Vamaksepa – szalony jog z Bengalu

Vamaksepa – szalony jog z Bengalu
opracowanie Anna Jeziorska


…tylko Szaleniec wyprowadza swój lud z niewoli egipskiej i daje się zań ukrzyżować. Ale tylko Szaleniec jest nieśmiertelny.
                                                                                                                                              elzet

Vamaksepa, bardziej niż jakikolwiek inny nauczyciel spośród Szalonych Joginów, mógłby być przykładem  Świętego Szaleńca. Przez całe swoje życie nieustannie łamał reguły społeczne i zasady religijnej praktyki.

Urodził się w 1837 roku, w wiosce Atla, w pobliżu Tarapura (zwanej też Tarapith) w Birbhum,  położonym w Zachodnim Bengalu, w Indiach. Ojciec, Sarvananda Chaterji, niezwykle religijny człowiek, nadał mu imię Bamacara. Był drugim synem w rodzinie i miał siostrę, która póżniej owdowiała. Ze względu na rodzaj jej religijnej gorliwości siostrę tę nazywano ksepsi  albo po prostu wariatką.

Jako dziecko Bama (albo Vama według hinduskiej wymowy) miewał nagłe napady złości: na przykład, kiedy światynny  posąg Bogini Kali nie odpowiadał na jego modlitwy, Bama wrzeszcząc i płacząc zaczynał  tarzać się po podłodze. Z tego względu już w dzieciństwie uważano, że jest obłąkany i nazywano Bama Kepsa.

Miał niewielkie zainteresowanie nauką a rodzina była zbyt biedna, żeby zapewnić mu szkolną edukację. Jego Ojciec śpiewał zawodowo i Bama jako dziecko, często robił to razem z nim. Ojciec, śpiewał ekstatycznie, bez reszty wchodził w silnie emocjonalny religijny stan zwany bhava. Podczas śpiewu zdarzało mu się całkowicie zapominać kim jest i gdzie jest. Nawet gdy nie pracował,  pogrążał się z upodobaniem w stan bhava aż żona błagała go by zwrócił uwagę na fizyczne okoliczności, by nie umarli z głodu.

Bama widział w swoim ojcu jogina. Kiedy jako  mały chłopiec tarzając się po świątyni krzyczał „ Jaya Tara” (zwycięstwo Bogini Tarze) jego matka zamartwiała się, ale ojciec tylko się uśmiechał. To jego ojciec po raz pierwszy pokazał mu miejsce palenia zwłok  (poświęcone Bogini Tarze) w Tarapith.

Bama przyjął inicjację od guru rodziny i uczestniczył w ceremonii otrzymania świętej nici kiedy miał szesnaście lat. Wkrótce potem jego ojciec umarł i matka poprosiła Bamę, by zaczął pracować i pomagać, by rodzina nie popadła w skrajną nędzę. Jednakże Bama bywał w stosunku do pracy obojętny; jego nieobecny umysł  nie angażował się w nią  i chłopcu ciężko było utrzymać zajęcie. Większość czasu przebywał na wielkim polu kremacyjnym w Tarapith i w sanktuarium bogini Tary. Spędzał tam dni i noce Śpiewając przed jej  obrazem.

Brajabasi Kailasapati przybył do Tarapith jako mnich (sanyasin) ze świętymi koralami na szyi (mala, tulsi beads) i czerwonej szacie wyrzeczenia. Łamał on tradycyjne reguły czystości jedząc z psami i szakalami. Ludzie widzieli w nim pełnego mocy mnicha, który praktykował czarną magię (pisaca siddha). Kiedy Bama zaczął go naśladować i robić to samo, co on, ludzie odsunęli się od niego i zaczęli traktować go jak kogoś nie należącego do żadnej kasty (stracił status Bramina w ich oczach i stał się niedotykalnym).

