Robert Zoller o systemach astrologii praktycznej

Robert Zoller

wywiad: Gary Phillipson z Robertem Zollerem, latem 2002 na Zjednoczonym Kongresie Astrologicznym, Floryda USA.
Do publikacji włączone zostały również fragmenty wywiadów z The Mountain Astrologer.

Robert Zoller – absolwent  City College of New York Instytutu Badawczego Średniowiecza i Renesansu. Wybitny astrolog i praktyk filozofii okultyzmu. Autor książki Narzędzia i techniki astrologa średniowiecznego (Tools&Techniques of the Medieval Astrologer, t.I-III). Rektor Akademii astrologii średniowiecznej i praktycznej astrologii predykcyjnej. Prowadził warsztat i wykłady w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Australii, Nowej Zelandii, Anglii, Irlandii, Niemczech, Południowej Afryce i Federacji Rosyjskiej.

obrazki2/zoller robert_hor.jpg

P> Jak Pan zainteresował się astrologią?

RZ> Pamiętam, miałem wtedy 16 lat, kupiłem wtedy swoją pierwszą astrologiczną książkę: Eduard Lindo Astrologia dla każdego albo coś w tym rodzaju. Zainteresowałem się astrologią, ponieważ czytałem i pisałem o morfologii i folklorze, a wtedy akurat natknąłem się na ideę magii, oraz astrologii – jako dziedziny magii.
Tak więc, myślę, że na początku, będąc jeszcze dzieckiem, zetknąłem się z magią, a potem uznałem, że aby zrozumieć czym jest magia, należy mieć pojęcie o astrologii.
Uczyłem się u Zoltana Masona. Uczył mnie tego, co można nazwać astrologią współczesną: mieszanki astrologii psychologicznej i predykcyjnej. Zoltan był emigrantem z Europy centralnej (był Węgrem), jego korzenie były europejskie.  Jego astrologia była wymagająca, sroga i nie bardzo optymistyczna. Jak wiadomo, w Stanach ludzie są nastrojeni optymistycznie, niezależnie od okoliczności. Jego styl spodobał mi się, tym nie mniej orientowałem się, że to, czego on uczy, jest astrologią współczesną.
Zoltan był właścicielem księgarni i pewnego razu znalazłem w niej Przewodnik astrologa, w którym zamieszczono 146 aforyzmów Guido Bonatti. Zrozumiałem, że znalazłem prawdziwą astrologię. Zapytałem Zoltana, jak mam dotrzeć do głębi i zrozumienia prawdziwej astrologii; odpowiedział, że powinienem opanować języki klasyczne: grecki, łacinę, hebrajski, arabski, a także niemiecki i francuski, aby mieć dostęp do właściwego materiału.
Tak więc, powróciłem do szkoły i opanowałem łacinę. Podczas tej nauki, Zoltan Mason zaczął dawać nam wykład wg 21. Księgi Astrologia Gallica Jeana Baptisty Morin de Villefrancha, który nazywał siebie Morinusem. Tak oto zobaczyłem, że Morinus był reformatorem starego materiału, który znalazłem u Bonattiego w Przewodniku astrologa. Tym, co spodobało mi się u Morinusa, w jego pracy, była jego racjonalność. Jego surowość, jego dyscyplina i jego spojrzenie filozofa, oparte na filozofii Arystotelesa.
Było to w 1973 roku, mniej więcej w tym czasie zacząłem przekładać teksty z łaciny.


 Zoltan Mason       

P>  Czym jest astrologia, z pańskiego punktu widzenia?

RZ> Astrologia jest – praktycznym zastosowanie metafizyki, metodą, z której pomocą można, stosując pomiary i obserwacje, zobaczyć przejawy Boga za pośrednictwem siedmiu planet, poprzez planety septenera. A siedem planet – to siedem aspektów sakralnego bytu. Astrologia – to praca i współdziałanie z Boską Wolą.

