Mikołaj Bierdiajew

Mikołaj Bierdiajew

ur. 18 III 1874 w Obuchowie k. Kijowa, zm. 23 III 1948 w Clamart k. Paryża, rosyjski filozof, myśliciel religijny i polityczny.

  Pochodził z rodziny arystokratycznej. Ukończył szkołę kadetów, natomiast z wydziału prawa Uniwersytetu Kijowskiego został relegowany, a następnie zesłany do Wołogdy (1898-1901) za działalność w kółkach lewicowej inteligencji wyznającej tzw. legalny, tj. etyczny i nierewolucyjny marksizm. Poznanie w 1902 dwóch wybitnych myślicieli prawosławnych: S. Bułgakowa i L. Szestowa, spowodowało całkowitą zmianę przekonań B., który odtąd stał się człowiekiem głęboko religijnym (acz dalekim od ortodoksji), a w sensie filozoficznym – pokantowskim idealistą. W 1903 założył razem z Bułgakowem czasopismo "Woprosy Żyzni". Dążenia zarówno własne, jak i bliskich mu środowisk nielewicowej inteligencji, wyraził jako redaktor almanachów: Probliemy idiealizma (1902), Viechi (1909) i De profundis /Iz głubiny/ (1918, wyd. 1921). Jeszcze po zdobyciu władzy przez bolszewików głosił otwarcie kontrrewolucyjne idee na Uniwersytecie Moskiewskim i w Wolnej Akademii Religijno-Filozoficznej, lecz w 1922, wraz z ponad setką innych uczonych i artystów, został deportowany z ZSSR. Zamieszkał w Berlinie, gdzie założył Akademię Filozofii Religii, a następnie w Paryżu, dokąd przeniósł Akademię, założył wydawnictwo YMCA Press i czasopismo Put` (1925-40), współpracując także od 1932 z organem francuskich personalistów Esprit. Na rok przed śmiercią otrzymał doktorat h.c. Uniwersytetu w Cambridge.
[wg Jacek Bartyzel http://haggard.w.interia.pl]

wydania ksiązkowe w języku polskim po 1990r.:


 *  Filozofia wolności wyd. Orthdruk, Białystok 1995
 *  Sens historii – Kęty 2002
 *  Sens twórczości – Kęty 2001
 *  Rosyjska idea – Warszawa 1999
 *  Głoszę wolność – Warszawa 1999
 *  Nowe średniowiecze – Komorów 1997
 *  Filozofia wolności – Białystok 1995
 *  Okruchy tworczości – Białystok 1993
 *  a także: Lidia Bierdiajew Zawód: żona filozofa. Dzienniki. Wyd. Antyk, Kęty 2004

                                                                                     

Leon Zawadzki – nota, wspomnienie:

Tak pamiętam. Posiadanie, czytanie i rozpowszechnianie prac genialnego historiozofa Mikołaja Bierdiajewa było ścigane przez organa bezpieczeństwa państwowego w Rosji sowieckiej. Wskazania dla polskiej służby bezpieczeństwa, aby włączyć do aktu oskarżenia (przeciwko mnie) to samo "przestępstwo", nasi służbiści otrzymali od prokuratury generalnej SSSR. Biedni, żyliby sobie spokojnie, nic nie wiedząc o Bierdiajewie, a tu masz babo kołacz i to w dodatku po rosyjsku. Owszem, były przekłady polskie, przedwojenne, ale o tym wiedzieli wyłącznie profesjonalni filozofowie, rusycyści, literaturoznawcy. I nagle okazało się, że kapitan …ajczyk i major …ywacz musieli poczytać sobie Bierdiajewa, żeby przynajmniej wiedzieć o czym mają ze mną rozmawiać. No bo uprawiali ćwiczenia z logistyki ideologicznej i usiłowali podejmować z nami, uwięzionym wolnymi ludźmi, tak zwane rozmowy zasadnicze. Nie bardzo im to wychodziło, bo angażowali się w ten proceder chyba z nudów, wynik "dochodzenia" był i tak z góry przesądzony.

Patrzałem, wiele lat później, na byłych sekretarzy KC PZPR, jak wdzięczyli się do komisarzy Europy, jak namawiali nas wszystkich, abyśmy się zgodzili być jak najprędzej w Europie. Patrzałem, jak stroją się w gwiazdki sztandaru Europy i przyjmują z rąk wzruszonych dzieci Sztandar Polski, aby mógł powiewać na maszcie pośród sztandarów innych wolnych państw i narodów.

Patrzałem, jak po 1989r. sztywno i uroczyście zachwalali ideę Zjednoczonej Europy, słuchałem tego zgrzytu transakcji wiązanych i moje zadziwienie nad losami, nad Przeznaczeniem wreszcie, wzrastało z dnia na dzień, z minuty na minutę:
…za te same myśli, marzenia, wizje,  za nasze europejskie słowa i gesty   skazywali nas, dopiero co, na więzienie, szczuli nas bezpieką, pozbawiali pracy, poniewierali nami odbierając nam "prawa obywatelskie" na długie lata, konfiskowali nasze eseje, opowiadania, wiersze i rozprawy naukowe. Prześladowali teksty Mikołaja Bierdiajewa, bo on sam był dla nich już nieosiągalny, schowała Go śmierć w koszyku wieczności.

Ciekawe, czy zdają sobie sprawę, że Bierdiajew był profetą dla świata i ludzi, gdy oni ćwiczyli swoje gry drużynowe na podwórku zapyziałego socrealizmu. Głębia Jego wnikliwości pracuje nadal, przewidział ich ziemski triumf i ich duchową klęskę.