Kailasapati stał się sławny dzięki pogłoskom o przywróceniu  do życia martwego drzewa tulsi, spacerowaniu po rozlewiskach rzeki Dvaraka, życiu pod wodą i lataniu w powietrzu. Mówiono o nim także, że wydawał instrukcje wielu duchom i demonom. Bama często widywał gromadzące się  duchy i upiory, które wskakiwały na drzewa albo znikały w ciemnościach, gdy pojawiał się w jego towarzystwie. Kailasapati tłumaczył mu, że są to istoty, które medytowały na tym cmentarzysku, gdy żyły na ziemi ale umarły w przestrachu i dlatego teraz przychodzą do niego po radę.

Działania Bamy zaczęły denerwować mieszkańców wsi. Zobaczył on raz chłopca na drodze, który twierdził, że jest bóstwem Narayana jedngo z niedalekich domów. Chłopiec poprosił Bamę, by ten zabrał go z nim i dał mu się napić.  Wkrótce Bama zanurzył w rzece kamiennego idola danego mu przez chłopca. Następnie udał się z powrotem do wioski i zebrał wszystkie przydrożne posągi bóstw i zaniósł je nad rzekę i tam ustawił na brzegu, na ołtarzu z piasku. Wieśniacy dostali furii, gdy zauważyli, że ich posągi zniknęły, włącznie z tymi, które znajdowały się wewnątrz domów. Bama uciekł do chaty i oskarżył o  to Narayanę ( chłopca- bóstwo domowe, które spotkał). Kailasapati zwrócił posągi wieśniakom, którzy odtąd staranniej ich pilnowali.

                                                                                                              

We śnie Bama ujrzał Boginię Tara, która powiedziała mu, by rozpalił ogień na polu ryżowym znajdującym się w pobliżu wioski. Zrobił to – i gdy pole płonęło, zdało mu się, ze jest Hanumanem podkładającym ogień Lance ( z  Ramayany). Ogień wkrótce przeniósł się na wioskę i mieszkańcy  długo próbowali go ugasić. Pomiędzy płomieniami Bama zobaczył Boginię Tara i zaczął przed nią tańczyć w ekstazie. Powiedział, że odpokutuje za pożar przez spalenie się w ogniu i  wskoczył w płomienie krzycząć” Jaya Tara” (zwycięstwo Tary). Wieśniacy nie mogli odnależć spalonego ciała, a jakiś czas póżniej był on widziany, jak biegł do chaty Kailasapati. Dziwili się więc czy to był jego duch, czy jednak on sam żywy, czy też jego ocalenie było efektem praktyk magicznych, które uchroniły go od śmierci w płomieniach. Bama powiedział póżniej, że poczuł ręce Tary, wyciągające go z ognia i wyrzucające go chwilę potem do lasu.

Matka Bamy próbowała go zamykać, bo widziała w nim człowieka niespełna rozumu ale on uciekał do Kailasapati. Matka bała się Kailasapati i dlatego obserwowała ich  tylko z pewnej odległości. Syn nazywał ją „małą matką” a bogini Tarę „dużą matką”.

Bama otrzymał inicjację od Kailasapati i ujrzał wówczas wielkie światło skondensowane w postaci mantry poświęconej bogini Tarze, która także była jego osobistą mantrą. Zobaczył także  demonicę z długimi zębami i ognistymi oczyma;  póżniej okoliczności zmieniły się i ujrzał krzewy przybierające postać mitycznych boskich figur. Usłyszał wówczas głos Tary, który powiedział mu, że ona  sama wiecznie żyje w drzewie nazywanym „salmoni” oraz, że ukaże mu się ona pod postacią ognistego światła.  Drzewo wystrzeliło wtedy na zewnątrz płomieniami i Bama zobaczył niebieskie światło, które przybrało postać Tary. Ubrana w skórę tygrysa stała na zwłokach, miała cztery pary ramion, zmierzwione włosy, troje oczu a  język jej był wystawiony na zewnątrz. Cała postać była przystrojona w węże a jeden z nich  wznosił się wyprężony nad jej głową. Bogini objęła go i  wizja znikła. Niektóre żródła podają, że to  właśnie doświadczenie poprzedzała wizja Kailasapati spacerującego po wodzie w formie Bhairava.
 Bama uczył się religii również od Vedagya Moksyananda, który pracował z nim nad tekstami Ved, Puranami i Tantrami.

