifikacjami horoskopowymi.

Ptolemeusz pisze o tym już na wstepie swojego Centiloqium:

1. Każda przepowiednia winna być oparta zarówno
na doświadczeniu, jak tez na tradycji. Nikt – nawet mędrzec – nie potrafi uchwycić
wszystkich form wydarzeń, konstelacje bowiem odsłaniają zaledwie idee przewodnia danego
wypadku, nigdy zaś jego sprecyzowana postać. Praktykujacy astrolog winien dlatego
przede wszystkim przyswoic sobie zdolnosc wnioskowania. Lecz tylko natchnieni przez Bostwo
potrafia przepowiadac szczegoły.
(podkreślenie – LZ).

 

2. Gdy badacz zechce wglądnąć w oczekiwane
wydarzenie –

nie znajdzie zasadniczej różnicy między samym
wydarzeniem, a jego idea.

3. Każde wydarzenie czy tez wypadek znajduje się
zaznaczony przez gwiazdy w horoskopie urodzeniowym.

4. Umysł biegły w nauce odkryje prawdę znacznie
szybciej, aniżeli jednostka wyszkolona w najwyższych gałęziach wiedzy.

Dodam, że być natchnionym przez Bóstwo
jest darem Niebios, ale również, moim zdaniem: 1. jest efektem pracy w poprzednich
wcieleniach (co oczywiście jest trudne do udowodnienia); 2. może być skutkiem zdarzenia
(zazwyczaj nagłego i czasami dość drastycznego) w bieżącym wcieleniu, a w efekcie
uwalnia dyspozycje karmiczne; np. historia kobiety Rosjanki, operatorki suwnicy,
porażonej prądem 30.tys. wolt, która przeżyła i stała się żyjącym aparatem
rentgenowskim
, 3. może zostać wypracowane dzięki określonej dyscyplinie
ćwiczebnej, z tym ze: a/ program ćwiczebny może ujawnić uśpione
umiejętności; b/ program ćwiczebny może wytworzyć takie umiejętności dzięki
dyspozycjom tkwiącym w naturze człowieka.

Z mojego doświadczenia: tylko połączenie
ugruntowanej wiedzy astrologicznej (por. w/w p.4 Centiloq.) i umiejętności wchodzenia w
stan natchnionej kontemplacji astralnej pozwala odczytywać szczegóły i widzieć
zjawiskowy przebieg wydarzeń.

Z powyższego wynika, ze astrolog powinien dbać o
swój stan: 1. wiedzy wielce konkretnej, zarówno przekazanej w sztafecie pokoleń od
mistrza do ucznia, jak i pomnażanej przez niego samego; wiedza ta zawarta jest w
znakomicie opracowanych dziełach klasycznej interpretacji wg reguł wnioskowania
astrologicznego (np. Ptolemeusz, Morfin de Villefranche, Ambelain i in.), 2. dyspozycji
wewnętrznej do kontemplacji astralnej, która może być a/ naturalna, b/ wyćwiczona, c/
uzyskana specyficznymi metodami praktyki ćwiczebnej.

Obserwuje się, niestety, ze dyspozycja naturalna
rzadko jest szanowana przez samego astrologa i zostaje roztrwoniona na skutek
niewłaściwego trybu postępowania psychofizycznego.

Co więcej, astrolog powinien szczególna uwagę
zwrócić na higienę i dyscyplinę swojej codzienności, szczególnie operowania: 1.
żywiołami, co w praktyce astrologii hinduskiej zostało doprowadzone do perfekcji
poprzez ćwiczebne akty kontemplacyjne na Pierwiastkach Rzeczywistości, 2. adaptacja
przestrzenna – orientacja lokalizacyjna, 3. dźwiękiem – subtelna wibracja dźwięków
prymarnych, szczególnie słowa, 3. ogniem czyli energia żywotna – gestem i symbolem, 4.
barwa – subtelna wibracja materii, 5. woda – subtelna wibracja emocji, uczuć i miłości.
Itd.

Kontemplacja astralna oznacza: 1. umiejętność
przykucia uwagi do obiektu poznania 2. wypełnienie pola przytomności jednym obiektem
poznania w trwałym akcie przykucia uwagi aż do stanu zwanego prądem kontemplacyjnym, 3.
umiejętność utrzymywania stanu skupienia na obiekcie przez co najmniej 12 tzw. dharan,
4. ugruntowanie tej umiejętności tak, aby pojawiała się ona na zawołanie.

