Babcia Ariadna

Leon Zawadzki

ARIADNA – LABIRYNT

rozdział Ariadna

 

ARIADNA

 

Kocha się nie za coś, ale pomimo wszystko.

Ariadna Pieniążek

 

Dwudziestego ósmego sierpnia 1995r. wyszedłem z domu, w którym mieszkała
i właśnie miała zgasnąć Ariadna Pieniążek, przeszedłem na drugą stronę
ulicy Nowolipki w Warszawie i udałem się na plebanię kościoła. Tego samego
kościoła, w którym ongiś miał miejsce słynny cud, gdy na poszyciu kopuły
ukazał się kontur obrazu Matki Boskiej. Poprosiłem, aby któryś
z księży zechciał przybyć do opuszczającej ten świat Ariadny.

Duchowny, który udał się ze mną do umierającej, był młody, postawny,
skupiony i niewątpliwie przejęty swoją misją. Po polsku mówił dziwacznie i
z miłym akcentem południowca. Okazało się, że jest Hiszpanem, który
przebywa w Polsce jako młody praktykujący misjonarz, tak to przynajmniej
zrozumiałem.

Po spełnieniu wszystkich rytualnych czynności, młody hiszpański ksiądz o
aparycji amanta filmowego wyszedł z pokoju do korytarza. Córki Ariadny, czuwające
przy niej nieustannie, podziękowały i wyznały księdzu, że ich Matka jest
związana zarówno z wiarą i obrządkiem katolickim, jak i prawosławnym. I wówczas
młody kapłan zawrócił, wszedł ponownie do wciąż nieprzytomnej Ariadny,
nachylił się nad nią, ujął jej głowę w swoje dłonie i wyraźnie akcentując
każde słowo powiedział jej do ucha: Boh Tiebja
ljubit!
(Bóg
Cię miłuje!
). I ze wzruszenia
zapomniał zabrać swoją teczkę, którą parę minut później odniosłem mu
na plebanię.

Mój Boże, nie mam najmniejszych wątpliwości, że miłujesz Ariadnę.
Podobno miłujesz nas wszystkich, ale Ariadna wyjątkowo na to zasługuje i, jeśli
pozwolisz, świadczyć o tym będę na każdym posiedzeniu Sądu Ostatecznego, w
każdym obrządku i w dowolnych okolicznościach. Amen.

Miałem ten przywilej spotkać Mamę-Babcię Ariadnę w 1982r. Dostojna, siwa
Pani Labiryntu przyglądała mi się otwarcie, życzliwie i… nieufnie. Moja
powierzchowność była zapewne w miarę, z europejska, normalna. Ale w
mniemaniu Ariadny poprzedzała mnie fama oryginała,
człowieka zajmującego się czymś dziwnym. Kto wie, czy to aby nie szarlatan?
W dodatku nie ukrywałem uczuć do jej córki Marii. Ponieważ jednak Ariadna była
ciekawa świata i ludzi, szlachetnie uprzejma i gościnna, więc zleciła podać
mi herbatę, przy której osobiście
poczęstowała mnie konfiturami. I wtedy usłyszałem szum skrzydeł, na których
czas poszybował wstecz, ku mojej młodości. Ujrzałem te same dobre ręce
innej starszej Pani, która w Petersburgu anno domini 1958, w słon
cem rozświetlonej kuchni podawała mi herbatę z konfiturami. Była to babcia
mojego przyjaciela Igora O.

Wspomniałem o tym Ariadnie. Uśmiechnęła się i powiedziała, że urodziła
się na Syberii, a jej rodowe nazwisko Karniejew-Grebarow też brzmi z rosyjska,
chociaż ojciec był Polakiem. Już chciałem zapytać o datę urodzenia (och,
te nawyki!), ale ugryzłem się w język i poparzyłem go herbatą.

Ariadna Pieniążek urodziła się 10 września 1915r. (wg kalendarza
gregorian skiego) o
godz. 18:46 (po rektyfikacji) w Omsku ( 73° 22’E, 55°
00’N) na Syberii.

Ojciec Jan Karniejew-Grebarow był polskim prawnikiem z wykształcenia i
zawodu, ale z woli przeznaczenia i losowych zarządzeń rosyjskiego zaborcy
znalazł się na Syberii, gdzie pracował przy budowie kolei transsyberyjskiej.
Matka Olga z Dworakowskich dzielnie towarzyszyła mężowi i urodziła troje
dzieci, z których Ariadna była dzieckiem najmłodszym.

Pani Olga, wybierając się z mężem i dwojgiem dzieci w tę daleka podróż,
była brzemienna Ariadną. Czyż astrolog nie powinien zadumać się nad tym, że
rodzice Ariadny zabrali ją na Syberię, gdy wzrastała w wodach płodowych
swojej matki, aby urodzić się nad rzeką o przedziwnej nazwie Om?

Status społeczny tej rodziny był znaczny. Dzięki wykształceniu i pozycji
służbowej ojca Jana, w syberyjskich warunkach miasta Omska powodziło im się
dobrze i dostatnio. Malen ka Ania (tak
zwracała się matka do Ariadny) właśnie nauczyła się mówić, gdy nagle,
nieomal z dnia na dzien wszystko się
zmieniło. Mała księżniczka Ariadna nie miała jeszcze wtedy pojęcia, że
rewolucja 1917r. przestawia całe jej życie na inne tory. Kolej transsyberyjska
wiozła ją teraz w czeluść Labiryntu.

Pierwsza stacja na nowej drodze życia całej rodziny nazywała się suterena.
Ledwie zdążyli tam się znaleźć, gdy lokomotywa dziejów donośnym gwizdem
obwieściła stację głód.

Ariadna mówiła o tym po prostu, chociaż w tonacji jej głosu można było
jeszcze usłyszeć lęk dziecka, którego dusza pokryta jest bliznami
upokorzenia, a ciało nadal pamięta spastyczne skurcze głodowe. Przeżyliśmy
tę rewolucję. Musieliśmy ratować swoje życie. Ojciec utracił wszystkie
"przywileje". Zamieszkaliśmy w suterenie. Głód! Wychodziłyśmy z
siostrą poza miasto, na pola i łąki, żeby zbierać korzonki, wykopać parę
zostawionych na polu ziemniaków.