I sam już nie wiem, co jest ważniejsze: czy to, że jednak się dokonało i że Historia, której Bierdiajew był niewątpliwym ulubieńcem, zmusiła tych zadufanych jednobitowców do wykonywania prac na rzecz zjednoczonej Europy?; czy może to, że spełniło się nasze staranie o szansę dla Polski, dla nas w końcu, o normalny oddech wolności?!

Wiem, że i w Unii Europejskiej będzie trudno, czasami nawet boleśnie. Mit o doskonałości życia na Ziemi mamy już za sobą, dojrzeliśmy do czterdzieści i cztery. Stało się i będziemy próbować jak smakuje samodzielne myślenie, jak o nie dbać, jak starać się, by nie sczezło.

Warto czytać Bierdiajewa. Inspiruje do samodzielnej przenikliwości, do myślenia, a to jest zawsze potrzebne, w każdym czasie i pod rządami obojętnie jakich sekretarzy czy komisarzy.

                                                                                                    Leon Zawadzki


* * * * *

www.logonia.org dziękuje za możliwość zamieszczenia fragmentu książki Mikołaj Bierdiajew "Sens historii" [Smysł istorii. Opyt fiłosofii czełowieczeskoj sud’by, Berlin 1923)
Przekład na język polski Henryk Paprocki
Wydawnictwo Antyk, Kęty 2002

                                                         
Mikołaj Bierdiajew
SENS HISTORII
WOLA ŻYCIA I WOLA TWORZENIA KULTURY

W naszej epoce nie ma bardziej ważnego tematu dla nauki i dla życia niż temat kultury oraz cywilizacji, ich różnicy i wzajemnych stosunków. Jest to temat czekającego nas losu. Nic bardziej nie niepokoi człowieka niż jego los. Wyjątkowy sukces książki Oswalda Spenglera (*) o zmierzchu Europy wynika z faktu, że w tak ostry sposób postawiono przed świadomością człowieka problem jego losu. W okresie historycznych przełomów, w okresach kryzysów i katastrof należy poważnie zastanowić się nad historycznym losem narodów i kultur. Wskazówki zegara historii świata pokazują fatalny czas, czas nadchodzącego zmierzchu, kiedy trzeba zapalać światła i przygotowywać się do nocy. Spengler uznał cywilizację za fatum każdej kultury. Cywilizacja kończy się śmiercią. Nie jest to nowy temat, znany jest od dawna. Temat ten jest szczególnie bliski myśli rosyjskiej, rosyjskiej filozofii historii. Najbardziej znaczący myśliciele rosyjscy dawno już temu poznali różnicę między typem kultury i typem cywilizacji oraz powiązali ten problem ze stosunkami Rosji i Europy. Cała świadomość słowianofilska była przesiąknięta wrogością nie do kultury europejskiej, ale do cywilizacji europejskiej. Teza, że "Zachód gnije" oznaczała, że umiera wielka kultura europejska i tryumfuje cywilizacja europejska, bezduszna i bezbożna. Aleksy Chomiakow, Fiodor Dostojewski i Konstantyn Leontiew odnosili się z autentycznym entuzjazmem do wielkiej przeszłości Europy, tej "krainy wielkich cudów", do jej świętych zabytków, do jej starych kamieni. Jednak stara Europa zdradziła swoją przeszłość, wyrzekła się jej. Niereligijna cywilizacja mieszczańska zwyciężyła w Europie starą i świętą kulturę. Walka Rosji i Europy, Wschodu i Zachodu, wydawała się być walką ducha z bezdusznością, religijnej kultury z niereligijną cywilizacją. Chciano wierzyć, że Rosja nie pójdzie drogą cywilizacji, że będzie miała swoją własną drogę, swój los, że tylko w Rosji jest jeszcze możliwa kultura na fundamencie religii, autentyczna kultura duchowa. Problem ten był bardzo ostro stawiany w świadomości rosyjskiej.

Czy jest jednak obcy świadomości zachodniej, czy sama myśl europejska nie dochodziła do jego postawienia, czy tylko Spengler zbliżył się do tego problemu?

Pojawienie się Nietzschego jest związane z ostrą świadomością tego fatalnego dla kultury zachodniej tematu. Tęsknota Nietzschego za tragiczną, dionizyjską kulturą, jest tęsknotą powstałą w epoce tryumfującej cywilizacji. Najlepsi ludzie Zachodu odczuwali tego typu śmiertelny smutek, wywołany w stare) Europie przez tryumf mamony, przez duchową śmierć kultury – świętej i symbolicznej – w bezdusznej cywilizacji technicznej. Wszyscy romantycy Zachodu byli ludźmi zranionymi, prawie śmiertelnie, przez tryumfującą cywilizację, obcą ich duchowi. Thomas Carłyle z proroczą siłą zbuntował się przeciwko cywilizacji tłamszącej ducha. Płomienne wystąpienie Leona Bloya przeciwko "burżujowi" w jego genialnych analizach mądrości "burżuazyjnej" było buntem przeciwko cywilizacji. Wszyscy katolicy francuscy – symboliści i romantycy – uciekali w Średniowiecze, do dalekiej ojczyzny duchowej, aby wyrwać się ze śmiertelnego smutku tryumfującej cywilizacji. Ukierunkowanie się ludzi Zachodu na minione epoki historyczne lub też egzotyczne kultury Wschodu oznacza bunt ducha przeciwko ostatecznemu przekształceniu się kultury w cywilizację, ale jest to bunt zbyt subtelny, nosi cechy upadku, osłabionego ducha. Ludzie późnej, schyłkowej kultury, są bezsilni, aby przejść od nadciągającego niebytu cywilizacji do autentycznego istnienia, istnienia wiecznego, ratują się ucieczką w świat dalekiej przeszłości, którego nie można już przywrócić życiu lub też w obce dla nich istnienia zastygłych światów kultury Wschodu.