P> Jak Pan ocenia to, że astrologowie, szczególnie astrologowie świata zachodniego, niezwykle sobie cenią wolną wolę; mają oni problem z przyjęciem idei, że coś w tym świecie jest zdeterminowane. Niechaj nawet będzie to Boska wola, ale mimo wszystko nie jest to ich własna wola. Jak średniowieczna astrologia znajduje swoją rację bytu we współczesnym systemie światopoglądowym?

RZ> Astrologia średniowieczna nie ma z tym nic wspólnego. Astrologia średniowieczna – to astrologia Guido Bonatti, astrologia wywodząca się od Abu-Mashara, Mash’Allaha, i wielu innych autorów arabskich. Jest to astrologia wyraźnie deterministyczna. Abu-Mashar, w swoim Wielkim Wprowadzeniu mówi, że owszem, macie wolną wolę, lecz jeśli odwołamy się do rozważań realistycznych, to w istocie, nie macie tej wolnej woli zbyt wiele. My myślimy, że mamy wolną wolę, lecz w samej rzeczy, nasza wolna wola jest wielce względna.
Prawdziwa wolna wola zawarta jest w tym, – i tutaj, myślę, łączą się wszystkie tradycje również obecnie, a ja powtarzam tak za nimi – a więc, zawarta jest w wyborze pomiędzy szatanem a Chrystusem. Problem wolnej woli w sensie religijnym niezupełnie zgodny jest z rozumieniem wolnej woli w znaczeniu sekularnym (świeckim). W świeckim pojmowaniu wolną wolę rozumie się jako całkowity brak ograniczeń, czynienie wszystkiego na co mamy ochotę. I nie myślę, że jest to słuszne rozumowanie. A w kontekście New Age, korzenie wolnej woli tkwią w racjonalizmie i sekularnym pojmowaniu problemu.
W religijnym kontekście wolna wola oznacza wybór między służeniem Chrystusowi bądź służeniem diabłu. Takie jest stanowisko chrześcijańskie. Podejście judaistyczne związane jest ze studiowaniem Prawa, Tory lub Talmudu bądź rezygnacją z takiego nastawienia; buddyjskie pogląd ma swoje racje, a wydaje mi się, że dla hinduistów ten problem w ogóle nie istnieje. Lecz sekularne zachodnie nastawienie, charakterystyczne szczególnie dla Stanów Zjednoczonych, polega na tym ,że możesz być tym, kim chcesz być. Tak samo, mniej więcej, myślą zwolennicy New Age. Każdy więc wkłada w to pojęcie coś własnego.

P> Pan studiuje astrologię średniowieczną, źródła średniowieczne, źródła arabskie i stara się spożytkować ich moc w świecie współczesnym. Tak?

RZ> Tak.

P> Czym jest astrologia średniowieczna dla współczesnego astrologa: nową techniką, odmiennym sposobem myślenia, a może jednym i drugim?