Zapewne wtedy Ariadna, urodzona w znaku Panny,
poczuła "swój" żywioł ziemi. Matka żywicielka miała dla niej
jeszcze parę okruchów w zrujnowanej syberyjskiej spiżarni.

Nadchodzący "nowy świat" upominał się o swoje prawa dość gwałtownie.
Władcy "starego" świata już od dawna nie rozumieli zarówno potrzeb
swojego ludu, jak i jego duszy, ciemnej i rozpaczliwie domagającej się
uznania.

Starałem się wyobrazić sobie, gdzie też urodziła się Ariadna i jak to
się dzieje, że spłodzona w Polsce rodzi się tysiące kilometrów od
macierzystej ziemi. Jak to się dzieje, że przeznaczenie, z woli Najwyższego,
robi człowiekowi takiego psikusa?

Na mapach Omsk zaistniał dwieście lat przed urodzeniem się Ariadny, w 1716
r., gdy ekspedycja wojskowa podpułkownika Buchgoltza zbudowała warowny obóz
na lewym brzegu rzeki Om, w miejscu gdzie rzeka ta wlewa swoje wody do wielkiej
syberyjskiej rzeki Irtysz. W ten sposób imperium carów moskiewskich dokonało
następnej aneksji terenów syberyjskich i wyraźnie stwierdziło: "tutaj
jesteśmy u siebie i tutaj będziemy się urządzać i rozmnażać".
W 1768r. zbudowano na prawym brzegu rzeki już nie obóz, ale twierdzę z pięcioma
bastionami, otoczoną głębokim rowem i wysokim wałem obronnym. W ciągu
niespełna dwudziestu lat wokół twierdzy wyrosło miasto i Omsk stał się bazą
wypadową rosyjskiej
korony w akcjach kolonizacyjnych na rozległych terenach dorzecza Irtyszu. Prawa
miejskie Omsk otrzymał w 1804r.

Miasto zostało uhonorowane w 1882r. otrzymując z carskiego nadania
uprawnienia jako centrum kraju Akmolińskiego i stając się rezydencją generalnego
gubernatora.

Wkrótce potem okazało się, że tędy przebiegać będzie trasa kolei
transsyberyjskiej, urzędowo zwanej Wielką Magistralą Syberyjską. Kolej ta
powinna mieć kapitalne znaczenie nie tylko strategiczne. Po jej szynach mknąć
będą pociągi wioząc na Syberię towary z europejskich obszarów Rosji.
Ponieważ w gospodarce, jak wiadomo, zawsze dają tylko "coś za coś",
zaś w gospodarce kolonialnej to "coś" jest szczególnie ważne, więc
pociągi uszczęśliwiające Syberię, w drodze powrotnej wieźć będą drzewo
budulcowe, drewno, rudy kopalne, kamienie szlachetne i półszlachetne, złoto,
diamenty, ryby, kawior, skóry oraz futra zwierząt i zwierzątek syberyjskich,
a na okrasę wyroby ludowe i odzież haftowaną przez sybiraczki w zimowe
wieczory, gdyż jak wiadomo, zima
na Syberii trwa dość długo.

W tym przedsięwzięciu kolonizacyjnym Omsk powinien był stać się ważnym
węzłem kolejowym. Tutaj, na terenach guberni omskiej, Kazachstanu, częściowo
guberni nowosybirskiej oraz kraju Ałtajskiego budowano fragment wielkiej
magistrali. Dopiero jednak w 1937r. eksploatacyjna długość linii kolejowej
osiągnęła upragnioną wielkość 2,7 tys. km, w tym około 900 km linii
dwutorowej, ale wówczas Ariadna już od dawna była, na szczęście, w Polsce.

Ziemia omska niewiele miała do zaoferowania prężnym eksploatatorom.
Kopaliny były ubogie, można tu było pozyskiwać przede wszystkim piasek, żwir,
glinę budowlaną, minerały do produkcji barwników, kamienie do budowy dróg.
Bogate natomiast były złoża torfu, coż z tego, skoro w klimatycznych warunkach
krótkiego lata i wiecznej zmarzliny są trudności z wydobyciem tego surowca
energetycznego. Węgiel brunatny znajdowano nawet w pobliżu Omska, gdzie zalegał
na głębokości do 80m pod powierzchnią gruntu. Znaleziono, co prawda, ropę
naftową w okolicach Tiumeni,
ale to stało się już wiele lat po tym, jak Ariadna opuściła te miejsca.

Tym nie mniej ziemia omska była od dawien dawna w cenie u osadników, szczególnie
kozactwa, które otrzymywało najlepsze tutaj grunta. Taka była polityka
kolonialnych władców, którzy dopiero pod koniec XIX stulecia uruchomili pokaźną
migrację chłopskich rodzin, przesiedlanych na te tereny z głębi macierzystej
Rosji.

Ariadna urodziła się w mieście, które liczyło już 360 tys. mieszkan
ców, Rosjan było tutaj około 70%, Ukrain
ców 9%, zaś pozostali to przede wszystkim Tatrzy, Kazachowie, Nen
cy, Komizyrjanie oraz niewielkie resztki autentycznych tubylców z plemion Hante
i Mansi, którym w 1528r. imperium carskie wyraźnie powiedziało: dosyć tego,
teraz my tu rządzimy!