Właśnie w ten sposób zostały poderwane podstawy banalnej teorii postępu, która pozwalała wierzyć, że przyszłość zawsze jest doskonalsza od przeszłości, że ludzkość ciągle rozwija się ku wyższym formom życia. Kultura nie rozwija się bez końca. Kultura niesie w sobie zarodki śmierci. W kulturze są zasady, które w nieodwracalny sposób prowadzą do cywilizacji. Cywilizacja natomiast jest śmiercią ducha kultury, jest zjawiskiem całkowicie innego istnienia lub nieistnienia. Należy zrozumieć ten fenomen, tak typowy dla filozofii historii, w celu zrozumienia historii. Spengler nie uczynił nic dla przeniknięcia w sens tego prafenomenu historii.

W każdej kulturze po rozkwicie, skomplikowaniu i wysubtelnieniu, zaczyna się zanik sił twórczych, wygasanie ducha, ubytek ducha. Zmienia się całe ukierunkowanie kultury. Kultura kieruje się ku praktycznemu zrealizowaniu potęgi, ku praktycznej organizacji w stronę coraz większego jej rozszerzania na ziemi. Rozkwit "nauki i sztuki", głębia i subtelność myśli, najwyższe porywy twórczości artystycznej, kontemplacja świętych i geniuszy, wszystko to przestaje być traktowane jako autentyczne i realne "życie", wszystko to nie jest już natchnieniem. Rodzi się pełna napięcia wola "życia", praktyki "życia", mocy "życia", osiągnięcia słodyczy "życia", panowania nad "życiem". Właśnie ta zbyt napięta wola "życia" gubi kulturę, niesie ze sobą śmierć kultury… Zbytnio chcą "żyć", budować "życie", organizować "życie" w epoce zmierzchu kultury. Epoka rozkwitu kultury zakłada ograniczenie woli "życia", ofiarne przezwyciężenie żądzy życia. Kiedy w masach ludzkich szerzy się żądza "życia", wtedy cel przestaje być lokowany w wyższej kulturze duchowej, która zawsze ma charakter arystokratyczny, zawsze odnosi się do jakości, a nie do ilości. Cel zaczyna być umieszczany w samym "życiu", w jego praktyce, w jego sile i szczęściu. Kultura przestaje być wartością samą w sobie i dlatego umiera wola tworzenia kultury. Nie ma więcej woli genialności, nie rodzą się już geniusze. Nikt już me pragnie bezinteresownej kontemplacji, nauki i twórczości. Kultura nie może dalej trwać na swych szczytach, w nieunikniony sposób powinna zacząć upadać. Kultura jest bezsilna, aby utrzymać swoją najwyższą jakość. Zaczyna zwyciężać zasada ilości. Następuje socjalna entropia, twórcza energia kultury ulega rozproszeniu. Kultura upada, nie może się wiecznie rozwijać, gdyż nie realizuje już celów i zadań, które zrodziły się w duchu jej twórców.

Kultura nie jest realizowaniem innego życia, nowego istnienia, jest realizowaniem nowych wartości. Wszystkie osiągnięcia kultury są symboliczne, a me realistyczne. Kultura nie jest realizowaniem prawdy życia, dobra życia, piękna życia, mocy życia, Bożego życia. Kultura realizuje jedynie prawdę w poznaniu, w książkach filozoficznych i naukowych; dobro w obyczajach, istnienie w zasadach społecznych; piękno w wierszach i obrazach, w posągach i zabytkach architektury, w koncertach i przedstawieniach teatralnych; Boże życie wyłącznie w kulcie i symbolice religijnej. Akt twórczy w kulturze staje się ociężały i ciąży ku dołowi. Nowe życie, wyższe istnienie, dawane jest jedynie w podobieństwach, obrazach i symbolach. Twórczy akt poznania tworzy książkę naukową; twórczy akt artystyczny stwarza obyczaje i instytucje społeczne; twórczy akt religijny stwarza kult, dogmaty i symboliczny ustrój kościelny, w którym dano jedynie podobieństwo hierarchii niebieskiej. Gdzie jest natomiast samo "życie"? Realne przemienienie jakoby nie może zostać osiągnięte w kulturze. Dynamiczny ruch wewnątrz kultury z jej krystalizującymi się formami w nieodwracalny sposób prowadzi do wyjścia poza granice kultury, ku "życiu", ku praktyce, ku potędze. Na tych drogach dokonuje się przejście kultury w cywilizację.