RZ> Owszem, astrologia to zarówno technika, jak i filozofia. Jednak, po pierwsze, technika potrzebna jest po to, aby opracować odpowiednią prognozę. Właściwa technika oznacza, że możesz prawidłowo obliczyć horoskop. To, co wydaje mi się niezwykle ważne i co zazwyczaj wywiera na mnie wrażenie, zawarte jest w prawidłowości: przystępując do analizy predykcyjnej odnajdujemy regularnie powtarzające się stereotypy, które odnajdujemy w naturze i we wzorcach ludzkich postaci i ludzkiego postępowania, pewne powtarzające się szablony – wszystko to razem nazwiemy z angielska pattern. Otóż, elementy pattern’a zawierają w sobie wzorce powtarzalne. I oto, gdy odnajdujemy te powtarzające się szablony postępowania, to zaczynamy pojmować, że niewiele jest tego, co nazywamy „wolną wolą”, i to budzi w nas lęk. Ja też się tego boję. Tego obawia się znaczna ilość ludzi, gdy docierają oni do zrozumienia tej prawidłowości. Lecz tylko od tego strachu może rozpocząć się prawdziwa praktyka duchowa.
Dlatego, że strach wobec Prawa – to początek mądrości. Dlatego, że Bóg – Stwórca jest odpowiedzialny za te powtarzające się patterny postępowania. I właśnie wówczas, gdy zaczynamy uświadamiać sobie ten fakt, że działamy w tym świecie i działamy właśnie w określony sposób, to możemy skierować się ku praktyce duchowej, zaczynamy pojmować realną konieczność roboty nad rozwojem duchowym. I ta praktyka duchowa staje się fundamentem naszej pracy ku radzeniu sobie z naszymi skłonnościami. Astrologia, dla mnie, to uświadomienie sobie konieczności praktyki duchowej.
Podoba mi się postawa Różokrzyżowców, którzy mówili, iż zanim mądrość zostanie osiągnięta, konieczne jest zrozumienie trzech wiodących ku niej jakości, a te prowadzą nas ku mądrości. A należy też wiedzieć, że nawet po opanowaniu tych trzech jakości, mądrość niekoniecznie zostanie nam dana. Lecz jeśli mądrość  objawia się, to te trzy jakości powinny być osiągnięte jako warunki wstępne: bojaźń Boża, czyli uznanie, że powtarzalność sposobów postępowania jest faktem; obecność Stwórcy wewnątrz mnie; uświadomienie sobie, że jestem istotą stworzoną.
Następne stadium to – poznanie samego siebie. A to oznacza uznanie faktu, że to ja sam jestem przyczyną wszystkich powtarzających się patternów zachowania, i wówczas pojawia się zrozumienie, że wewnątrz mnie nie są one koniecznością; a jeśli pójdziemy nadal w tym kierunku, to zobaczymy, że wewnętrznie nie jesteśmy zdeterminowani; i wtedy odnajdziemy miłość, uznamy Jedynego, zaakceptujemy też innych ludzi.
I jeżeli znajdujemy uznanie, co do tego faktu, pośród innych ludzi i obdarowani zostajemy miłością, zjednoczeniem i wzajemnym wsparciem, i ludzie widzą siebie we mnie, i ja widzę ich w sobie, to otrzymujemy to, o czym mówili różokrzyżowcy – uniwersalność „ja” i uniwersalność Jedynego, i spotykamy się we współpracy i solidarności z innymi ludźmi. I myślę, że to właśnie mieli na uwadze różokrzyżowcy, gdy mówili o uniwersalności „ja” i uniwersalności Jedynego oraz o wspólnocie i solidarności wszystkich ludzi. Myślę, że to właśnie jest początkiem mądrości.
Tak więc – pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie Prawa Bożego, drugim krokiem – uświadomienie sobie siebie samego i trzecim krokiem jest – miłość.

P> Współcześni astrologowie, którzy chcą uchodzić za „naukowych”, odrzucają starą astrologię, ponieważ jest „magiczna”, nie naukowa. Chcą stworzyć nową, naukową astrologię i z tego też powodu odstępują od tradycji. Co pan o tym sądzi?