Bama podlegał huśtawce nastrojów; uczucia miłości i uniesienia przemieniały się w złość i nienawiść. Przeklinając Boginię Tara i jej przodków, rzucał w wystraszonych pielgrzymów kośćmi i czaszkami. Zwykł mówić o  Bogini stri, co oznaczało tyle, co zwykła ziemska kobieta lub nawet prostytutka i mawiał, iż jest ona demonicą, która go skrzywdziła  i on teraz dlatego rewanżuje się jej, miotając na nią gromy. Wpadał w furię a następnie zatapiał się w transie.

Bama został z czasem kapłanem w świątyni Tary w Tarapith, a jego posadowienie na tym miejscu było naznaczone pewnego rodzaju konfrontacją sił. Mianowicie  Bama  miał zwyczaj włóczyć się po polu kremacyjnym, zadowolony, zaprzyjaźniać się z psami, nazywać je i dzielić z nimi jedzenie ( rzecz nie do zaakceptowania dla Hindusa). Zjadał także jedzenie ofiarowane Bogini, jeszcze przed zakończeniem ceremonii, bezczeszcząc obrzęd w ten sposób i czyniąc go  nieczystym. Opiekunowie świątyni złościli się na niego i często go bili. Bama upierał się, że Bogini Tara poprosiła go, by wziął jedzenie właśnie w ten sposób. Po tych wszystkich zajściach właścicielka świątyni, Rani z Natore, miała sen:

                 Rani śniła, że kamienny posąg Matki Tary opuścił świątynię w Tarapith i poszedł      
                 do Kailasa. Matka Tara wyglądała na bardzo smutną, łzy spływały po jej twarzy a
                 na jej głowie brak było charakterystycznych boskich znamion. Była wyczerpana i
                 oszołomiona. Na jej okrwawionych plecach widać było wiele krwawiących nacięć,  
                 a hieny i szakale zbliżały się do niej, by chłeptać krew z jej straszliwych ran.
          
                 W przestrachu Rani zapytała: O Matko, dlaczego pokazujesz mi te okropne rzeczy?
                  I dlaczego nas opuszczasz?

                  Bogini odpowiedziała: Moje dziecko, byłam na tym świętym miejscu (mahapitha)    
                  od wieków. Teraz twoi kapłani pobili mojego kochanego, szalonego syna, i jako
                  Matka, wzięłam te ciosy na siebie. Zobacz, jak krwawią moje plecy. Pozostaję w    
                  wielkim bólu.. Przez cztery dni głodowałam, ponieważ oni nie pozwolili mojemu
                  szalonemu synowi jeść mojego rytualnego jedzenia. Dlatego przez cztery dni
                  odmawiałam przyjęcia ich ofiar z żywności. Moje dziecko, jak matka może zjeść
                  sama, zanim nie nakarmi swego dziecka? Powinniście w taki sposób celebrować
                  ofiarę w świątyni by najpierw otrzymał jedzenie mój syn, a dopiero potem ja.                  Jeśli  tak nie uczynicie, opuszczę to miejsce na zawsze.

Bama otrzymał zatem pracę kapłana, a ludzie zaczęłi przychodzić do niego; jedni, by oddać mu cześć, inni tylko po to, by go zobaczyć.