Wielki rozkwit kultury widzimy w Niemczech końca XVIII i początku XIX wieku, kiedy Niemcy stały się słynnym krajem "poetów i filozofów". Trudno znaleźć inną epokę, w której zrealizowano by tak silną wolę genialności. W ciągu kilku dziesięcioleci świat ujrzał Lessinga i Herdera, Goethego i Schillera, Kanta i Fichtego, Hegla i Schellinga, Schleiermachera i Schopenhauera, Novalisa i wszystkich romantyków. Następne epoki będą z zazdrością wspominać tę wielką epokę. Windelband, filozof epoki schyłku kultur}’, wspomina o tych czasach duchowej harmonii i duchowej genialności, jak o straconym raju. Czy jednak autentyczne "życie" było w epoce Goethego i Kanta, Hegla i Novalisa? Wszyscy ludzie tej fascynującej epoki świadczą, że wtedy w Niemczech "życie" było biedne, mieszczańskie i stłamszone. Państwo niemieckie było słabe, rozbite na małe części, w żadnym wypadku nie mogło zrealizować potęgi "życia", rozkwit kultury miał miejsce jedynie na samych szczytach narodu niemieckiego, który sam był w złej kondyncji. Czy więc epoka Renesansu, epoka niebywałego ożywienia twórczego, była epoką autentycznego "życia"? Niech nawet romantyk Ntetzsche, otoczony przez znienawidzoną cywilizację, z miłością dąży ku epoce Renesansu jako autentycznemu "życiu", to jednak w Renesansie "życia" nie było; "życie" było strasznym, złym życiem, nigdy w nim nie zrealizowano piękna w jego ziemskiej doskonałości. Życie Leonarda da Vinci i Michała Anioła było tragedią i męką. Tak było zawsze. Kultura zawsze była wielką porażką życia. Istnieje jakby sprzeczność między kulturą i "życiem". Cywilizacja próbuje realizować "życie". Stwarza silne państwo niemieckie, potężny kapitalizm i związany z nim socjalizm, realizuje chęć stania się potęgą światową i światową organizacją. Jednak w tych potężnych Niemczech, kapitalistycznych i socjalistycznych, nie będzie już Goethego, nie będzie wielkich niemieckich idealistów, nie będzie wielkich romantyków, nie będzie wielkiej filozofii i wielkiej sztuki, wszystko będzie techniczne, techniczna będzie także myśl filozoficzna (w nurtach gnozeologicznych). Metoda zdobywania wszystkiego panuje nad mtuicyJno-integralnym badaniem istnienia. Niemożliwy jest Już Szekspir i Byron w potężnej cywilizacji imperium brytyjskiego. We Włoszech, gdzie stworzono zduszający Rzym pomnik Wiktora Emanuela, we Włoszech ruchu socjalistycznego, me jest już możliwy Dante i Michał Anioł. W tym właśnie tragedia kultury i tragedia cywilizacji.

W każdej kulturze na określonym stopniu jej rozwoju zaczynają się ujawniać zasady, które nadrywają duchowe podstawy kultury. Kultura jest związana z kultem, rozwija się z kultu religijnego, jest rezultatem dyferencjacji kultu, rozprzestrzeniania się jego treści w różnych kierunkach. Myśl filozoficzna, poznanie naukowe, architektura, malarstwo, rzeźba, muzyka, poezja, moralność, wszystko to jest zamknięte w organiczną całość w kulcie kościelnym, w formie jeszcze nie zdyfe-rencjonowanej i rozproszonej. Najstarsza z kultur, kultura Egiptu, zaczęła się w świątyni i jej pierwszymi twórcami byli kapłani. Kultura ta była związana z kultem przodków, z tradycją, z przekazem. Była pełna świętej symboliki, zostały w niej dane znaki i podobieństwa innej, duchowej rzeczywistości. Każda kultura (nawet kultura materialtstyczna) jest kulturą ducha, każda kultura ma duchowe podstawy, jest owocem twórczej pracy ducha nad naturalnymi żywiołami. Jednak w samej kulturze ujawnia się tendencja do rozkładania swoich religijnych i duchowych podstaw, do niszczenia swojej symboliki. Kultura starożytna i kultura zachodnioeuropejska przeszły proces "oświecenia", które zrywa z religijnymi prawdami kultury i rozkłada symbolikę kultury. Właśnie w tym ujawnia się fatalna dialek-tyka kultury. Cechą kultury jest, na określonym poziomie jej rozwoju, wątpienie w swoje podstawy i rozkładanie tych podstaw. Kultura sama gotuje sobie zgubę, oddzielając się od swoich życiowych źródeł. Kultura duchowo wyniszcza siebie, rozprasza swoją energię. Ze stadium "organicznego" kultura przechodzi w stadium "krytyczne".