RZ> Zdefiniowanie magii jest wielce skomplikowane. Samo słowo „magia” wywodzi się z tradycji perskiej, z zoroastryzmu, od słowa „mag”, które jak rozumiem ma jakiś związek z mocą, dzięki której magowie robili to, co chcieli.  Lecz takie pojmowanie magii jest zbyt ograniczone, ponieważ upraszcza się merytoryczną treść definicji, sprowadzając ją do magów i Persów. Słyszymy też o jakieś „egipskiej magii” lub „magii babilońskiej”, magii santerii czy brucherii (santeria, brucheria – rodzaje kultów magicznych w Ameryce Łacińskiej i na wyspach mórz południowych; santeria – analog woodu na Jamajce), oraz różnych tradycji afrykańskich – krótko mówiąc, pojmowanie tego terminu jest bardzo obszerne.
Myślę więc, że mądrze będzie odrzucić słowo „magia” i zastąpić je słowem „nauka” lub sapientia (mądrość), czymś pośrednim między tymi dwoma pojęciami. Jeśli nawet tak postąpimy, to jakie jest realne znaczenie tej idei?  Problem pozostanie, to jasne.
W Trzech Księgach filozofii okultnej Henryk Cornelius Agrippa przedstawia ideę, że dokonywanie cudów częstokroć związane jest nie tyle z nadnaturalnymi możliwościami, lecz z umiejętnością manipulowania energiami bądź podmiotami (lub potentia), mocami, które ukryte są w rzeczach, i  które nie są znane zwykłemu człowiekowi. W rezultacie moich badań i rozmyślań na ten temat, doszedłem do przekonania, że magia lub sapientia rzeczywiście dają takie możliwości, aby czynić to, czego inni ludzie dokonać nie są w stanie, gdyż nie wiedzą, jak to zrobić.
Powinno to wyjaśnić problem magii i wystarczy, aby zdemistyfikować pojęcie magii. Jeśli jednak rozmawia się z ludźmi o koncepcji magii, to w gruncie rzeczy nie chcą oni wiedzieć, co to słowo znaczy, a także nie chcą, aby ktokolwiek to wiedział.
Wyraźnie widać,  jak prymitywnie ludzkość pojmuje tę koncepcję: mamy w sobie coś takiego, co pozwala nam dokonywać  czynów bohaterskich bądź niezwykłych – a nie mamy nazwy dla takich możliwości, brak jest też pojmowania istotnych przyczyn owych niezwykłości, lecz wierzymy, że coś takiego istnieje.
A dokąd dotarli praktycy?  Wymienię tylko Johna Dee, Faustusa, Henryka Corneliusa Agrippę, Marcilio Ficinio i Paracelsusa, jako ludzi, którzy posiadali takie umiejętności i potrafili z nich korzystać. Znam wielu hinduskich i chińskich praktyków, którzy wiele potrafią, lecz nie będziemy wymieniać ich nazwisk, ponieważ mówimy o naszych współczesnych, a przecież historycznie jestem rozmiłowany w Filosofia Occulta Agrippy, w traktacie Picatrix i zakochany w Paracelsusie.
Jestem przekonany, że astrologia stanowi również część tego wysiłku magicznego. Jednym z błędów, który popełniają praktycy New Age, jest to, że nieumiejętnie uczestniczą w sekularyzacji i  demistyfikacji, które są typowe dla współczesnego redukcjonizmu. Astrologia sprowadzana jest, redukowana do psychologii, która sama w sobie jest niezwykle kruchą hipotezą, gdyż sprowadzić ją można do wizji mentalnych (akceptując jej twierdzenia), bądź niektórzy próbują sprowadzić astrologię do dziedziny nauk przyrodniczych.
Mam na uwadze to, że, w każdym poszczególnym przypadku, można wykazać, iż stan aktualny pozostaje w zgodnej relacji z przyczyną astrologiczną, a przecież więź pomiędzy planetą, gwiazdą i stanem subiektywnym jest mistyczna. Ja sam, osobiście, jestem przekonany, że jedyną drogą, która prowadzi do zrozumienia istoty rzeczy, jest przemiana w świadomości praktykującego. Nie chodzi o zwyczajną zmianę nastawienia, mam na względzie przemianę radykalną, którą można osiągnąć dzięki praktyce Jogi bądź przez inne praktyki, które oddziaływają na duszę analogicznie do Jogi. Widzę, że wewnątrz serca istnieje źródło, z którego bierze początek siedem strumieni. Owe siedem strumieni są nosicielami mocy planetarnych. Wywierają one wpływ na materię, a cały ten proces pływów owych siedmiu strumieni z jednego źródła, jest w pewnym sensie urzeczowiony, materialny.
Wszystkie te pływy, razem wzięte, pozostają nierozpoznane, więc w większości przypadków dokonuje się to, co pojmujemy jako oddziaływanie planet i gwiazd na duszę, a my wciąż słabo uświadamiamy sobie, że dusza, tak czy owak, jest nierozerwalnie związana z wydarzeniami zewnętrznymi. Sam nie wiem, jak to się dzieje. Nieufnie odnoszę się do ludzi, którzy myślą, że problem ten jest już rozwiązany: w jaki sposób nieprzejawione energie, które płyną przez serce, stają się wpływami astrologicznymi i, w końcu, zakorzeniają się w rzeczach i sprawach naturalnych. W tym procesie tkwi tajemnica, a ja sam już zęby zjadłem badając te tajemnicze powiązania. Z jednej strony, fascynują mnie tajemnice, z drugiej zaś staram się, jak przeklęty, odgadnąć ich treść i znaczenie. I jeśli udaje mi się tego dokonać, to, szczerze powiem, sam nie wiem, co mam zrobić z odkrytym rozwiązaniem.