Czego szukał tutaj ojciec
Ariadny pan Jan Karniejew-Grebarow? Niewątpliwie dobrze płatnej pracy. Był
prawnikiem, co w tamtych czasach oznaczało przynależność do kasty najlepiej
opłacanych fachowców, do elity społecznej. Na Syberię zaś już wtedy ludzie
wędrowali za dołgim
rubljom,
co po polsku oznacza na saksy, albo do
Hameryki za chlebem.
Jeśli
oczywiście, udawali się tam dobrowolnie…

Czy w statystykach ludności uznano go, ze względu na brzmienie nazwiska, za
Rosjanina? Co robił przy budowie kolei żelaznej jako prawnik? Tego dokładnie
nie wiemy, ale nie miało to też większego znaczenia dla bolszewików, którzy
28 października 1917r. wzięli władzę w tym mieście. Ariadna miała wtedy
dwa lata i dla bolszewików to też nie miało znaczenia. Dla nich prawnik i
jego dzieci to
wrogowie ludu, więc niech się dowiedzą jak smakuje suchy chleb, w szczególności
zaś niech się przekonają na własnej skórze czy i jak można przeżyć w ogóle
bez chleba. Omsk to dziwne miasto, chociażby dlatego, że nie chciało ono
zrazu uznać władzy bolszewików,
którzy z rozpędu rządzili tutaj do 8 czerwca 1918r. W tymże czerwcu 1918r.
Omsk stał się centrum oporu przeciwko bolszewikom, czyli zasłużył sobie na
miano "gniazda kontrrewolucji", zaś 18 listopada owego pamiętnego
roku miasto zdobył Kołczak i uznał
je za swoją siedzibę główną. I dopiero 14 listopada 1919r. Armia Czerwona
zdobyła miasto Omsk, uszczęśliwiając na wiele dziesiątków lat kilkaset
tysięcy mieszkan ców i usiłując uszczęśliwić
Ariadnę. Realizacja tego wzniosłego zamiaru niezupełnie się zdobywcom powiodła,
jako że Janowi i Oldze, rodzicom Ariadny, udało się w 1924r. razem z dziećmi
powrócić do Polski.

W samą porę, a może nawet trochę wcześniej, dzielni ci ludzie zdążyli
się ewakuować z krainy, w której wschodziło słońce nowej jutrzenki ludzkości.
Czy pan Jan mógł przypuszczać, że budowana również przez niego wielka
magistrala stanie się najbardziej mrocznym tunelem w labiryncie żywota milionów
ludzi, którzy pojadą po jej szynach, w jej wagonach prosto w paszczę
sowieckiego Minotaura? Ponieważ okrutni władcy nowego świata przeinaczyli
wszystkie pojęcia i nazwy, więc Minotaur też musiał się inaczej nazywać i
otrzymał w końcu groźne, ale swojskie imię GUŁAG, co z rosyjska oznacza Gławnoje
Uprawlenje Łagieriej
czyli Główny Zarząd Obozów. GUŁAG! Tyż
piknie! –
jak powiedział
skazany, gdy dowiedział się, że nie zostanie powieszony lecz poćwiartowany,
ponieważ zabrakło sznurka.

Astrolog ma się nad czym zadumać rozważając, jak to jeden z budowniczych
Wielkiej Magistrali Syberyjskiej zdążył wraz z całą rodziną dać drapaka,
a dzięki również jego pracy Wielki Okupant przystąpił do wyniszczania własnego
narodu. O co tu chodzi? Matuszka Rasseja zadała
się z bykiem, nie białym, a dla odmiany czerwonym i w kon
cu trzeba było wysyłać miliony ludzi na pożarcie, w paszczę Minotaura o
pieszczotliwym imieniu GUŁAG, który wciąż nie miał i nadal nie ma dosyć,
po prostu nie może się nasycić.

Wiatr historii niezbyt się przejmuje losem małej dziewczynki. Dzięki temu
jakoś udało się przycupnąć i przeżyć te 9 lat "nowego świata".
Po szynach budowanej przez jej ojca magistrali transsyberyjskiej mała Ariadna
przeniosła się, a dokładniej mówiąc została przewieziona do niewątpliwie
przyjemniejszej kwatery powszechnego labiryntu i zamieszkała wraz z rodzicami i
rodzeństwem w polskim
mieście Kransymstawie. Wracała tą samą drogą, którą jechała na Syberię
" w brzuszku mamusi". Po co były potrzebne w jej tak wczesnych doświadczeniach
życiowych, na tej Ziemi, te dwa lata względnego dostatku i siedem lat
balansowania na skraju przepaści?
Zadumo, boska zadumo nad losem człowieka!

Jak na razie, udało się umknąć sprzed paszczy potwora, zniknąć z pola
jego widzenia. Można było spokojnie i nie na głodnego pobawić się i
nacieszyć spokojnym chodzeniem do szkoły. Ariadna miała teraz przed sobą 19
lat czyli jeden rok Saros do
czasu, gdy Minotaur znów zwróci na nią uwagę. Można było odsapnąć, tym
bardziej, że nawet do głowy jej nie przyszło, iż znajduje się w labiryncie.
W domu wołano na nią Ania, zaś znaczenie imienia Ariadny zrozumiała o wiele
później. Kiedy? Chyba nawet nie wtedy, gdy snułem przed nią rozważania na
temat tajemnych więzi pomiędzy człowiekiem a jego imieniem. Opowiadałem, na
poważnie i na wesoło, a leciwa Pani Labiryntu, która dobrze znała mitologię,
siedząc w swoim warszawskim
mieszkaniu na Nowolipkach, słuchała uśmiechając się, jakby chciała
powiedzieć, że owszem, imię imieniem, ale moje śmiałe paralele zapewne jej
nie dotyczą.

Myślę, że zrozumiała wówczas, gdy opowiadała swój sen, który przyśnił
jej się na cztery lata przed śmiercią, dwa lata przed diagnozą lekarską, która
tę śmierć zapowiadała. W tym widzeniu sennym ubierają ją w szaty
liturgiczne i wie, że ma poprowadzić uroczystość obrzędową według rytuału
religii, której nie zna. Rozumie, że będzie musiała to zrobić, ale nie wie
jak i jest przerażona. Potem będzie musiała błogosławić ludzi i też nie
wie, jak to robić. Ubierają ją, a ona truchleje ze strachu. I wówczas
otrzymuje wewnętrzny przekaz, aby się nie martwiła i zaczęła to robić, a
wtedy samo się dokona. Idzi
e
więc w procesji przez biedne dzielnice i błogosławi ludzi, i samo to jakoś
się dzieje, i słusznie się dzieje, i czuje, że tak jest dobrze. W pewnym
momencie te biedne domostwa nędzarzy się kończą, zaś przed nią pojawia się
droga, która prowadzi tylko na górę.
Dalej idzie już sama. Dochodzi do szczytu, na którym stoi postać
monumentalna, rozświetlona. Orientuje się, że tą postacią jest ona sama.
Idzie więc ku tej postaci, patrząc przed siebie, w niebo. W tym momencie słyszy
Głos, który mówi: DALEJ JEST JUŻ
TYLKO MEDYTACJA.