W celu zrozumienia losu kultury należy rozpatrywać ją dynamicznie i przeniknąć w jej fatalną dialektykę. Kultura jest żywym procesem, żywym losem narodów. Okazuje się, że kultura nie może utrzymać się na przeciętnym poziomie, który osiąga w okresie swego rozkwitu, jej stałość nie jest wieczna. W każdym ukształtowanym historycznym typie kultury ujawnia się przełom, spadek, nieuniknione przejście do takiego stanu, który nie może być już nazywany "kulturą". Wewnątrz kultury ujawnia się zbyt silna wola nowego "życia", dążenie do władzy i potęgi, do praktyki, do szczęścia i przyjemności. Dążenie wszelkimi siłami do potęgi jest tendencją cywilizacyjną w kulturze. Kultura w swych najwspanialszych przejawach jest bezinteresowna, natomiast cywilizacja zawsze jest zainteresowana korzyścią. Kiedy "oświecony" rozum usuwa duchowe przeszkody w korzystaniu z "życia" i czerpania z niego przyjemności, kiedy pragnienie potęgi i zorganizowanego opanowania życia osiąga swoje największe napięcie, to wtedy kończy się kultura i zaczyna się cywilizacja. Cywilizacja jest przejściem od kultury, od kontemplacji, od twórczości do samego "życia", jest poszukiwaniem "życia", oddaniem siebie szybkiemu potokowi "życia", jest zorganizowaniem "życia", upojeniem siłą życia. W kulturze ujawnia się praktyczno-utylitarne, "realistyczne", to znaczy cywilizacyjne odchylenie. Wielka filozofia, jak i wielka sztuka oraz symbolika religijna, nie są już więcej potrzebne, nie są traktowane jako "życie". Następuje krytykowanie tego wszystkiego, co wydawało się w kulturze najdoskonalszym, jej największym osiągnięciem. Na różnych drogach wykazuje się, że kultura nie ma już świętego i symbolicznego charakteru. Przed sądem realnego "życia" epoki cywilizacji kultura duchowa zostaje uznana za iluzję, za oszustwo jeszcze niewyzwolonej świadomości, za złudny owoc braku organizacji społecznej. Zorganizowana technika życia powinna ostatecznie wyzwolić ludzkość z iluzji i oszustw kultury, powinna powstać w pełni "realna" cywilizacja. Duchowe iluzje kultury zrodzone zostały przez niezorganizowane życie, przez słabość jego techniki. Te duchowe iluzje znikają, zostają przezwyciężone, kiedy cywilizacja opanuje technikę i zorganizuje życie. Materializm ekonomiczny jest bardzo charakterystyczną i typową filozofią epoki cywilizacji. Nauka ta zdradza tajemnice cywilizacji, ujawnia jej wewnętrzny patos. Jednak to nie materializm ekonomiczny wymyślił panowanie ekonomii, nie ta nauka jest odpowiedzialna za obniżenie się poziomu życia duchowego. W samej rzeczywistości ujawnia się panowanie ekonomii, w niej cała kultura duchowa przekształca się w "nadbudowę", a wszystkie rzeczywistości duchowe rozpadły się wcześniej niż materializm ekonomiczny sformułował ten upadek w swojej nauce. Sama ideologia materializmu ekonomicznego ma jedynie refleksyjny charakter w odniesieniu do rzeczywistości. Jest to charakterystyczna ideologia epoki cywilizacji, najbardziej radykalna ideologia tej cywilizacji. W cywilizacji w nieunikniony sposób musi zapanować ekonomia, cywilizacja ze swej natury jest techniczna, a w cywilizacji wszelka ideologia, wszelka kultura duchowa jest jedynie nadbudową, iluzją, a nie realnością. Iluzoryczny charakter każdej ideologu i każdej duchowości zostaje zdemaskowany. Cywilizacja staje się "życiem", organizuje potęgę, technikę jako autentyczne zrealizowanie "życia". Cywilizacja w przeciwieństwie do kultury jest ze swej natury niereli-gijna, zwycięża w niej rozum "oświeceniowy", ale me jest to już rozum abstrakcyjny, ale pragmatyczny. Cywilizacja w przeciwieństwie do kultury nie jest symboliczna, nie jest hierarchiczna i nie jest organiczna. Cywilizacja jest realistyczna, demokratyczna i mechaniczna. Nie pragnie symbolicznych, ale realistycznych osiągnięć życia, pragnie realnego życia, a nie podobieństw i znaków, nie poszukuje symboli innych światów. W cywilizacji, jak w kapitalizmie i w socjalizmie, kolektywny wysiłek likwiduje indywidualną twórczość. Cywilizacja pozbawia oblicza. Wyzwolenie osoby, które jakoby cywilizacja winna przynieść ze sobą, jest śmiercionośne dla osobistejoryginalności. Zasada osobowa ujawnia się jedynie w kulturze. Wola "życia" likwiduje osobę. Taki jest paradoks historii.