P> Tak więc, docieramy do stwierdzenia, że w serdecznym centrum procesu astrologicznego ukryta jest tajemnica, i nie wiemy, na jakiej drodze wnikania otrzymujemy rezultat. Innym słowy mówiąc, wiele zależy od samego astrologa, a nie od przyczyn zewnętrznych. Zapewne warto przytoczyć aforyzm Williama Lilly: "Im bardziej sakralna jest twoja sztuka, im bliżej jesteś Boga, tym dokładniejszy będzie twój werdykt”.

RZ> Tak, myślę, że współcześni astrologowie utracili to. Nie tylko astrologowie, lecz ludzie współcześni, którzy uwikłali się w magię, alchemię, Qabbalah i tym podobne metody. W warunkach epoki Oświecenia, na skutek naszego cynizmu i humanizmu, usunęliśmy Boga z naszego wizerunku świata. Jest to, zgodnie z moim przekonaniem, wielki błąd.
Nie tylko Lilly mówił o tym, co pan właśnie zacytował, lecz wielu tradycyjnych praktyków sztuki nie-zachodniej zawarło w swojej sztuce poważny sakralny wgląd w pracy, którą wykonują. Nie konceptualizują to jako psychologię, lecz jako ważne źródło, lub jako bóstwo, lub jako ducha sztuki; mają po temu w sobie dostatecznie wiele pokory.
Jedna z lekcji, jaką otrzymałem odnośnie astrologii, to istotna potrzeba pokory, istotny wymóg, aby podporządkować wolę indywidualną woli wyższej. Nie była to łatwa dla mnie lekcja, i nie mogę powiedzieć, że już sobie z nią poradziłem, tym nie mniej myślę, że to powinno być przyswojone i stosowane. Zazwyczaj, praktycy religii tradycyjnych, przed przystąpieniem do rozwiązania problemu, który został im przekazany do wglądu, przystępują do modlitwy.
Przed rozpoczęciem przekazu przepowiedni i przed każdym istotnym impulsem ku predykcji, zawsze wiodące miejsce zajmuje modlitwa. Współcześni okultyści zawsze mogą zastosować dowolną metodę tradycyjnej praktyki, stosują się do zaleceń dotyczących każdej technicznej zasady, aby osiągnąć właściwy rezultat, a jednocześnie pozostawiają za burtą modlitwę.
Kiedy współcześni okultyści starają się postępować zgodnie z zasadami praktyki tradycyjnej, to starają się znaleźć, w miarę możliwości, prawo lub regułę matematyczną, z której mogą skorzystać,zamiast modlitwy. Znaczy to, że starają się przykrawać całokształt problemu do matematyki binarnej, bądź też jakiegoś innego rodzaju całkowitej redukcji i koncepcji naukowej, a może to zrobić indywidualny ludzki umysł, natomiast nie podejmują wysiłku, aby uzyskać właściwy stan indywidualnego operatora.
To stary problem w kulturze zachodniej. Albert Wielki i Tomasz z Akwinu zwracali na to wyraźnie uwagę, zwłaszcza w rytualnym odprawiani mszy: koncepcja ex opera operanto (to skutkuje, bo było zrobione) czy też ex opera operantis (to skutkuje za przyczyną operatora) związana jest z pytaniem: co też dzieje się podczas mszy. Czy dzieje się właśnie dlatego, że precedens został wykreowany śmiercią Chrystusa i Zmartwychwstaniem, czy też dzięki stanowi i cechom charakteru kapłana? Z cynicznego punktu widzenia (możliwe, że to mądry punkt widzenia), decyzja kościoła katolickiego głosiła: to dzieje się dlatego, że działo się wcześniej, a nie później, więc to znaczy, że jeśli to działa, to dlatego, iż precedens został stworzony przez Chrystusa.