Ariadna dotarła do wyjścia z Labiryntu. Szła tam długo, drogą zwyczajną
i żmudną, pod górę.

Z opowieści o losach jej życia zanotowałem, że gdy w 1924r. powrócili do
Polski, zamieszkali w Krasnymstawie, a potem w Lublinie.

W czerwcu 1929r. Ariadna
przyjęta została na wydział humanistyczny Pan
stwowego Gimnazjum im. Unii Lubelskiej w Lublinie. W czerwcu 1934r. przed Państwową
Komisją Egzaminacyjną zdała gimnazjalny zwyczajny egzamin dojrzałości typu
humanistycznego. W piśmie Nr.II-7679/34 z dnia 23
kwietnia 1934r. Komisja uznała
Karniejew-Grebarow Arjadnę za dojrzałą do studiów wyższych.


Sama mówiła: W szkole
uczyłam się średnio, ale byłam pracowita.

Ze szkoły średniej przetrwała jej przyjaźn
z Panią Zofią, z którą przyjaźniły się aż do śmierci. Pani Zofia umarła
3 lata przed Ariadną.


W 1939r. ukończyła studia
wyższe na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie uzyskując tytuł magistra
filozofii w zakresie geografii. Jej pierwotnym zamiłowaniem była kartografia.
Podziwiałem jej wiedzę kartograficzną, gdy sam zwracałem się do niej po radę
i pomoc. Przekazała mi w darze stare podręczniki z kartografii i kosmografii,
a na moje pytania odpowiadała z łatwością, wdzięcznie, z wyśmienitym podejściem
doświadczonego dydaktyka. No cóż, Pani Labiryntu
musiała znać się na mapach ziemskiego królestwa!

Z wypowiedzi jej koleżanek: Na studiach, gdziekolwiek się pojawiała,
jej ciepłe promieniowanie budziło uśmiech i poczucie bliskości.

Na studiach poznała Tytusa Chałubińskiego. Zaprzyjaźniła sie z jego
wnuczką i do śmierci utrzymywała z nią kontakt korespondencyjny.


Ojciec Jan pracował w
Lublinie i zakończył karierę jako sędzia Sądu Wojewódzkiego.

Zaledwie zdążyła ukończyć wyższe studia, gdy Minotaur upomniał się o
nią ponownie. Tym razem zaatakował z dwóch stron, pomalowany od zachodu na
brunatno, od wschodu na czerwono. Ale tym razem Ariadna znajdowała się w
swojej, znanej części Labiryntu i już nie była małą dziewczynką.

W czasie wojny mieszkała w Warszawie i razem z siostrą Angeliną nauczała
na tajnych kompletach. Niemcy aresztowali jej brata Olega, o którym wiadomo
tylko tyle, że znalazł się w transporcie więźniów wywożonych do Niemiec i
wszelki ślad po nim zaginął. Po wojnie, mimo poszukiwań przez PCK i na
wszelkie inne sposoby, nie odnaleziono
żadnej o nim wieści ani informacji. Ariadna pamięta, że kiedy brata
zabierali Niemcy, powiedział: Ja już nie wrócę. Od dziecka wykazywał
zdolności paranormalne.

Ariadna opowiada: W naszym
domu na Pradze ukrywaliśmy Żydów. Ze względu na ryzyko robiliśmy to
rotacyjnie, czyli po trzech dobach należało ukrywających się przekazać
dalej i po jakimś czasie przyjąć następnych, znowu na trzy doby.


W listopadzie 1944r. rozpoczęła
pracę pedagogiczną w Gimnazjum i Liceum im. Władysława IV w Warszawie jako
nauczyciel geografii. Tam poznała nauczyciela rysunku i łaciny Stefana Pieniążka.

Ariadna wspomina: Widząc go
po raz pierwszy, powiedziałam:
co
ten krakus tu się pcha?! – Taka z Ciebie warszawianka!? –
zapytałem.
Uśmiechnęła się i powiedziała: – Jasne!
Powiedziałem: – Przecież jesteś z Omska. Spochmurniała. Aby ją
udobruchać, opowiedziałem anegdotę: sowiecka komisja egzaminacyjna zapytuje
kandydata na studia w Moskwie: Czy znacie, towarzyszu, fundamentalne zasady władzy
radzieckiej? – Nie, nie znam
, a co to takiego? – odpowiada
zapytany. – A skąd jesteście?
– Z Omska.
Pytają następnego:
Co wiecie, towarzyszu, o rewolucji bolszewickiej? – Nic nie wiem. A o co
chodzi? – Skąd jesteście? – Z Omska.
Pytają następnego: – Opowiedzcie
nam o Włodzimierzu Iljiczu Leninie. – Nie znam, a o kogo chodzi? – Skąd jesteście?
– Z Omska.
Po wyjściu trzeciego kandydata, przewodniczący komisji zwraca
się do kolegów: – Słuchajcie, towarzysze, a może by tak do tego Omska!

W pokaźnym tomie pt. Czy wiesz kto to jest? wydanym
w Warszawie w 1938r., na s.568 znajduje się nota biograficzna o Stefanie Stanisławie
Pieniążku: Artysta malarz pedagog.Urodzony 27.12.1888 w Krakowie. Syn
Szczepana i Marii z Waydów.Ożenił się 18.6.1933 z Zofią Renner. Studia
filologii klasycznej na Uniwersytecie Jagiellońskim i malarstwo w Akademii
Sztuk Pięknych w Krakowie. Nauczyciel gimnazjów państwowych w Krakowie,
Gorlicach, Krasnymstawie, Pińczowie, Grudziądzu, Toruniu, Warszawie. Członek
zarządu głównego Towarzystwa Nauczycieli Szkolnictwa Wyżs
zego.
Ogłoszone rozprawy z archeologii klasycznej: Wyspa Kreta; Salona, jugosławiańska
Pompei; Pałac Dioklecjana w Splicie. Wygłaszane odczyty z archeologii
klasycznej w Towarzystwie Filologicznym. Prace malarskie: krajobrazy,
architektura antyczna, studia portretów. Wystawia od
1915r. w Krakowie, Poznaniu, Toruniu, Bydgoszczy i Warszawie.