Tak prowadzona praktyka stwarza nieodzowne warunki
dla zaistnienia aktu kontemplacyjnego, w którym obiektem poznania staje się horoskop,
postrzegany od: 1. idei wiodącej dla sprecyzowanego tematu, zwanej przeznaczeniem
indywidualnym i/lub zbiorowym, do 2. pojawiania się wewnętrznej wizji wydarzeń, co
zdarza się dość często; ale zdarzać się nie musi, co najczęściej wynika z
zachwiania stanu uważnosci.

Jest oczywiste, ze profesjonalizm astrologa wymaga
spełnienia tych samych warunków, co każdy profesjonalizm, np. pisarza, poety,
sportowca, inżyniera, dziennikarza; każdy profesjonalizm ma swoja specyfikę, np.
dziennikarz może sobie pozwolić na to, co dla sportowca jest zabójcze. Astrolog musi,
tak czy owak, przestrzegać wielu zasad postępowania, włącznie z odżywianiem się,
ubiorem, relacjami itd.

Astrologii, tak jak w sztuce (poeta, muzyk, malarz)
i eksploracji naukowej (uczony, np. Fermat, Maxwell, nie mylić z naukowcem), nie można
się wyuczyć. Oprócz zgromadzonej informacji "na temat" potrzebne jest jeszcze
to coś, co piszącego czyni Żeromskim lub Haszkiem, a uczonego Bohrem lub
Hawkingiem. To coś może się otwierać w procesach poznawczych i każdy ma prawo
ku temu zmierzać.

Właśnie takie podejście do astrologii skłoniło
mnie do opracowywania (również dla siebie samego) współczesnego nurtu szkoleniowego i
praktyki astrologii świątynnej. Nie musiałem wyważać otwartych drzwi,
ponieważ reguły praktyki ćwiczebnej nie ja wymyśliłem, są znane od tysięcy lat. W
każdej epoce jednak astrologia świątynna musi znaleźć własne przełożenie,
stosowne do warunków, aktualnego stanu wiedzy i umysłów.

Dlaczego świątynna? Ponieważ: 1. astrolog
dokonuje skupienia na prawidłowościach i skutkach funkcjonowania Świątyni Boga,
którym jest Wszechświat; 2. narzędziem pracy astrologa jest świątynia ciała
psychofizycznego zwanego Mikrokosmosem, ergo 3. astrolog winien dbać o właściwe relacje
Mikro- i Makrokosmosu, a takowe możliwe są tylko wtedy, gdy ugruntował on i utrzymuje
odpowiedni stan, 4. astrolog kontempluje sprawcze funkcjonowanie Wyższych
Inteligencji, czyli tzw. Tronów Gwiezdnych, Geniuszy Planetarnych w Ich relacji z Ziemia
i Człowiekiem; 5. czuje on całym sobą, ze jego istnienie i praca są powołaniem i
stara się temu sprostać.

Tak to widzieli astrologowie, których dzisiaj
postrzegamy jako twórców astrologii klasycznej. Sam z takiego nurtu się wywodzę, a
mistrzowie moi pomogli mi ujawnić złoże karmiczne, a potem otoczyli mnie życzliwa
opieka i wsparciem, gdy wyruszyłem do samodzielnej praktyki. Staram się, z błędami a
jakże, dokonać przekazu w tym nurcie i, na ile jestem w stanie, pomnożyć wiedze, a
także spłacać dług, jaki mam wobec moich Nauczycieli.

Jest oczywiste, ze wielu kandydatów do takiej pracy
nie wytrzymuje ani wymogów, ani ograniczeń, ani rozpoznanych i koniecznych uwarunkowań
osobistych. Nie ma w tym nic złego, widocznie musza jeszcze przeżywać "cos
innego" (np. poczucie własnej ważności, sławę, uznanie, bogactwo, rozkosze,
cierpienia i rozterki tego świata) Nie mając przy tym zaufania do Przeznaczenia,
zaczynają manipulować wiedza dla własnych korzyści.