P> W społeczności astrologów funkcjonuje całe spektrum poglądów; jeden z nich głosi, że astrologia jest po prostu zestawem procedur, które w całości mogą być sprowadzone do programów komputerowych, nie tracąc z tego powodu nic istotnego. Inni astrologowie, tacy jak Nicola Campion i Jeffrey Cornelius, twierdzą, że często zdarza się, iż prawidłowa predykcja została opracowana w oparciu o niewłaściwie sporządzony horoskop. Co Pan uważa na ten temat?

RZ> Byłem bity, od czasu do czasu, przez tych samych osobników, którzy uważają, że astrologię można sprowadzić do matematyki. Przyznam, że nawet teraz znajduję w tej idei coś frapującego. W takim podejściu zachęcające jest to, co nazywam utratą wartości: oni myślą, że „ja mogę zrobić coś bez czyjegokolwiek pozwolenia na zrobienie tego, bez subordynacji wobec kogokolwiek i czegokolwiek”. To takie preludium do pieśni, której lejtmotyw głosi: „A idźcież wy wszyscy do diabła!”.
A więc, racjonalnie, nie mogę wspierać idei, że astrologia może być zredukowana do techniki programu komputerowego. Mózg człowieka jest zdolny doświadczać i postrzegać niuanse, które dla programu komputerowego są niedostępne i, mam nadzieję, nigdy dostępne nie będą. Sama procedura opracowania i przekazania werdyktu o horoskopie, bądź o rozwiązaniu dowolnego problemu egzystencjalnego, zawiera w sobie skomplikowane trudności, którym nie podoła prosta kwalifikacja  czy też oprogramowanie komputerowe.
Nigdy nie należy zgadzać się na propozycję, aby na podstawie nieprawidłowo sporządzonego horoskopu opracować właściwy werdykt. Aby wykonać tę pracę prawidłowo, w pełnym wymiarze i sensownie, niezbędny jest niezwykle wysoki poziom wiedzy; aby dostrzec  i przekazać  werbalnie właściwą informację, niezbędne jest głębokie, pochłaniające uwagę skupienie podczas czytania zapisu horoskopu. Tego nie można osiągnąć za pomocą sztucznej inteligencji.
Jeśli chodzi o mój osobisty stosunek do czytania „nieprawidłowo sporządzonego horoskopu”, to podoba mi się postawa Jeffreya Corneliusa i Nicolasa Campiona, sam jednak przebywam pośrodku, pomiędzy tymi dwoma punktami widzenia. Uważam, iż pomiędzy surowym determinizmem, z jednej strony, a całkowitą dowolnością oraz intuicją, z drugiej strony, nie ma dla mnie miejsca i nie znajduję w sobie po temu sympatii.
Widzę, że jest jeszcze trzecie podejście do tego tematu: coś, co – pomimo impulsu mistycznego – jest przyczyną sprawczą działania;  lecz nie jestem pewny, że wiem, co to jest.

P> Który z systemów astrologii jest według Pana najbardziej efektywny?