Po tym wydarzeniu Bama odprawił modlitwę, a tłum zebrał się, by się ją obserwować. Bama nie trzymał się jednak tradycyjnych reguł: usiadł przed obrazem i rzekł śmiejąc się, „ No co dziewczynko, miałaś dziś sporą radość i wielką ucztę… Ale Ty jesteś przecież tylko kawałkiem kamienia, bez życia; jak więc możesz jeść? I zjadł wszystko, co było ofiarowane Bogini a potem poprosił pomocnika, by ten poświęcił kozła w sposób niezgodny z rytuałem. Nie wypowiedział żadnej mantry w sanskrycie, tylko parę w języku bengalskim. Następnie rzucił trochę resztek jedzenia na obraz, mówiąc: „masz Mateczko, zjedz troszkę”

Brał garść kwiatów, znaczonych pastą z drzewa sandałowego i stawał przed posągiem Bogini. Przeklinał ją, rzucając na nią kwiaty. Te kwiaty były aż mokre od jego łez. Jakkolwiek kwiaty rzucane były ze złością, z nastawieniem by znieważyć Boginię, bez nabożnej recytacji mantr, to same z siebie układały się wokół jej szyi w regularną i piękną girlandę, a ludzie byli zdumieni tą modlitwą pozbawioną mantr, celebrowaną przez szaleńca. Póżniej Bama wchodził w trans, w którym pozostawał cały dzień i wychodził zeń przez cały dzień następny. Nie był kapłanem, który by trzymał się procedur – często wyznaczony czas modlitwy mijał i nikt nie mógł go nigdzie znależć.  Póżniej widywano go, jak w dżungli siedział w transie pod hibiscusowym drzewem, rozprawiającego ze swoją Boginią.

Pewien wieśniak, Nilamadhava, chciał się dowiedzieć, czy Bama jest święty, więc przyprowadził mu prostytutkę Sundari, żeby ta go uwiodła. Zobaczywszy ją, Bama rzekł:
Przyszłaś, Mamusiu! Następnie zaczął ssać jej pierś z taką siła, że wkrótce pokazała się krew. W bólu Sundari krzyczała: „ ratujcie mnie”. Jego czciciele byli zaszokowani zobaczywszy u niego prostytutkę i kazali jej odejść.

Wiele różnych historii o Vamaksepie można znależć u wyznawców  Bengali Shakta. Mówili oni, że Vamaksepa był pijakiem i jadał mięso ze zwłok, które było żródłem jego nadnaturalnych mocy także, że był on w nieustającym stanie bhavavesa przez całe swoje życie. Prawdopodobnie większość historii powtarza motyw jego unikalnej modlitwy przed obrazem Bogini w Jej świątyni, gdy wziął w ręce własną urynę i wylał ją na obraz, mówiąc: Oto święte wody Gangesu.

Inne historie dodają, że Vamaksepa tak odpowiedział wtedy  na protesty tłumu wobec jego modlitwy:

                Czy można o Matce powiedzieć, że jest pozbawiona czci,  kiedy dziecko siedząc    
                na jej rękach, posiusia się lub zrobi kupkę? Czy Matka może o sobie
                pomyśleć, że została w ten sposób pozbawiona czci przez swoje ukochane dziecko?

Inna historia opowiedziana przez wielu informatorów opisuje ceremonię pogrzebową jego  własnej matki:

                Bamdeb medytował pośród ulewy i grzmotów na polu kremacyjnym w Tarapith.
                Osiem mil od tego miejsca, za rzeką Daroga, umarła jego matka. Bamdeb wiedział
                o tym natychmiast, gdyż usłyszał jej głos, gdy umierała. Przepłynął rzekę podczas
                sztormu, aby zabrać jej ciało i popłynął z powrotem, by skremować je w świętym  
                miejscu, w Tarapith. Najbliższa rodzina i krewni protestowali, ale on nie chciał ich   
                słuchać, odepchnął ich na stronę i zabrał ciało. Dziesięć dni po jej śmierci, miały    
                mieć miejsce ostatnie obrzędy i przyjęcie dla setek ludzi. Nadeszły  ciężkie chmury
                i zaczęła się burza. Bamdeb jednak kością nakreślił krąg wokół miejsca stypy
                i żaden deszcz nie wniknął poza jego linię. Wszystko wokół tonęło w deszczu, ale
                całość tego, co w kręgu, pozostała sucha.

