W DIALOGU z Jorge Luisem Borgesem

W DIALOGU z Jorge Luisem Borgesem

Wszystkie cytowane fragmenty oraz tytuły rozdziałów pochodzą z książki „W dialogu I” Jorge Luis Borges, Osvaldo Ferrari,  wyd. Helion 2007.

Niedawno ukazała się druga część rozmów „W dialogu II”, wyd. Helion 2008.


Dialog jest jednym z najlepszych ludzkich obyczajów, wynaleziony został – jak niemal wszystko – przez Greków. To znaczy, że Grecy zaczęli rozmawiać, a my ciągniemy to dalej.

PORZĄDEK I CZAS

…moje życie jest dość przypadkowe, a jednocześnie staram się, aby moja twórczość nie była przypadkowa. To znaczy chcę, żeby było w niej coś z kosmosu, choćby zasadniczo był to chaos. To zresztą tak, jak ze wszechświatem: nie wiemy, czy to kosmos, czy chaos. Choć wiele wskazuje na to, że jednak kosmos: mamy różne epoki w życiu człowieka, zwyczaje gwiazd, proces wzrostu roślin, pory roku, a także różne pokolenia. Zatem istnieje pewien porządek, ale jest on dość wstydliwy, dość tajemniczy, o tak.

…czas jest bardziej rzeczywisty niż my. Oczywiście można by również powiedzieć – i mówiłem to wiele razy – że naszą substancją jest czas, że jesteśmy zrobieni z czasu. Moglibyśmy przecież nie być z krwi i kości: na przykład kiedy śnimy, nasze fizyczne ciało nie ma znaczenia, ważna jest nasza pamięć i fantazje, które przędziemy na kanwie tej pamięci. I ma to ewidentnie charakter czasowy, nie przestrzenny.

JAK SIę RODZI TEKST BORGESA

Zaczyna się od objawienia. Ale używam tego słowa w jego skromnym znaczeniu, nie ambitnym. To znaczy, że nagle wiem, że coś się wydarzy, a to, co ma się wydarzyć, w przypadku opowiadania może być jego początkiem lub końcem. Co do wiersza, rzecz ma się inaczej; jest to ogólna idea, czasem pierwszy wers – czyli coś jest mi dane, a potem ja wkraczam do akcji i nieraz pewnie wszystko psuję.

TYGRYSY, LABIRYBNTY, LUSTRA I BROŃ

Myślę, że błędem jest poszukiwanie tematów; jest to postawa właściwa raczej dziennikarzowi, nie pisarzowi. Pisarz powinien pozwolić, by to tematy go szukały…

Lustra wiążą się z ideą sobowtóra; z ideą drugiego ja. Chodzi tu o zupełnie inną koncepcję. I jest to koncepcja czasu, a mówi o tym, że „ja” ciągle trwa, podczas gdy wszystko inne przemija, zmienia się. Niemniej jednak jest coś w człowieku, coś tajemniczego, co sprawia, że jest aktorem, a później, w pamięci, jest widzem.

O MIŁOŚCI

W ubiegłym tygodniu w różnych środowiskach… dwie osoby postawiły mi to samo pytanie, a brzmiało ono: „Do czego służy poezja?” No więc ja im odpowiedziałem: „A do czego służy śmierć? Do czego służy smak kawy? Do czego służy wszechświat? Do czego służę ja? Do czego służymy?” Jakie to dziwne, że zadaję się takie pytania, prawda?

Cóż, myślę, że przez całe moje życie byłem zakochany – odkąd pamiętam, zawsze. Choć oczywiście przedmiot czy obiekt tych uczuć nie był ciągle ten sam; były to, powiedzmy, różne kobiety, a każda z nich była tą jedyną. (…) Nie jest zatem ważne, że inaczej wyglądały i miały różne imiona – ważne, że w moich uczuciach zawsze były jedyne. Pomyślałem kiedyś, że być może zakochany człowiek postrzega tę drugą osobę tak, jak widzi ją Bóg, czyli najlepiej, jak to możliwe. Człowiek jest zakochany, kiedy zdaje sobie sprawę, że ta druga osoba jest jedyna na świecie. I możliwe, że dla Boga wszyscy jesteśmy jedyni na świecie.