RZ> Myślę, że każdy z systemów astrologicznych jest zasadny w tej mierze, w jakiej potrafi tego dokonać. Jestem pod dużym wrażeniem astrologii hinduskiej; poważnie odnoszę się do astrologii psychologicznej i jej podejścia do problemów, lecz mnie samego psychologia nie interesuje! Uważam, ze psychologia jest, sama z siebie, fałszywym systemem poznawczym, chociaż, co się tyczy motywacji ludzkiego postępowania, to astrologia psychologiczna spełnia swoje zadanie.
Z drugiej strony, myślę, że powinniśmy korzystać z tych tradycji, które zawarte są w naszym kręgu kulturowym. Tak więc, astrologia średniowieczna jest metodą lepszą i bardziej skuteczną, niż astrologia New Age lub tak zwana „współczesna” astrologia, która, według mnie, doświadcza upadku w porównaniu z astrologią średniowieczną, a jestem w stanie to udowodnić.
Nie jestem takim staromodnym, anachronicznym opozycjonistą, gdy o tym mówię; jestem jednym z tych, którzy myślą, że autentyczne doświadczanie sytuacji aktualnej zawiera w sobie przeszłość i przyszłość, a także: iż to, co było prawdą, nieustająco prawdą jest, a to co będzie prawdą, też jest  prawdą i że tylko to, co istnieje – istnieje. Możemy  więc znaleźć wartości w astrologii, która istniała w XII – XV stuleciach, a z punktu widzenia astrologii predykcyjnej astrologia średniowieczna jest bardziej skuteczna i prawidłowa niż każda z nowomodnych form współczesnej astrologii zachodniej.
Z tego punktu widzenia, właściwe jest odwołanie się do analogii z muzyką: jeśli zaczniemy uczyć się muzyki, to musimy zaczynać od klasyki i nieźle trzeba się napocić, aby zacząć eksperymentować i stać się muzykiem jazzowym. Obecnie, oryginalni muzycy jazzowi nie postępują w ten sposób, oryginalni muzycy rockowi również; nie uznają oni żadnych ograniczeń i są przekonani, że  można robić wszystko, na co ma się ochotę. Tak oto, tworzymy sytuację, w której człowiek może robić, co chce i najlepsze jest własne przekonanie i własne rozumienie rzeczywistości.
Moje przekonanie i rozumienie sytuacji w astrologii polega na tym, że muszę najpierw zbudować solidny fundament pod średniowieczne techniki astrologiczne (które uważam za bardziej skuteczne, niż techniki greckie i babilońskie oraz techniki New Age), a następnie adaptować je, zgodnie z moim pojmowaniem; a szczególnie dotyczy to planet wprowadzanych współcześnie do systemu.

P> Jak można włączyć współczesne planety do systemu? Czy należy tak postępować i czy można je łączyć, w pracy, z planetami astrologii tradycyjnej?

RZ> Nie ma takiej konieczności, aby włączać je do systemu. W systemie nie są one niezbędne. Można być dobrym astrologiem, nie odwołując się do planet współcześnie notowanych w astrologii. Można z nich korzystać, jeśli tego się nauczyliśmy; nie twierdzę, że nie powinniśmy z nich korzystać, lecz także nie mówię, że powinniśmy z nich korzystać.
Hindusi mają wspaniałą astrologię bez tych planet. Zachód włączył te planety w swoją praktykę, ale nie myślę, że dzięki temu stała się ona lepszą. A co się stało, w samej rzeczy, wraz z pojawieniem się planet współczesnych? Tylko to, że jeśli czytamy literaturę, która pojawiła się po odkryciu planet współczesnych, to mamy z tego tylko nowy temat. I jest to temat Nowych Niebios i Nowego Świata. To znaczy, że jeśli mamy Nową Erę, to mamy Nowe Niebo. Pojawiają się nowe wartości. To po prostu utopia. Idea, że nowe prądy jakoś odzwierciedlane są w niebie. To znaczy, że odkrycie nowej gwiazdy wnosi zmianę i modyfikuje niebiosa.
I utopiści patrzyli na niebiosa  bez sensownego rozsądku, a za każdym razem, gdy odkrywano nową planetę: Urana, Neptuna, Plutona, ogłaszali wszem wobec, że nadeszła nowa era. To znaczy, że pojawiły się nowe możliwości dla realizacji nadziei, o które ludzie walczyli przez stulecia, tysiąclecie po tysiącleciu: idealny stan społeczności ludzkiej, Nowe Jerusalem. Pamiętam, jak czytałem materiały pewnego Zakonu w Chicago, poczynając od 80.lat XIX stulecia do 30.lat XX stulecia. Zapowiadali nadejście socjalizmu w USA w 1940.latach, wskazując na tranzyt Urana przez Bliźnięta. A teraz żyjemy w XXI stuleciu i Stany Zjednoczone nie są społeczeństwem idealnym, rajem. Myślę, ze można być nieco cynicznym wobec tych idei.