Przejście kultury w cywilizację wiąże się z radykalną zmianą stosunku człowieka do przyrody. Wszystkie przemiany społeczne w losie ludzkości związane są z nowym stosunkiem człowieka do przyrody. Materializm ekonomiczny przedstawił tę prawdę w formie dostępnej świadomości cywilizacji. Era cywilizacji zaczęła się od zwycięskiego wejścia maszyny w życie człowieka. Życie przestało być organiczne, traci związek z rytmem przyrody. Między człowiekiem i przyrodą pojawia się sztuczne środowisko narzędzi, za pośrednictwem których człowiek próbuje podporządkować sobie przyrodę. Ujawnia się w tym żądza władzy, realistycznego wykorzystania życia w przeciwieństwie do ascetycznej świadomości Średniowiecza. Od rezygnacji i kontemplacji człowiek przechodzi do opanowania przyrody i zorganizowanego panowania nad jej siłami. Zorganizowanie zabija organiczność. Życie staje się coraz bardziej techniczne. Maszyna nakłada pieczęć swego obrazu na ducha człowieka, na wszystkie aspekty jego działalności. Cywilizacja nie ma osnowy ani duchowej, ani naturalnej, ale o charakterze maszynowym. Jest więc przede wszystkim techniczna, w niej technika tryumfuje nad duchem, nad organizmem. W cywilizacji samo myślenie staje się techniczne, cała twórczość i cała sztuka nabiera coraz bardziej charakteru technicznego. Sztuka futurystyczna jest tak samo charakterystyczna dla cywilizacji jak sztuka symboliczna dla kultury. Panowanie gnozeologii, metodologu i pragmatyki jest również charakterystyczne dla cywilizacji. Idea "naukowej" filozofii jest zrodzona przez cywilizacyjną żądzę potęgi, przez pragnienie znalezienia metod dających siłę. W cywilizacji zwycięża zasada specjalizacji, nie ma w niej duchowej integralności kultury. Wszystko jest wykonywane przez specjalistów, od wszystkich żąda się specjalizacji. Maszyna i technika powstały dzięki wysiłkom intelektualnym kultury, są jej wielkimi odkryciami. Jednak te owoce kultury podrywają jcj organiczne osnowy, likwidują jej ducha. Kultura staje się bezduszna i przekształca się w cywilizację. Jest w niej coraz mniej ducha. Jakość zostaje zastąpiona przez ilość. Ludzkość upada duchowo dzięki swojej woli "życia", potęgi, organizacji, szczęścia, gdyż bez ascezy i rezygnacji nie może istnieć wyższe życie duchowe. Taka jest tragedia losów historycznych, takie jest fatum. Poznanie, nauka, przekształcają się w środek dla zrealizowania woli bycia potężnym i szczęśliwym, w szczególny środek dla tryumfu techniki życia, dla czerpania przyjemności z procesu życia. Sztuka przemienia się w środek dla tegoż życia technicznego, w upiększenie organizacji życia. Całe piękno kultury, związane ze świątyniami, pałacami i dworami staje się muzeum pełnym trupów piękna. Cywilizacja ma charakter muzealny, w tym jej jedyny związek z przeszłością. Zaczyna się kult życia poza sensem życia. Nic już nie jest wartościowe samo z siebie. Ani jedna chwila życia, ani jedno przeżycie, nie mają głębi, nie mają wspólnoty z wiecznością. Każda chwila, każde przeżycie, jest jedynie środkiem dla coraz szybszych procesów życiowych, skierowanych ku złej nieskończoności, skierowanych ku wszystko pożerającemu wampirowi przyszłości, nadchodzącej potęgi i nadchodzącego szczęścia. W coraz szybszym tempie cywilizacji nie ma przeszłości i nie ma teraźniejszości, nie ma wieczności, jest tylko przyszłość. Cywilizacja jest futurystyczna. Kultura natomiast próbuje kontemplować wieczność. To szczególne przyspieszenie w dążeniu ku przyszłości zostało stworzone przez maszynę i technikę. Życie organizmu jest bardziej spowolnione, jego tempo nie jest tak szybkie. W cywilizacji życie wyrzuca wszystko na zewnątrz, wynosi na powierzchnię. Cywilizacja jest ekscentryczna. Cywilizacja jest zastąpieniem życia przez środki służące do życia, przez narzędzia życia. Cele życia zanikają, stają się ukryte. Świadomość ludzi cywilizacji jest skierowana wyłącznie na środki do życia, na technikę życia. Cele życia wydają się być iluzoryczne, środki natomiast uznawane są za realne. Technika, organizacja, proces produkcji, oto realności cywilizacji. Kultura duchowa nie jest realna. Kultura jest jedynie środkiem dla techniki życia. Relacje między celami i środkami życia zostają skażone. Wszystko dla "życia", dla rosnącej potęgi, dla organizacji, dla czerpania przyjemności z życia. Po cóż jednak istnieje samo życie? Czy życie ma sens i cel? Na drogach cywilizacji umiera dusza kultury i gaśnie myśl. Maszyna zdobyła magiczną władzę nad człowiekiem, spętała go magicznymi mackami. Bezsilne jest romantyczne odrzucenie maszyny, proste odrzucenie cywilizacji jako momentu w ludzkim losie, jako doświadczenia. Niemożliwa jest też prosta restauracja kultury. Kultura w epoce cywilizacji zawsze jest romantyczna, zawsze jest zwrócona ku minionym epokom. Jest to zasada. Klasyczny typ kultury nie jest możliwy w cywilizacji. Najlepsi ludzie kultury w XIX wieku byli romantykami. Jednak istnieje tylko jedna realna droga przemienienia kultury, jest to droga religijnego jej przekształcenia.

Cywilizacja jest "burżuazyjna" ze swej natury w najgłębszym, duchowym sensie tego słowa. "Burżuazyjność" jest ucywilizowanym królestwem tego świata, cywilizacyjną wolą zorganizowania potęgi i korzystania z przyjemności życia. Duch cywilizacji jest mieszczański, łączy się z upadkiem i przemijającymi rzeczami, nie lubi wieczności. "Burżuazyjność" zniewala dla zniszczalności i kieruje się nienawiścią w stosunku do wieczności. Cywilizacja Europy i Ameryki, najdoskonalsza cywilizacja świata, stworzyła system mdustrialno-kapitalistyczny. System ten oznaczał nie tylko potężny rozwój ekonomiczny, ale był także negatywnym zjawiskiem duchowym, dążącym do zniszczenia duchowości. Industrialny kapitalizm cywilizacji niszczy ducha wieczności, niszczy świętości. Współczesna cywilizacja kapitalistyczna zabijała Boga, była najbardziej bezbożną z cywilizacji. To na mej spoczywa odpowiedzialność za przestępstwo Bogobójstwa, a nie na rewolucyjnym socjalizmie, który jedynie przyswoił sobie ducha "burżuazyjnej" cywilizacji i przejął jej negatywne dziedzictwo. Cywilizacja industrialno-kapitalistyczna nie do końca odrzuciła religię, gotowa jest uznać pragmatyczny pożytek płynący z religii i potrzebę religii. W kulturze religia była symboliczna, w cywilizacja stała się pragmatyczna. Religia może się okazać pożyteczna dla organizowania życia, dla wzrostu mocy życia. Przecież cała cywilizacja jest pragmatyczna. Nie przypadkiem pragmatyzm jest tak popularny w klasycznym kraju cywilizacji, w Anglii. Socjalizm odrzucił pragmatyzm religii, pragmatycznie broni ateizmu jako bardziej pożytecznego dla rozwoju potęgi i korzystania z przyjemności życia olbrzymich mas ludzkich. Jednak pragmatyczny stosunek do religii w świecie kapitalistycznym już byt autentycznym źródłem bezbożnictwa i duchowego spustoszenia. Bóg, pożyteczny i konieczny dla sukcesów cywilizacji, dla rozwoju industrialno-kapitalistycznego, nie może być prawdziwym Bogiem. Bardzo łatwo można Go odrzucić. Socjalizm jest pod tym względem bardzo konsekwentny. Bóg religijnych objawień, Bóg symbolicznej kultury, dawno już odszedł z cywilizacji kapitalistycznej i cywilizacja odeszła od Boga. Cywilizacja industrialno-kapitalistyczna dawno już temu odeszła od wszystkiego, co ma charakter ontologiczny, ona jest antyontologiczna, jest mechaniczna, stwarza jedynie królestwo fikcji. Technika i rozwój maszyny w tej cywilizacji są sprzeczne z organicznością, kosmicznością i duchowością wszelkiego bytu. To nie gospodarka, nie ekonomia są mechaniczne i fikcyjne, gospodarka ma autentyczne osnowy Boże i na człowieku ciąży obowiązek gospodarowania, imperatyw rozwoju ekonomicznego. Jednak oderwanie gospodarki od ducha, uznanie ekonomii za podstawową zasadę życia, oddanie na usługi ekonomii całego życia, przekształcają ekonomię w fikcyjne królestwo. Żądza leżąca u podstaw cywilizacji kapitalistycznej niszczy duchowe podstawy gospodarki i przez to gotuje sobie zgubę. Praca przestaje być duchowo usprawiedliwiona i buntuje się przeciwko systemowi. Cywilizacja kapitalistyczna znajduje sobie zasłużoną karę w socjalizmie. Jednak socjalizm także kontynuuje dzieło cywilizacji, jest inną postacią tej samej "burżu-azyjnej" cywilizacji, próbuje dalej rozwijać cywilizację, nie wnosząc w nią nowego ducha. Industrializm cywilizacji rodzącej fikcje i widma w nieunikniony sposób podrywa duchową dyscyplinę i duchową motywację pracy, a tym samym szykuje sobie zgubę.