Z tej noty natychmiast wychwyciłem rozprawę Stefana Pieniążka o badaniach
archeologicznych na Krecie. Jakież to drogi – myślałem – prowadzą znanego
malarza i szanowanego profesora do Ariadny Karniejew-Grebarow? Na ile w tej
historii przysłużył się labirynt kreteński?

Pierwsza żona Stefana Pieniążka zmarła i przez wiele lat malarz-profesor
wędrował po ścieżkach Labiryntu ku Ariadnie. W czasie wojny znalazł się na
Pawiaku. Życie uratowały mu znalezione przy rewizji karykatury. Niemcy
potraktowali go jako więziennego rysownika i zamawiali u niego swoje mordouchwyty,
jak mawiano w gwarze warszawskiej. Trzeba doprawdy mieć hart ducha i wisielcze
poczucie humoru, aby w obliczu Minotaura rysować karykatury jego naganiaczy.
Ale Stefan Pieniążek miał jeszcze jeden atut, wyśmienicie posługiwał się
językiem niemieckim. Dzięki tej pracy zniewolonego artysty, któremu śmierć
zajrzała w oczy, rodzinie udało się wykupić go z rąk wrażliwych
na sztukę oprawców.

Spotkanie Stefana i Ariadny miało inny przebieg, niż spotkanie mitycznego
Tezesza z córką króla Minosa. To on zapłonął nieoczekiwanie silnym afektem
do tej młodej, pięknej nauczycielki. Oczywiście, chciał ją malować i w końcu
osiągnął ten przywilej, co potwierdza portret Ariadny na okładce tej książki.
Malowanie jednak panu profesorowi nie wystarczało, więc poprosił o rękę
niewiastę, która poważnie zastanawiała się nie tylko nad tym, czy wychodzić
zamąż za starszego od niej o 27.lat
uroczego pana, ale czy w ogóle wychodzić zamąż?

W końcu została żoną krakusa
Stefana Pieniążka. Ślub kościelny w parafii Matki Bożej Loretańskiej w
Warszawie odbył się 6 stycznia 1947r., ślub cywilny w USC Warszawa-Praga w
dniu 8 stycznia tegoż roku. Przez pierwsze lata rodzinnego życia mieszkali na
Pradze przy ul. Wilen skiej 29 m 41.
Oboje nadal uczyli w tej samej szkole. W 1951r., po urodzeniu się trzeciego
dziecka, córki Marii, przenieśli się do mieszkania na Nowolipkach, w którym
Ariadna pozostawała do śmierci w roku 1995.

Pierwsze dziecko, syn Jan urodził się 2 czerwca 1948r. Poród był trudny,
dziecko z trudem do życia docucili opowiadała potem Ariadna. Urodziła
czworo dzieci, syna i trzy córki.

W 1956r. umiera matka Ariadny.

Trudne, ale pogodne życie
rodzinne nie trwało długo. Wakacje spędzali w Krasnymstawie, gdzie Stefan
Pieniążek mógł nadrobić swoje malarskie zaległości. . Wspomina córka
Maria: Ojciec malował, a dla nas było wydarzeniem, gdy mogliśmy w tym
uczestniczyć. Ale kiedy ojciec malował w domu, w naszym małym warszawskim
mieszkaniu, to zamykał się w pokoju, a my podglądaliśmy przez dziurkę od
klucza.

Na początku 1958 r. na korytarzu szkolnym uczen
pchnął ucznia, a ten uderzył głową w brzuch pana profesora rysunku Stefana
Pieniążka. 26 kwietnia Stefan Pieniążek składa podanie o udzielenie
rocznego płatnego urlopu dla poratowania zdrowia. Pół roku po niefortunnym
"zaprawieniu bykiem" przez niesfornego ucznia, w dniu 27 kwietnia,
czyli następnego dnia po napisaniu podania do Kuratorium
Oświaty, mąż Ariadny, ojciec czworga dzieci umiera.

Ariadna subiektywnie była przekonana, że mąż umierając zostawił mnie
z czwórką dzieci…
W domu pozostały obrazy, pamiątki, a dla dzieci kult
ojca, który był zacnym człowiekiem i wybitnym malarzem. Ale z tego, jak
wiadomo, trudno jest wyżyć, a jeszcze trudniej wyżywić i wykształcić
czworo dzieci. Tezeusz porzucił Ariadnę na Naksos, teraz Ariadna jest
przekonana, że zostawił ją z dziećmi na Nowolipkach. Pomogła mu w czeluści
labiryntu, wyprowadziła
go z komnaty smutku i osamotnienia po śmierci pierwszej żony. Dionizos zaś
nie przybył, aby ją pocieszyć i zabrać na wyżyny Olimpu… Kto by się tam
chciał wikłać w losy wdowy z czworgiem dzieci?

Owszem, po śmierci męża Stefana, jego rodzina chciała zabrać do siebie
jedną z córek, a syna umieścić w domu dziecka. Ariadna stanowczo odmawia i
podejmuje heroiczną na owe czasy i warunki decyzję: wychowa dzieci i nigdy więcej
nie zwiąże swoich losów ani z Tezeuszem, ani z Dionizosem. Mimo dwóch
propozycji małżeńskich, gdy była jeszcze piękna i młoda, nie wyszła
ponownie zamąż, absztyfikantów uprzejmie informując, że chodzi o dobro
dzieci. Doświadczenie nie poszło na marne i coś się jednak od czasów kreten
skich zmieniło.

Aby utrzymać dzieci przyjęła dwa etaty nauczycielskie, w szkole dziennej i
wieczorowej. Wracała do domu późno wieczorem, około godziny 22. Z dziećmi,
tak naprawdę, widywała się w niedziele. Rankiem dnia powszedniego zdążyła
tylko obsztorcować swoje samodzielnie gospodarujące dzieciaki, którym
miała za złe bałagan i niechęć do przestrzegania ustanowionej przez nią
dyscypliny. Starała się scalać życie rodzinne, dbała o to, aby każde z
dzieci przygotowywało wspólny niedzielny obiad. Dzieci pamiętają do dzisiaj,
jak mama utyskując, że znowu komuś
nie chciało się zrobić obiadu, smażyła pełną patelnię kartofli, a my
w oczekiwaniu na ten wspaniały moment, kiedy będziemy jeść razem z mamą,
podjadałyśmy smażące się kartofle matce spod ręki.