P> Tak, możemy powiedzieć, że współczesne planety nie wnoszą niczego istotnego do systemu, ponieważ system jest idealny i nie wymaga żadnych uzupełnień. A jednak, jak Pan myśli, czy oprócz utopijnych idei ma znaczenie obecność w Systemie Słonecznym dziesięciu planet? Czym to jest i jakie ma znaczenie?

RZ> Klastery (klaster, od. ang. cluster lub używany w niektórych zastosowaniach polski odpowiednik – zgęstek, to zgrupowanie przestrzenne lub powiązanie systemowe mniejszych obiektów w jeden większy), tak samo jak asteroidy. Trzy planety, chociaż, co się tyczy Plutona, to jeszcze nie wiadomo, czy to planeta, czy tylko kamienie, tak samo jak asteroidy i komety, które wciskają się do systemu. System podstawowy to system septenera. Mogę tylko zaproponować: system septenera – to główny system naszej realnej rzeczywistości. Oczywiście, można temu zaprzeczyć, twierdząc, że to nie septener: są inne planety, asteroidy itp., a będą odkryte kolejne, gdyż co chwilę odkrywa się nowe ciała niebieskie. Jestem przekonany, ze  najważniejsze jest uznanie zasad głównych, które z natury rzeczy są oparte na siódemce. Powinniśmy uznać  zasadę główną, fundamentalną. Myślę, że mamy do czynienia z układem opartym na dziesiątce i na siódemce, a one pracują i skutkują wspólnie, razem. Problem w tym, jak one pracują?
Proszę mi pozwolić odwołać się do gwiazd stałych, aby to wyjaśnić.
Wiemy, że istnieją dokładnie opisane gwiazdozbiory zodiakalne i to one zajmują główne pozycje na niebie. Jednocześnie wiemy, że jeśli spoglądamy na gwiazdozbiory jak takie, to zobaczymy, że pojawia się problem: gwiazdozbiory lokują się poza ramami podziałów zodiakalnych i planeta może być posadowiona jednocześnie w dwóch gwiazdozbiorach. Wiemy, na przykład, że Kleszcze Skorpiona trafiają do Znaku Wagi. Astrologowie i astronomowie uporządkowali Zodiak i sprowadzili go do dwunastki, do dwunastu znaków Zodiaku, każdy po trzydzieści stopni. I mieli po temu ważne powody, aby było ich właśnie dwanaście. Mieli powód, aby zatrzymać się właśnie na liczbie dwanaście. Usiłowali, moim zdaniem, projektować wiedzę, jaką posiedli, na niebo. Ważne było dla nich, aby wdrożyć taką wiedzę o dwunastu znakach Zodiaku w świadomość społeczną. A ponieważ system astrologii stał się dla ludzi czymś ważnym, to można było nie obawiać się już utraty glinianych tabliczek, ksiąg, fluktuacji językowych, gdyż wszystkie takie zmiany nie mogły już zmienić podwalin wiedzy astrologicznej. W społecznej wyobraźni ten wzorzec utrwalił się na dobre. W wiedzy astrologicznej istnieją takie właśnie wzorce.
Zasady dziesięć i siedem mają ogromne znaczenie, projektowane są na niebiosa za pośrednictwem astrologii tak, aby mogły zostać utrwalone i zachowane.  Dlaczego są ważne? Dlatego, że chronią one Prawo, które w przeciwnym razie może być zapomniane bądź potraktowane jako przesąd. A czym jest Prawo? Prawo służy duchowej osobie człowieka, utożsamianiu się z możliwościami i uzdolnieniami, które mają siedzibę we wnętrzu każdego człowieka. Ludzie, u których te możliwości są uśpione, tkwią w ograniczeniu zniewolenia.  Ludzie, którzy – przebudzeni – uaktywnili te uzdolnienia i możliwości, są ludźmi wolnej woli.

cdn

przekład na jęz. polski LZ
www.logonia.org