O HUMORZE

Cóż, nie wiedziałem, że mam poczucie humoru, ale okazuje się, że jednak mam. (…) I myślę, że ludzie posądzają mnie o poczucie humoru, żeby nie traktować poważnie tego, co mówię; lecz ja nie sądzę, żebym je miał. Myślę, że jestem bardzo prostym człowiekiem, mówię to, co myślę, ale – jako że to zwykle przeczy wielu przesądom – zakłada się, że żartuję.

O PRZYPUSZCZENIACH

Tak, myślę, że gdyby człowiek był poetą, każdą chwilę odczuwałby jako poetyczną. To znaczy – żyłby, kochając życie; a kochając życie, musiałby kochać także nieszczęścia, porażki, samotność. Wszystko to stanowi dla poety materiał, bez którego nie mógłby tworzyć i nie czułby, że jego istnienie jest usprawiedliwione.

Moim przeznaczeniem jest właśnie snuć przypuszczenia, śnić, ewentualnie pisać i bardzo ewentualnie publikować – to ma najmniejsze znaczenie.

85-LETNI BORGES O KLASYKACH

Uważam, że klasyczne dzieło nie jest książką napisaną w jakiś specjalny sposób. (…) myślę, że dzieło klasyczne to dzieło, które czytamy w specjalny sposób. Czyli nie jest to książka napisana w specjalny sposób, ale w specjalny sposób czytana; kiedy czytamy daną książkę, jakby nic nie było w niej przypadkowe, jakby wszystko było podporządkowane jakiejś intencji i miało uzasadnienie, to taka książka jest dziełem klasycznym. Jako najbardziej oczywisty przykład można by przywołać I Ching, chińską księgę przemian, dzieło złożone z sześćdziesięciu czterech heksagramów: sześciu linii ciągłych bądź przerywanych, ułożonych na sześćdziesiąt cztery możliwe sposoby. Nadano tej książce moralną interpretację i jest to jedno z chińskich dzieł klasycznych. (…) Tak samo jest z dziełami klasycznymi w każdym języku. Na przykład uważa się, że każda linijka Szekspira jest uzasadniona – a oczywiście wiele z nich musiało być dziełem przypadku – i zakłada się, że każda linijka Don Kichota czy każda linijka Boskiej Komedii, a także każda linijka poematów zwanych „homeryckimi” ma swoje uzasadnienie. Zatem dzieło klasyczne, to książka czytana z szacunkiem.

LITERATURA REALISTYCZNA I LITERATURA FANTASTYCZNA

To jasne, że literatury mają swój początek w fantastyce. I jeszcze w snach – które można postrzegać, jako bardzo starą formę sztuki. W snach nie myślimy racjonalnie; tworzymy małe dzieła dramatyczne. (…) Na przykład w jednym z dzieł, które wydają mi się fundamentalne – podejrzewam, że ci, którzy wyśnili Baśnie z tysiąca i jednej nocy, nie myśleli o żadnym morale; śnili, pozwalali sobie śnić i w ten sposób powstała ta wspaniała książka.

************************************

Ostatnio odczuwam pewną niecierpliwość, wydaje mi się, że powinienem umrzeć, i to umrzeć niebawem. Że żyłem już zbyt długo. I że śmierć musi mieć jakiś smak; musi być czymś szczególnym, czego się nigdy nie zaznało. (…) Nie można tego przekazać, bo możemy przekazać jedynie to, co dzielimy z innymi. Słowa wyrażają wspólne doświadczenie, a to nie dotyczy śmierci.
No tak… śmierć musi być… musi być podróżą przewyższającą nawet siedem wypraw Sindbada, musi być o wiele większą podróżą, prawda?

Jorge Luis Borges wyruszył w swoją największą podróż 14 czerwca 1986 r.