Ariadna miała pogodne usposobienie nawet w najtrudniejszych warunkach. Nie
chciała dać dzieciom odczuć, że jest biednie i najczęstszym pożywieniem
jest chleb, margaryna i mięta (porcjowana!). Wspomina córka Maria: Jeśli
któreś z nas czegoś chciało, a nie było, to mama mówiła: – "No co, z
rękawa ci wytrząsnę!?". Mama miała szlafrok z obszernymi rękawami i
kiedy zdobyła upragnioną przez nas rzecz, to w niedzielę dosłownie wytrząsała
z rękawa, a to słodycze, albo potrzebną książkę lub koszulkę. Często
chorowaliśmy, niewątpliwie z niedożywienia. Ale również dlatego i

po to, aby mama pobyła z nami
trochę w domu. W tym celu ja sama wyspecjalizowałam się w anginach, moja
siostra chorowała na nerki.
Słuchając
tych zwierzen zastanawiałem się, czy
jakiś partyjny bubek podliczył kiedykolwiek koszty takich dziecięcych zabiegów
w setkach tysięcy podobnych sytuacji rodzinnych.

Ze względu na biedę dzieci nie mogły podczas wakacji przebywać razem z
matką, która wysyłała je na kolonie, obozy i inne wakacyjne ugrupowania
socjalistycznego prania mózgów. Ale byliśmy dobrze uodpornieni na
indoktrynację, gdyż w domu panowała atmosfera życzliwego poznawania świata
i ludzi, więc wracaliśmy z tego dziwnej maskarady grupowej z nieskażonymi
umysłami. W domu wszystkie te głupoty topniały, gdyż wystarczyła jedna cięta
uwaga matki, która potr
afiła
wyśmiać oficjalny bełkot, wprost i bez ogródek

opowiadają córki Ariadny.

Otwarta na wszystkich ludzi, którzy z jej domu uczynili przystan
dla potrzebujących ciepła i
dobrej rady, Ariadna była towarzyska, sprawiedliwa i pogodnie życzliwa. Uczyła
się i doskonaliła, aż do kon ca
ciekawa wszystkich spraw tego świata. W ostatnich latach życia była czynnym
uczestnikiem Uniwersytetu Trzeciego Wieku, seniorką Akademii Kultury Duchowej.

Córka Maria: – Mama budowała
rodzinę poprzez przyjaźn ,
a nie poprzez więzy krwi.
Wychowywała nas w kulcie ojca, ale zadbała o to, abyśmy śp. pierwszą żonę
ojca traktowali jak bliską osobę z rodziny. Nie znaliśmy jej, ale ilekroć
szliśmy na grób ojca, zawsze matka prowadziła nas na grób pani Zofii i tam
składaliśmy kwiaty.

W odręcznie sporządzonym życiorysie Ariadna pisze: W 1965r. zaczęłam
pracować w Szkole Podstawowej nr 170 gdzie rozpoczęłam działalność społeczną
z młodzieżą organizując Koło Krajoznawcze. Należałam do Rady Opiekunów Kół
Krajoznawczych. W 1973r. zostałam wyróżniona Odznaką Honorową Oddziału Stołecznego
PTTK, a w 1975r. Złotą Odznaką Zasłużony w pracy PTTK wśród młodzieży.
W 1972r. przeszłam na emeryturę i w tym roku zostałam odznaczona Złotym Krzyżem
Zasługi.

Od 1968r. należę do Towarzystwa Przyjaciół Warszawy udzielając się, do
obecnej chwili, w Komisji Młodzieżowej w Sekcji Pomocy Naukowych oraz jako
opiekunka na kursach Młodego Przyjaciela Warszawy.

Po przejściu na emeryturę w 1972r. Ariadna pracowała na pół etatu
prowadząc bibliotekę szkolną. Potrzebny był jej kontakt z młodzieżą, nie
chciała też "siedzieć w domu i gnuśnieć", jak mi wyznała,
gdy ją zapytałem, czy nie ma już dosyć i czy nie jest zbyt zmęczona trudami
życia. Tym bardziej, że dorosłe i wykształcone już dzieci wspierały matkę
jak mogły, chociaż różnie to bywało, gdyż w korytarzach Labiryntu dość
łatwo jest się zagubić. Ariadna była dla nich nadal opoką, przystanią,
portem macierzystym i wsparciem, w krytycznych sytuacjach dzieląc się z nimi
swoją emeryturą.

W sierpniu 1966r. jej zdrowie
nagle się pogorszyło, a jej życie stanęło pod znakiem zapytania. 2 września
1966r. przeszła poważną operację. Żywotność jej była na tyle silna, że
dopiero 27 lat później dowiedziała się, iż dopadła ją choroba, na którą
medycyna nie ma na razie skutecznego
lekarstwa, zwłaszcza gdy ma do czynienia z pacjentką w wieku 78 lat.
Zdecydowano się jednak na operację, po której znakomity chirurg odpowiedział
na nasze trwożliwie zadane pytanie: Może pół roku…. Babcia Ariadna
żyła jeszcze ponad dwa lata. Aktywnie. Nadal wspomagała swoje dzieci, wzięła
się do porządkowania i skatalogowania naszej pokaźnej biblioteki. Widzę ją,
pochyloną nad fiszkami i książkami, w świetle nocnej lampy. Wchodzę do
pokoju i mówię: – Może byś już poszła spać, odpocznij. Odpowiada:
– Muszę zdążyć, bo po
mojej śmierci nikt tego nie zrobi.

Częstokroć rozmawialiśmy o śmierci, zwłaszcza podczas tych ostatnich dwóch
lat.

Urodziła się nad rzeką Om, w miejscu gdzie wpada ona do Irtyszu. Wszystkie
prawie rzeki tej krainy połączone są w naturalny system zlewisk, tworząc
największą na tych obszarach rzekę Ob. Urodziła się niecały miesiąc przed
spodziewanym terminem zamarzania rzeki, co zazwyczaj następuje około 6
listopada. Ongiś rzeki te były bajecznie bogate we wszelkie gatunki ryb, wśród
których królował
jesiotr syberyjski. Rzeki te płyną przez krainę błot, moczarów i jezior, w
rejonie Omska i na południu w lesistej strefie stepu syberyjskiego, przecinając
na skrajnej północy tundrę.