To nieustający stan bhava sprawiał, że normalny ceremoniał musiał zostać odrzucony. Bama dzielił oferowane mu jedzenie z psami, szakalami,  krukami i ludźmi najniższej kasty; jadał z tych samych liści  a także posilał się świątynnymi ofiarami na polu kremacyjnym częstując nimi kogokolwiek i cokolwiek by to było. Pił alkohol przez rozbitą szyjkę butelki a czasem prosto z czaszki. Stał się jednak przeto wysoce szanowanym kapłanem i nazywano go Sri Sri Baba Vamaksepa. Wierzono, że osiągnął duchową doskonałość i rozpoznanie przeszłych żywotów.

Był twardy dla uczniów, którzy poświęcali się w niewystarczający sposób:

Pewien człowiek przyszedł i poprosił o inicjację, mówiąc, że chce wyrzec się świata. Bama powiedział mu, by wykąpał się w rzece. Kiedy powrócił Bama  uderzył go, i rzekł mu, rozzłoszczony, by odszedł i nigdy nie wracał. Uczniowie Bamy zaczęli  protestować, ale on wyjaśnił im, że ten człowiek ciągle myśli o swoim biznesie w Kalkucie, nawet, gdy bierze rytualną kąpiel.

Bama posiadał unikalne techniki uzdrawiania: poniższe historie były podawane przez wielu informatorów Shakta.

                Do Bamdeba przyszedł mężczyzna z opuchniętą moszną. Nie miał pieniędzy i       
                powiedział: „strasznie mnie to boli”. Bama wpatrzył się w niego i nagle uderzył  go w                 mosznę. W pierwszym momencie mężczyzna zwinął się z bólu, ale potem
                wyzdrowiał. Gdy jeden z wyznawców został ugryziony przez węża, Bama przyjął
                w transie truciznę w siebie, stając się kompletnie siny. Uzdrowił także innego
                pacjenta, naciskając tak mocno na jego gardło, że uczniom  wydawało się,  iż chce
                go zamordować.

Jego rytuały słynęły ze świętokradczego (ashstriya) charakteru, ale ponieważ były dokonywane w świętym stanie bhava,  przeto miały wielką moc uzdrawiania chorób, niszczenia epidemii, zatrzymywania naturalnych katastrof, co robiło wrażenie na tłumach.

Kiedy w stanie bhava,  w Kalkucie, w świątyni Kalighat, próbował na ramionach wynieść kamienną statuę Bogini Matki, zatrzymany przez kapłana wykrzyczał: „Nie chcę waszej czarnej Kali! Wygląda jak demonica, która przyszła, by kogoś pożreć! Moja Mateczka Tara jest piękna, ma małe stopy. Nie chcę waszej czarnej Kali – moja Akasa Tara mi wystarczy!”
Ludzie przywoływali go do siebie, prosili, by odprawiał modlitwy przy ich domowych obrazach, chcieli je ożywić, poprzez jego bhava.  Zapadał w trans, gdy odwiedzał ich posągi, ale często nie odprawiał nabożeństwa ani nie wypowiadał mantr. Zwykł głośno przyzywać Matkę, wykrzykując głośno w powietrze jej imię i wielu obserwatorów widziało, jak statua przybiera nagle ludzkie kształty. Był w stanie wytworzyć nastrój tak pełen mocy, że nawet najbardziej sarkastyczni obserwatorzy, którzy przybyli, by się pośmiać, byli pod silnym wrażeniem tego, co widzieli.

