MISTYKA, PRECYZJA NAUKI I ZAPOMNIANA ROLA ARTYSTY

Na internetowej liście
dyskusyjnej astrologów toczy się raz mniej, raz bardziej ożywiona dyskusja na temat
naukowości astrologii. Najaktywniejszy i zdecydowanie najciekawszy na tej liście jest
fizyk. Domaga się on badań statystycznych na wielką skalę, wychwycenia z astrologii
prawd naukowych albo stwierdzenia, że to wszystko jedna wielka mistyfikacja. A na
swojej prywatnej stronie www. ten sam fizyk zdradza, że klasyczna astrologia nie jest mu
obca. Nie dość na tym; wykłada on tam swoje nieortodoksyjne, wcale ciekawe podejście
do astrologii. Mogę podejrzewać, że ten młody jeszcze człowiek czuje się nieco
zakłopotany, że to funkcjonuje, choć nie powinno, bo nauka żadnych tajemniczych
sił przychodzących z planet do człowieka nie stwierdziła.

Taka postawa wobec astrologii jest dość powszechna
w środowiskach bardziej otwartych naukowców. Dogmaty nauki i naukowości, w większości
sformułowane jeszcze w XIX w., nie dopuszczają istnienia żadnych oddziaływań subtelnych,
niemożliwych do zmierzenia przyrządami technicznymi. Wobec tego szuka się jakichś
fizykalnych ze swej natury energii, które mogłyby być do przyjęcia przez
światopogląd naukowy i tym samym zdjęły klątwę z zafascynowanych astrologią
uczonych. Logicznym rozwinięciem takiego do rzeczy podejścia jest oczekiwanie
powtarzalności wyników obserwacji astrologicznych, jeśli zachowane są warunki
obserwacji. A tu nic z tego…, ponieważ dwa identyczne horoskopy potrafią opisać
dwójkę bardzo różnych ludzi, a przytaczane jako koronny dowód naukowości astrologii
przypadki bliźniąt czasowych (ludzi, którzy mają niemal identyczne horoskopy i
podobne żywoty), to zwykłe zafałszowanie, bowiem takich bliźniąt jest niewiele a
ludzi o identycznych horoskopach i różnych żywotach przytłaczająca większość.
Znacznie częściej astrologia jest chimeryczna, powtarzalności obserwacji nie ma a
naukowcy uprawiają ją w ciszy i nieco wstydliwie, z dala od wszechrozstrzygających
autorytetów z akademickich katedr.

Fizyka i inne nauki przyrodnicze, choć odniosły
oszałamiający sukces, są do dziś bezradne wobec energii od tysiącleci opisywanych
przez nauki tajemne, które to energie są porównywalne z mocą ludzkiego umysłu.
W takim świecie człowiek jest integralnym czynnikiem pomiaru a jego nastawienia
decydująco wpływają na otrzymany wynik. Astrologia zaś i inne sztuki dywinacyjne
operują właśnie na takich energiach. Astrolodzy naukowi bronią się przed
określeniem swojej dziedziny mianem sztuki dywinacyjnej, na wzór Tarota czy
Księgi Przemian. Podkreślają często, że astrologia jest naukowa, bo jako punkt
wyjścia do dania diagnozy albo prognozy tworzone są nie przez losowy układ kart czy
monet, ale fizyczne i stuprocentowo przewidywalne położenia ciał niebieskich. Zgoda,
tylko że między horoskopem (obrazem nieba) a jego interpretacją jest spora droga…. Tu
bez intuicji i natchnień astrologa, bez jego decyzji, co z ogromnej ilości czynników
horoskopowych wziąć pod uwagę, nie jest możliwa ani diagnoza ani prognoza. Zatem
obliczenie horoskopu to na pewno czynność z naukowego światopoglądu rodem. Ale już
interpretacja jest zjawiskiem z zakresu wróżbiarstwa, lub mówiąc bardziej elegancko,
dywinacji. Uważni Czytelnicy Wiedzy Tajemnej zapewne pamiętają, żem sam w tej
naukowości nie bez grzechu, bo jakiś czas temu na tych samych łamach podałem
radiestezyjną hipotezę istnienia Zodiaku, fizykalną w swej naturze. Rzeczywiście
astrologia na tym poziomie działa z naukową precyzją, bowiem każde przejście np.
Marsa przez I dom będzie dawało w aurze człowieka wzrost energii radiestezyjnego koloru
czerwonego. Jednak to, w jaki sposób człowiek tę energię odbierze, wcale nie jest w
gwiazdach powiedziane. To zależy od klasy osobowości, od wychowania, siły woli i wielu
innych czynników w horoskopie metodami naukowymi nieuchwytnych. Tu właśnie wkracza
czynnik nieobecny w nauce a niezbędny w dywinacji, mianowicie natchnienie. Naukowo jest
ono niemierzalne i sensownej jednoznacznej definicji nie ma, niemniej działa i stanowi o
jakości interpretacji: czy będzie to tylko mechaniczne wyklepanie regułek, czy rozmowa,
jaką pamięta się latami. Nie da się tego czynnika ominąć. Dowodzą tego wymyślne
programy komputerowe, potrafiące na podstawie horoskopu zrobić w miarę przyzwoity opis
psychologiczny, lecz nie radzące sobie, jak dotąd przynajmniej, z żadnymi głębszymi
treściami ludzkiej egzystencji.