Pewnego razu pokazałem jej sutrę I.27 Patan
dżali: Jego nazwą
– Pranawa. Iśwarę oznacza mistyczna zgłoska OM (pranava).
[Klasyczna
joga indyjska. PWN, Warszawa 1986, przekład Leon Cyboran). W komentarzu do tej
sutry Wjasa podaje: Agaminowie (mędrcy przekazujący prawdę) przyjmują, że
przez stałość rozumienia (pojmowania) związek między wyrazem (słowem) a
znaczeniem jest stały.
[tamże s.30-31].

Zapytałem, czy według niej istnieje jakiś związek pomiędzy dźwiękiem
OM a rzeką Om? Odparła: – Nie wiem, być może. Zauważyłem, że
istnieje dźwiękowa zbieżność pomiędzy OM i AMEN, świętymi zgłoskami
wielkich religii. Słowo Amen, które
w aramejskim języku Chrystusa brzmi Amin, oznacza
zaprawdę, w istocie rzeczy.
W sanskrycie słowo Om jest
desygnatem Stwórcy, Tego, który jest istotą rzeczywistości. – A co z nazwą
rzeki Om?
– zapytałem.
– Nie ja jedna się tam urodziłam – powiedziała przytomnie, z właściwym
sobie chłodnym racjonalizmem.

Patrząc w jej horoskop pamiętałem, że jej narodziny dokonały się w
dorzeczu Om i liczyłem się z jej zdaniem, że nie ona jedna tam się urodziła.

Władcą horoskopu Ariadny P. jest Jowisz, posadowiony w znaku Ryb na ASC. Na
pierwszy rzut oka widoczne jest, że właśnie Jowisz będzie miał najwięcej
do powiedzenia i z nadania przez Najwyższego zarządcę dusz przewodniczyć będzie
w Radzie Starszych, decydujących
o realizacji stosownych wydarzeń w życiu Ariadny P. Współregentem ASC jest
Neptun, zajmujący pozycję w znaku Lwa w D.V, co pozwala domniemywać, że
dzieci – szeroko pojmując: dzieci własne i dzieci powierzone jej opiece i
nadzorowi wychowawczemu – mieć
będą w jej życiu znaczenie wiodące. Już z tego można pośrednio wnioskować,
że Władca Przeznaczenia nie pozwoli zniszczyć Ariadny w młodym wieku i
przeprowadzi ją przez niebezpieczne pułapki dzieciństwa i młodości ku spełnieniom
wieku dojrzałego. Drugim współregentem
ASC jest Wenus, posadowiona w koniunkcji ze Słońcem w znaku Panny w D.VI. Nie
trzeba być jasnowidzem, aby dostrzec, że pracy mieć będzie Ariadna P. w życiu
co niemiara; że nie będzie wiedziała, w co najpierw "ręce włożyć",
a będą to ręce dobre,
związane przez codzienną robotę z pogodnym, słonecznym usposobieniem i że
praca ta przyniesie jej uznanie, opromieni jej żywot, a powszechny szacunek
otaczać będzie jej postać w dojrzałych latach życia. Praca ta, wysiłek całego
ziemskiego żywota jest dla
niej sprawą zwyczajną, bo "tak trzeba", a Ogon Smoka w znaku Lwa w
D.VI powiadamia, że jest to robota, którą Ariadna P. zna wyśmienicie, po
prostu przyniosła ją na ten świat w swojej strukturze, w komórkach
nerwowych, które rozwijając się i wzrastając ujawniać
będą wiedzę i umiejętności praktyczne od dawien dawna wiodące prym w
osobowości tego człowieka.

Horoskop nie ma bezpośredniego adherenta,
ponieważ Jowisz zawładnął całym horoskopem i wyczerpująco odpowiada na
pytanie: kto tu rządzi? Jowisz jest nie
tylko Władcą horoskopu, jest również głównym sygnifikatorem dominującym.
Jeśli jednak poszukać adherenta "ukrytego" za zasłoną konfiguracji
horoskopowej, to Neptun pozostaje pod wpływem Słon
ca ( z racji znaku Lwa), Słońce pozostaje pod wpływem Merkurego (z racji
znaku Panny), zaś Merkury pozostaje pod wpływem Wenus ( z racji znaku Wagi),
ta zaś znajduje się z Merkurym w recepcji mutualnej i w ten sposób ukrytym
adherentem horoskopu jest Wenus. Jeśli nawet, w tej wyliczance, przyjąć wpływ
Saturna na Merkurego
( z racji współregenctwa Saturna w znaku Wagi), to Saturn pozostaje pod wpływem
Księżyca, ten pod wpływem Wenus, która musi liczyć się z Merkurym, ten zaś
jest we władzy Wenus, które znowu bierze wspołregenctwo horoskopu, nawet
poprzez koligacje z Saturnem.

Z tych technicznych rozważan można
już wysnuć daleko idące wnioski na temat wiodących motywów życia właścicielki
horoskopu [WH]. Głównym motywem jest praca-rodzina (nie odwrotnie); motywy
wspomagające to: a/ wychowanie dzieci i młodzieży; b/ liczne kontakty i częste
zmiany miejsca pracy (Księżyc i Merkury w D.VII); c/ założenie własnej
rodziny, co w ziemskich warunkach bytowania radykalnie zmieni bieg życia WH
(Księżyc w D.VII jest władcą Plutona, Marsa i Saturna w znaku Raka w D.IV);
d/ trudna sytuacja
rodzinna, na tle licznego potomstwa (Saturn i Mars w znaku Raka w D.IV w pobliżu
szczytu D.V), zrodzonego z oficjalnego związku (Księżyc, władca D.V,
posadowiony w D.VII).