Promode Chatterji przeprowadził wywiad z Bamą, który praktykował jedną z form kundalini yogi. Autor przedstawił pewne idee w nauczaniu Bamy  w swojej książce, traktującej o spotkaniach ze świętymi pt. Tantrabhilasir Sadhu-Sangha:
                
Mateczka (Bogini Matka) pozostaje w uśpieniu w muladhara chakra, jeśli ona nie jest przebudzona, któż inny mógłby dać ci wolność? Tylko ona może to zrobić. Pierwsza oznaka przebudzenia kundalini jest taka, ze osoba nie czuje się usatysfakcjonowana zwykłym sposobem życia; człowieka ogarnia wielkie pragnienie wydostania się z tych ograniczeń. Przebudzenie kundalini daje wielką przyjemność, rodzaj przyjemności, którego zwykły człowiek nigdy nie osiągnie.. aż przejdziesz przez to i będziesz się poruszał od jednej czakry do drugiej; poczujesz wtedy, w jak zróżnicowany sposób manifestują się  bhava Kundalini Śakti. Co jednak ważne, to rodzaj bhava, jaki wytwarza się w rezultacie działania Kundalini Śakti w każdej z czakr, inny w każdej z nich i dopiero odczucie tych wszystkich bhava przynosi taki stan błogości, którego nie da się opisać.

Vamaksepa czuł, że podczas śmierci duch opuszcza ciało przez kanał w kręgosłupie, a następnie przez otwór w czaszce i wchodzi w stan pustki i pokoju nirvikalpa samadhi.
To dom Matki Tary, który istnieje poza materialnym światem, w światach niebiańskich, to dom Bogini Kali. Łaska Tary jest konieczna do osiągnięcia tego stanu.

Nawet w późniejszym życiu zachował takie szaleństwo, jak w latach swojej młodości. Zwykł chadzać w ulewnym monsunowym deszczu i pośród grzmotów wołać Matkę, bądź przeklinać ją. Zdarzało mu się zebrać w jednym miejscu wszystkie ciepłe ubrania i szale, jakie mógł znaleźć,  a które  podarowali mu jego zwolennicy i rozpalić z nich ognisko. Kiedy płomienie strzelały wysoko w górę, zaczynał krzyczeć ze szczęścia: „zobaczcie jak świetlisty jest obraz Matki Tary w płomieniach!” Uczniowie chcieli go powstrzymać ale on powiedział im, że właśnie celebruje ofiarę ognia (homa) przy użyciu ubrań.

Krótko przed śmiercią, stał się zamknięty w sobie, większość czasu spędzał w transie i na medytacji. Zaprzestał rozmów ze swoimi uczniami, mówiąc z rzadka tylko o śmierci i o Matce Tara. Jego miłosno-nienawistna relacja z Nią trwała nieustannie, do samej jego śmierci w 1911 roku.

Bamaksepa był to Shakta o silnych szamańskich tendencjach, który stał się symbolem pobożności dla milionów wierzących bengalskich Shakta.  Boskie szaleństwo było obecne w nim od dzieciństwa, kiedy to kamienny posąg Bogini nie chciał mówić do niego. Był powiązany z nieczystością w różnych postaciach (dzielenie się jedzeniem z szakalami, jedzenie mięsa ze zwłok, odmawianie kąpieli, używanie uryny do rytuałów, prowadzenie pogrzebów, codzienne spożywanie alkoholu i haszyszu) oraz szamańskimi mocami (czytanie z myśli, posiadanie wiedzy o odległych rzeczach, widzenie widm, dusz, dakiń, jogów, posiadanie umiejętności w dziedzinie magii naturalnej i uzdrawiania). Jego uzdrawianie zawierało często akty agresji: jeden  z pacjentów został uzdrowiony po uderzeniu w jądra, inny po podduszeniu. Techniki jego nabożeństw także zawierały agresywne elementy: przeklinał tak bogów jak i wierzących, rozpalał ognie, w których miał wizje. Jednak jest to święty,  w którym wielu Śakta widziało ideał dziecka Matki, wierny swojej Bogini bardziej niż każdy inny na tym świecie.