Cywilizacja jest bezsilna, aby zrealizować swoje marzenie o rosnącej bez końca światowej potędze. Wieża babilońska nie będzie dobudowana. W wojnie światowej postrzegamy upadek cywilizacji europejskiej, upadek systemu industrialnego, ujawnienie fikcji, którymi żył świat "burżuazyjny". Jest to tragedia dialektyki losu historycznego. To, co ma kultura, tego nie ma cywilizacja. Niczego nie można zrozumieć statycznie, wszystko powinno być rozumiane dynamicznie. Jedynie wtedy ujawni się, że wszystkie elementy losu historycznego mają tendencję do przekształcania się w swoje przeciwieństwo, ponieważ wszystko pełne jest sprzeczności i niesie w sobie nasiona zguby. Imperializm jest technicznym dzieckiem cywilizacji. Imperializm nie jest kulturą. Jest wolą posiadania światowej potęgi, światowej organizacji życia. Imperializm jest związany z systemem industrialno–kapitalistycznym, ale ze swej natury jest techniczny. Taki jest właśnie "burżuazyjny" imperializm XIX i XX wieku, imperializm angielski i niemiecki. Należy jednak odróżnić go od świętego imperializmu dawnych czasów, od Świętego Cesarstwa Rzymskiego i Świętego Cesarstwa Bizantyjskiego, które miały charakter symboliczny i należały do kultury, a nie do cywilizacji. W imperializmie widoczna jest nieprzezwyciężalna dialektyka losu historycznego. W imperialistycznej woli osiągnięcia światowej potęgi rozkładają się historyczne ciała narodowych państw, należących do epoki kultury. Imperium Brytyjskie oznacza koniec Anglii jako państwa narodowego. We wszystko pożerającej woli imperializmu tkwią zarodki śmierci. Imperializm w swoim niepowstrzymanym rozwoju podrywa swoje własne osnowy i gotuje dla siebie samego przejście w socjalizm, który również jest opętany przez wolę posiadania światowej potęgi i światowej organizacji życia, który oznacza jedynie dalszy stopień cywilizacji, wyjawienie jej nowej postaci. Jednak i imperializm, i socjalizm, tak bardzo sobie pokrewne co do ducha, oznaczają głęboki kryzys kultury. W epoce industrialno-kapitalistycznej rozkładającego się imperializmu i pojawiającego się socjalizmu tryumfuje cywilizacja, a kultura chyli się ku upadkowi. Nie znaczy to, że kultura umiera. W głębokim sensie kultura jest wieczna. Kultura starożytna upadła i jakoby umarła. Żyje jednak ona w nas, w głębi naszej istoty. W epoce cywilizacji kultura dalej żyje w jakości, a nie w ilości, uchodzi w głąb. W cywilizacji zaczynają ujawniać się procesy barbaryzacji, utraty doskonałych form, wypracowanych przez kulturę. Barbaryzacja ta może przyjmować różne formy. Po kulturze helleńskiej, po światowej cywilizacji rzymskiej, zaczęła się epoka barbarzyńskiego wczesnego Średniowiecza. Było to barbarzyństwo związane z naturalnymi żywiołami, barbarzyństwo powstałe w wyniku nadejścia nowych mas ludzkich ze świeżą krwią, którzy przynieśli ze sobą zapach północnych lasów. Barbarzyństwo, które może się pojawić na szczycie europejskiej i światowej cywilizacji, ma jednak inny charakter. Będzie to barbarzyństwo zrodzone przez cywilizację, barbarzyństwo z zapachem maszyn, a nie lasów, barbarzyństwo tkwiące w samej technice cywilizacji. Taka jest dialektyka samej cywilizacji. W cywilizacjach zanika energia duchowa, gaśnie duch będący źródłem kultury. Wtedy zaczyna się panowanie nad duszami ludzkimi nie sił przyrody, sił barbarzyńskich w szlachetnym sensie tego słowa, a magicznego królestwa maszyn i mechaniki, zastępujących autentyczny byt. Cywilizacja zrodziła się z woli człowieka do realnego "życia", do realnej potęgi, do realnego szczęścia jako przeciwieństwa symbolicznego i kontemplacyjnego charakteru kultury. Jest to jedna z dróg prowadzących od kultury do "życia", do przemienienia życia, droga technicznego przekształcania życia. Człowiek powinien pójść tą drogą i ujawnić do końca swoje siły techniczne. Jednak na tej drodze nie osiągnie autentycznego istnienia, na tej drodze ginie sam człowiek.