Niektórzy naukowcy zdają sobie sprawę, że świat
nie jest tak jednoznaczny, jak chcieliby go widzieć przyrodnicy starej szkoły. Fizyk
noblista Roger Penrose pisze, że zwodnicze są próby budowania komputera inteligentnego
tak jak człowiek, bowiem mózg ludzki działa inaczej niż komputery, przynajmniej te
dziś budowane. Biolog Ruppert Shelldrake twierdzi, że istnieje pole informacyjne
Wszechświata, względem którego ludzki umysł indywidualny jest tym, czym pojedynczy
komputer względem Internetu. David Bohm, fizyk, utrzymuje, że to, co obserwujemy jest
tylko zewnętrzną warstwą porządku świata, a pod tą powłoką jest porządek
ukryty
. Ale ci uczeni łatwo są klasyfikowani jako mistycy i spychani do mocno
negatywnie w środowiskach naukowych napiętnowanego ruchu New Age.

A astrologia… działa jak gdyby nigdy nic, nauką
i jej ograniczeniami niespecjalnie się zamartwiając. Ciągnie do niej i naukowców, jak
widać na przykładzie młodego fizyka, który kiedyś będzie zapewne profesorem i
będzie mógł kształcić następnych młodych. Astrologia najpewniej zmusi go do zadania
coraz silniej w nauce obecnego pytania o złożoność świata. Bo astrologia jest z tego
właśnie gatunku zjawisk: nie można badać jakiegoś jej elementu wydzielonego z
całości systemu. Jest ona zjawiskiem tak wielowarstwowym i złożonym, że po prostu nie
może mieć względnie prostego, jednoznacznego schematu działania. Żeby zbadać i
opisać astrologię trzeba zaprząc do pracy fizykę, matematykę, astronomię, biologię,
psychologię, socjologię, antropologię kulturową, radiestezję, biotronikę, religio- i
kulturoznawstwo, filozofię, etykę… wystarczy? Na pewno wystarczy i na niejedno ludzkie
życie wypełnione pracą po brzegi, i na niejedną katedrę akademicką.

Nie ma jednej prostej i łatwej do zapamiętania
prawdy astrologii. Jest tych prawd wiele, choć każda cząstkowa. Ale żadne takie
cząstkowe wyjaśnienie astrologii nie jest zadowalające. Dopiero ich suma, tworząca
nową jakość poznawczą potrafi nasycić ciekawość umysłu, uspokoić go i sprawić,
że astrologia stanie się przedmiotem poważnych studiów. Tu właśnie potrzeba będzie
odrobina całkiem dziś nienaukowego szaleństwa, które jutro może stać się metodą
badaczy astrologii. Tu potrzebne będzie wyczucie artysty i pewność mistyka. Astrologia,
jak żadna inna chyba dziedzina ludzkiej penetracji umysłowej, nadaje się do roli
integrowania porozdzielanych nauk szczegółowych w jednolitą i spójną wiedzę.

Powszechne dziś użytkowe rozumienie astrologii:
stwierdzanie kto kogo zdradza, kiedy i na co się zachoruje, jakim się jest człowiekiem,
z kim będzie dobrze w łóżku, a z kim owocnie w pracy, to dla astrologii zadania
owszem, ważne, lecz ani jedyne, ani najistotniejsze dla jej społecznej recepcji.
Najważniejsze jest zrozumienie specyfiki tej dziedziny wiedzy, poznanie jej tylko
właściwych metod oglądu świata, i wprowadzenie w szerszą świadomość pytań, jakie
ona światu zadaje: jaka jest natura sił łączących człowieka z jego kosmicznym
otoczeniem? Co dla nas znaczą te sygnały? Na ile ślepo im podlegamy, a na ile mamy
wolnej woli? Czy ten stopień podległości można jakoś regulować? Czy natchnienia
mistyków, astrologów i artystów to tylko coś, czego jeszcze nie umiemy zamknąć w
procesorach i pamięciach komputerów, czy może niezbędny składnik ludzkiego poznania
świata? – Oto pytanie godne nauki XXI wieku!

 

Włodzimierz Zylbertal