Ludzie Zachodu mogą mieć problemy ze zrozumieniem indyjskiej tradycyjnej pobożności, gdzie pobożność jest źródłem obu typów potężnych emocji, tak pozytywnych jak  i negatywnych. Aczkolwiek z indyjskiego punktu widzenia prawdziwe oddanie się bogu oznacza totalne zaangażowanie i  całkowite uzależnienie się od niego lub od niej,
we wszystkim. Akceptacja  negatywnych emocji jako elementu pobożności, wraz z towarzyszącymi im emocjami pozytywnymi, prowadzi do pewnego rodzaju obsesji, gdzie koncentracja na bogu staje się niemal jogiczna. Ta sama intensywność  koncentracji jest uprawiana przez praktyka jogi, ale już bez silnego, emocjonalnego elementu stając się zwyczajnym elementem ścieżki pobożności.

Z tantrycznego  punktu widzenia nieobliczalne zachowanie może być interpretowane na dwa sposoby. Drugi lub „bohaterski „ stopień Tantry, gdy ktoś już wyszedł poza normalne ludzkie pragnienia, usiłując wyzwolić się z moralnych konwencji społeczeństwa,  osiąga to poprzez rytualne przeprowadzenie pięciu zakazanych działań. Takie rytualne działanie jest zazwyczaj wysoce kontrolowane  oraz dyscyplinowane poprzez skoncentrowane użycie mantr i wizualizacji. Aczkolwiek szalony święty obywa się bez „rytualnej” działalności i chaotycznie gwałci normy społeczne w celu zburzenia konwencjonalnej natury normalnej ludzkiej świadomości i doznania  rzeczywistości boskiej. Takie dziwne zachowanie ma także dodatkowe zalety w postaci uniknięcia niechcianej uwagi ciekawskich, którzy zostawiają sobie dużo czasu na religijne praktyki.

Druga interpretacja jest taka, że szalony święty wkroczył na trzeci stopień tantrycznego rozwoju (divine bhava)  kiedy jest on identyfikowany z boską rzeczywistością i dlatego całkowicie znajduje się poza sferą ludzką. W zachowaniu nie przestrzega on praw i wzorców, a dla ludzi z zewnątrz jest ono tylko chaotyczne. Mówiąc jasno, oba etapy są niebezpieczne, gdy rozpatrywać je z punktu widzenia norm społecznych

Zrozumienie prymarnego celu Tantry może pomóc outsiderom przy odnalezieniu sensu w działaniach takich świętych jak Bama. W przeciwieństwie do wielu zachodnich autorów, którzy wierzą, że Tantra jest przede wszystkim skoncentrowana na seksie i seksualnych rytuałach, o wiele ważniejszym celem Tantry pozostaje zmierzenie się z największym duchowym wyzwaniem życia – strachem przed śmiercią. Seksualność jest namiętnością,  którą tantrycy odizolowali poprzez uduchowienie aktywności seksualnej za sprawą kompleksowych działań rytualnych. W ten sam sposób tak potężna emocja, jaką jest strach – i której szczytową formę stanowi strach przed śmiercią – mogą być kontrolowane poprzez  tantryczne rytuały.

Taki jest właśnie powód dla którego wielu tantryków w Zachodnim Bengalu spędza tyle czasu na polach kremacyjnych medytując na zwłokach i siedząc na nieboszczykach o północy, modląc się do bóstw z pogranicza życia i śmierci (Kali i Tara) i komunikując się z duchami. Nieustanne powiązanie ze śmiercią redukuje, a nawet eliminuje strach przed nią. Te  działania skupiają również tantryczny umysł  na ulotnej naturze życia i motywują praktykującego tantrę do poszukiwania stanu świadomości, który istnieje poza życiem i śmiercią, a więc poza dualizmem, który w nich tkwi.

Vamaksepa ucieleśnia nieortodoksyjną ścieżkę Tantry w Bengalu, czasami określaną jako Tantrę lewej ręki. To jest ścieżka chaosu, która łączy w sobie ekstrema namiętności, jednocząc przeciwieństwa nienawiści i oddania, świętego i świętokradczego, wreszcie –  życia i śmierci.

                                                                                                  opracowanie  Anna Jeziorska