Wewnątrz kultury może zapłonąć także inna wola "życia", przemienienia "życia". Cywilizacja nie jest jedyną drogą przejścia od kultury z jej tragicznymi sprzecznościami do przemienienia samego "życia". Istnieje jeszcze droga religijnego przemienienia życia, droga osiągania autentycznego istnienia. W historycznym losie ludzkości można wydzielić cztery epoki, cztery stany: barbarzyństwo, kultura, cywilizacja i religijne przemienienie. Te cztery stany nie należy rozpatrywać wyłącznie w następstwie czasowym, mogą one współistnieć ze sobą, są to bowiem różne ukierunkowania ludzkiego ducha. Jednak jeden z tych stanów zawsze dominuje w konkretnej epoce. W epoce hellenistycznej, w epoce panowania światowej cywilizacji rzymskiej, powinna się zrodzić wola religijnego przemienienia. Właśnie wtedy na świecie pojawiło się chrześcijaństwo. Pojawiło się przede wszystkim jako przemienienie życia, otoczone było cudami i czyniło cuda. Wola czynienia cudów zawsze wiązała się z wolą realnego przemienienia życia. Jednak w swoim losie historycznym chrześcijaństwo przeszło przez barbarzyństwo, przez kulturę i przez cywilizację. Chrześcijaństwo nie we wszystkich okresach swego losu historycznego było religijnym przemienieniem. W kulturze chrześcijaństwo było przede wszystkim symboliczne, dawało jedynie podobieństwa, znaki i obrazy przemienienia życia;

w cywilizacji chrześcijaństwo stało się przede wszystkim pragmatyczne, przekształciło się w środek rozwijania procesów życia, w technikę dyscypliny duchowej. Wola czynienia cudów osłabła i zaczęła całkowicie zanikać na szczycie cywilizacji. Chrześcijanie epoki cywilizacji ciągle jeszcze wyznają swoją letnią wiarę w dawne cuda, ale nie oczekują nowych cudów, nie mają woli czynienia cudu przemienienia życia. Jednak wola czynienia cudu przemienienia życia, przemienienia nie mechanicznie–technicznego, a organicznie-duchowego, powinna się pojawić i określić inną drogę od gasnącej kultury do "życia", inną od drogi wypróbowanej przez cywilizację. Religia nie może być częścią życia, zapędzoną w odległy kąt. Powinna sięgać ontologicznie-realnego przemienienia życia, które jedynie symbolicznie osiąga kultura i które jedynie technicznie osiąga cywilizacja. Być może, będziemy jeszcze musieli przejść przez okres cywilizacji duchowej.

Rosja była krajem zagadkowym, o niezrozumiałym losie, dziwnym, w którym kryło się pełne żądzy marzenie o religijnym przemienieniu świata. Wola tworzenia kultury zawsze była pochłaniana przez wolę "życia" i wola ta miała dwa ukierunkowania, które często łączyły się ze sobą, ukierunkowanie na społeczne przemienienie życia w cywilizacji i ukierunkowanie na religijne przekształcenie życia, na uczynienie cudu w losie ludzkiej wspólnoty, w losie narodu. Rosjanie zaczęli przeżywać kryzys kultury bez zbadania do końca samej kultury. Rosjanie zawsze byli niezadowoleni z kultury, nie chcieli tworzyć przeciętnej kultury. Puszkin i epoka Aleksandra I, oto szczyt kultury rosyjskiej. Już wielka literatura rosyjska i myśl rosyjska XIX wieku nie były kulturą, dążyły do "życia", do religijnego przemienienia. Taki jest Mikołaj Gogol, Lew Tołstoj, Fiodor Dostojewski, taki jest Włodzimierz Sołowjow, Konstantyn Leontiew, Mikołaj Fiodorow, takie też są współczesne prądy religijno-filozoficzne. Tradycja kulturowa w Rosji zawsze była zbyt słaba. Tworzono cywilizację bezkształtną. Żywioł barbarzyński zawsze był zbyt silny. Natomiast wola czynienia religijnego przemienienia była porażona jakimś chorobliwym marzycielstwem. Pomimo tych braków świadomości rosyjskiej dano zrozumieć w sposób bardziej pogłębiony niż żyjącym w pomyślności ludziom Zachodu, kryzys kultury i tragedię losu historycznego. W duszy narodu rosyjskiego, być może, zachowała się większa zdolność do ujawniania woli dokonania religijnego przemienienia życia. Rosja potrzebuje kultury, jak i wszystkie narody świata, i będzie też musiała przejść drogę cywilizacji. Jednak Rosjanie nigdy nie będą tak skowani symboliką kultury i pragmatyzmem cywilizacji, jak narody Zachodu.

Wola narodu rosyjskiego wymaga oczyszczenia i umocnienia, a naród rosyjski powinien przejść wielką pokutę. Dopiero wtedy jego wola przemienienia życia da mu prawo określania swego powołania w świecie.

* O. Spengler, Zmierzch Zachodu, przełożył J. Marzęcki, Warszawa 2001. (Uwaga tłumacza.)