A bywa (wcale nie rzadko), iż uczeń, który
zgromadził parę okruchów astrologii klasycznej i nie jest w stanie sprostać żmudnej
pracy nad jej historia i dorobkiem, chce udowodnić sobie i światu, ze astrologia: 1. nie
spełnia pokładanych w niej oczekiwań,
2. wymaga tzw. nowego myślenia, innego
podejścia,
3. znalazła się w marazmie i my ja z tego wyciągniemy, etc.

Owszem, pomnażanie wiedzy ma swoje etapy
przesilenia, skoki jakościowe. W astrologii również. Ale milczące założenie, ze starą
astrologie to my znamy
, czas więc na nowa, zdesakralizowana, najlepiej naukowa,
jest bałamutnym kłamstwem. Dlaczego? Adepci astrologii nie znają ksiąg Ptolemeusza,
Morin de Villefrancha, Maniliusa, Agrippy, Albumasara, Biruni, Galena, Hipokratesa,
Awicenny, Junctinusa, Lilly, Villanova, Papusa, Sefariala, G.O.M., Mouni Sadhu,
Brandler-Prachta, Parasary, Bourgonne, Cartera, Robson, księgi Picatrix i wielu,
wielu innych starych astrologów. Śmiem twierdzić, bo sam widziałem i
słyszałem, że dość blade jest pojmowanie metodologii prognostycznych, opartych na zbornej
koncepcji astrologii solarnej, lunarnej, pytaniowej,
etc.

A dlaczego nie znają i maja blade pojecie? Można
na to pytanie odpowiedzieć jak belfer ze starej, dobrej, klasycznej szkoły: bo się
nie uczą! A dlaczego się nie uczą? Bo lenie, a jeszcze dlatego, że ledwo taki liznął
ociupinę miodu, to od razu robi się za starego bartnika. A do roboty, pszczołom tyłki
podcierać!

Ale ja nie jestem takim belfrem i chociaż w pewnej
mierze podzielam jego zdanie, to problem widzę nieco inaczej. Otóż brak jest solidnego
wykształcenia, zarówno w astrologii klasycznej, jak w przyrodoznawstwie, astronomii,
filozofii, matematyce, językoznawstwie, historii i tych pozostałych, koniecznych dla
uprawiania rzetelnej astrologii, dziedzinach wiedzy. A dlaczego nie ma takowego
wykształcenia? To proste – nie ma takiej uczelni.

Astrologia zajmują się ludzie wykształceni, i to
nawet bardzo wykształceni, ale nie tylko oni… Filolog, filozof, fizyk, inżynier,
lekarz, psycholog, dziennikarz, aktor… Wielu wnosi cos pożytecznego i ciekawego. Ale
sama astrologie, pokłady jej wiedzy teoretycznej, praktyczne terminowanie u Mistrza
traktuje się jako przesady nie całkiem konieczne. Rzetelne studium wiedzy astrologicznej
jest rzadkością, ponieważ wymaga czasu, uporczywego poszukiwania i sprawdzania
materiałów źródłowych, cierpliwości, stosownej higieny osobistej i ćwiczebnej, a
także, co niebagatelne, naturalnych zdolności do zastosowania nabytej wiedzy w praktyce.

Czas?! Rzadko kto może sobie pozwolić na wiele lat
szperactwa po starych foliałach, tysiące czynności, aby znaleźć odpowiedni i pożywny
materiał tekstowy, przegryzanie się przez symbolikę komentowaną w językach obcych, w
dodatku o składni zamierzchłej i dzisiaj zrozumiałej tylko przez językoznawców.
Uporczywe poszukiwanie? Materiały źródłowe są trudne do zdobycia, nawet współczesne
edycje wymagają znacznych środków finansowych i zabiegów technicznych, aby do nich
dotrzeć. Cierpliwość? Lata lecą, astrolog tez człowiek, chciałby żyć normalnie,
musi zarabiać na siebie, chciałby kogoś pokochać, mieć rodzinę, mieszkanie, ciekawa
prace, która da mu godziwe środki utrzymania. Stosowna higiena osobista? Gdzie? W
klitkach, zwanych mieszkaniami, wędrując z miejsca na miejsce w poszukiwaniu kawałka
wolnej przestrzeni osobistej i roboczej, przy nieustającym nacisku a to braku środków
do życia, a to poszukiwania pracy, albo utrzymania się w niej, jeśli się już
znalazło ten kawałek chleba? Dyscypliny ćwiczebnej? U kogo i gdzie ma się tego
nauczyć, w czasach, gdy praktykę zastąpiło ględzenie o rozwoju duchowym, a
prawdziwego Mistrza udaje radośnie podniecony instruktaż na kursach afirmowanych przez
tak pokraczne nazwy, że trudno nawet je poprawnie po polsku wymówić?

Nie ma uczelni, nie ma wydziału, chociażby
katedry astrologii na wydziale antropologii i historii kultury
, nie ma
środków finansowych, nie ma dobrze zorganizowanych i wyposażonych bibliotek. Nie ma
dostępu do mistrzów, którzy są, ale się tak skutecznie ukryli przed tym całym
chłamem i bełkotem, ze jak już uda się do nich dotrzeć, to udają prostaczków, byle
ich tylko zostawiono w spokoju i nie zabierano im czasu na tłumaczenie prawd oczywistych.
A co mają robić, gdy astrologów, których przybywa jak mrówków, bulwersuje
wszelka wzmianka o metodach predykcyjnych astrologii klasycznej. A już o
ćwiczeniach kontemplacji astralnej, które są niezbędne, aby odnaleźć swoisty
dla wglądów astrologicznych punkt widzenia, prawie nikt słyszeć nie chce, bo to,
panie, jakieś mistycyzmy, zabobony…

A w dodatku, cos takiego, jak astrolog w ogóle,
nie istnieje. Są ludzie, którzy uprawiają astrologie, wg nich sądzi się też
astrologię jako taką. Statystycznie, najczęściej niestety, wielu tzw.
astrologów – rzeczywiście uzdolnionych i nawet natchnionych – ześlizguje się w
hackerstwo magiczne, jarmarczne wróżbiarstwo, ględzenie przez radio o tzw. horoskopie
dnia lub tygodnia, telewizyjne trele-morele, prasę bulwarowa, taniochę horoskopów
gazetowych itp.

Patrzę i podziwiam przyspieszenie, jakie narzucił
Uran, a teraz już i Neptun w Wodniku. Czytam, że najwyższy czas zweryfikować,
najlepiej statystycznie, astrologię i zobaczyć w końcu, dlaczego z jej paradygmatu

ino trociny się sypia. Jednym słowem, nie bałamućcie naszych ścisłych umysłów,
nie wmawiajcie nam przyrodoznawcom, że istnieje coś, co nie zostało udowodnione…

W swoim umyśle czujemy się jak ryba w saku, wiec już najwyższy czas, aby sprawdzić,
czy nie przyplątała się tutaj ta złota rybka zwana astrologią. Czas najwyższy ja
złowić, wypatroszyć i podać saute, a jeśli z przyprawami, to tylko w naszym, nowym
sosie.

A astrologia? Popadła w marazm, i to w
dodatku na świecie. Czy aby na pewno?! A może warto wiedzieć, że ten tzw. światowy
marazm
to Arroyo, Braha, Cozzi, Nolle, Rae, Erickson, Yates, Volguine, Wronski, Witte,
Lewin, Barbault, Ambelaine, Campion, Głoba, Kwok Man-Ho, Cornu… A także współczesne
szkoły francuska, niemiecka, amerykańska, angielska, włoska, ze nie wspomnę o
hinduskiej, arabskiej, chińskiej…

Proponuję cala energie, wszystkie pomysły,
starania i wydatki, jakie są do zaoferowania dla różniastych jałowych dysput ewent.
"nowej astrologii", przeznaczyć na wysiłek zmierzający ku powołaniu uczelni
astrologicznej
z prawdziwego zdarzenia.

Ku temu prowadzą dwie drogi. Jedna, to powołanie
wydziału, lub na dobry początek katedry astrologii, na szacownej uczelni wyższej, na
przykład Uniwersytecie Jagiellońskim, który ma swoje tradycje astrologiczne i może
się na nich opierać. Druga, to powołanie uczelni samodzielnej, opartej na fundacji
odwołującej się do prywatnych źródeł finansowania. Ten wysiłek to pole do
sensownego popisu dla młodych i nieco starszych rewolucjonistów, którzy z inspiracji
Neptuna w Wodniku mogą sięgnąć obecnie nawet po taka Gwiazdkę z Nieba.

 

Z poważaniem:
Leon Zawadzki