Jowisz wyczerpuje więc temat głównego sygnifikatora, ale tylko pozornie,
ponieważ wzajemne relacje pozostałych sygnifikatorów wykazują istotne
wzajemne powiązania. Wszystkie, za wyjątkiem Urana, który pozostaje jakby na
uboczu całej tej sytuacji. Jest on jednak bardzo silny w swojej godności w
znaku Wodnika, groźnie położony w D.XII,
zapowiadając potężnych adwersarzy o rewolucyjnym raczej usposobieniu. W
dodatku góruje w elewacji horoskopu. W efekcie zapowiada to silne oddziaływanie
fluktuacji rewolucyjnych na przebieg wydarzeń w życiu WH, skrajnych w swojej
gwałtowności zmian sytuacyjnych,
łagodzonych przez pomyślne relacje z tytułu posadowienia Merkurego (w
trygonie do Urana). Rzeczywiście, całe życie Ariadny P. przebiegało pod
znakiem sytuacji rewolucyjnych: ledwo zdążyła się urodzić, gdy znalazła się
w samym tyglu rewolucji bolszewickiej
w Rosji; schronienie znalazła w dopiero co wyzwolonej i niepodległej Polsce;
ledwie zdążyła ukończyć studia, gdy wybuch II wojny światowej oznaczał
ponowne być albo nie być; zakończenie wojny było ponownym spotkaniem z
bolszewizmem, przebranym dla
niepoznaki w polski totalitaryzm partyjny; nagła śmierć męża; rewolucyjne
wydarzenia lat 1956, 1968, 1980 w Polsce; i koda finałowa życia w latach
1989/95, gdy Polska ponownie uzyskuje niepodległość. A jeśli spojrzeć na
historię świata w ciągu tych 80.lat,
to aż w głowie się kręci od rewolucyjnych przeobrażeń! Ariadna P.
powiedziałaby: "Nie ja jedna…". Owszem,
takie położenie Urana ma charakter pokoleniowy. W tym horoskopie Uran wyraźnie
prowadzi na barykady i zapowiada, że nie wystarczy żyć w "takich czasach",
trzeba jeszcze będzie im
sprostać i jest to zarówno konieczne, jak możliwe.
Można
więc powiedzieć: kariery Pani na rewolucji nie zrobi, wręcz przeciwnie (Uran
atakuje samotnie i będzie wchodził w układy z Merkurym poprzez pracę, bo
nawet w czasach rewolucji ktoś pracować musi, zaś Ariadna P. wyśmienicie się
do tego nadaje); chociaż sytuacja jest trudna, zaś wydarzenia będą zaskakujące,
to wszystkie moce tego świata będą Pani sprzyjać; przeżyje Pani to wszystko
i stanie się prawdziwym wzorem dla wielu dobrych i
szlachetnych ludzi.

Skąd my to wszystko wiemy? Ano stąd, że w tym horoskopie tylko Jowisz i
Uran są w swoich godnościach, ale Jowisz jest na ASC i jest Władcą
horoskopu. Rewolucjoniści mogą mu podskakiwać, byle nie za wysoko…

W elewacji horoskopu zwraca uwagę
to, że jest on skonfigurowany jak horoskop nieomal klasyczny, mianowicie domy
kardynalne znajdują się prawie dokładnie na swoich miejscach itd. Moc
funkcjonalna takiego horoskopu jest – z nadania – wyraźna i wyjątkowa. Tym
bardziej, że
w domach kardynalnych posadowionych jest 6 (z 10.) sygnifikatorów planetarnych,
w charakterystycznych jakościach: Jowisz jest władcą znaku ascendentalnego i
samego pasma ASC; Saturn i Mars są zniszczone i na
wygnaniu
; Pluton, Księżyc i
Merkury są peregrinus.

Dominanty horoskopu to Jowisz, Księżyc i Pluton, a ponadto posadowione są
w domach kardynalnych. Jowisz ma więc jeszcze jedną funkcję główną i może
śmiało domagać się uprawnień dyktatora w Radzie Starszych tego horoskopu.
Aby już do reszty wziąć górę nad wszystkimi, Jowisz jest też tytularnym władcą
D.X czyli MC. Z takim Jowiszem żadna rewolucja sobie nie poradzi!

Osoba Ariadny P. ma
charakter jowiszowy. Pełna godności, dobra i dobrotliwa. Postawa nacechowana
godnością, utrzymująca zdrowy dystans pomiędzy sobą, a światem i ludźmi.
W gruncie rzeczy główną cechą charakteru jest poczucie obowiązku,
wyjątkowo silne, które jest motorem aktywności, aczkolwiek prowadzi do
przedwczesnego wyczerpania sił życiowych. Typ wewnętrznego samotnika, który
nawet otoczony liczną rodziną i
mnóstwem ludzi czuje, że jest sam na sam ze swoimi przeżyciami i problemami.
Powściągliwość w okazywaniu gorących uczuć (opozycja Jowisza z koniunkcją
Słońce-Wenus), ale dobrotliwość i troskliwa zapobiegliwość wobec najbliższych
(trygon
Jowisza do koniunkcji Mars-Saturn) wywołują szacunek i uwielbienie dla Matki i
Babci Ariadny P. Wyjątkowa kultura osobista wobec ludzi, traktowanych jednakże
z pewną pobłażliwą dobrodusznością (koniunkcja Księżyc-Merkury w Wadze w
D.VII). Znaczne umiejętności
dyplomacji towarzyskiej w tzw. krótkich kontaktach (Merkury, władca D.III, w
znaku Wagi w D.VII). Przekonanie, że z każdej sytuacji można wyjść dzięki
samodyscyplinie i pracowitości (Mars, władca znaku Barana w D.I horoskopu w
sekstylu do Wenus-Słońca
w znaku Panny w D.VI).

Pozycja społeczna Ariadny P. jest ściśle związana z koniunkcją
Mars-Saturn, ponieważ są to władcy znaku Koziorożca w D.X horoskopu Ariadny
P. Jeśli przy tym wziąć pod uwagę, że Jowisz jest pierwszym władcą tegoż
D.X ; następnie zaś uwzględnić powiązania Mars-Saturn – Księżyc – Wenus-Słońce
– Merkury – Wenus, to można powiedzieć, że Ariadna P. z trudem i spokojnie
odrabiała, dosłownie i w przenośni, zadłużenia karmiczne rodziny człowieczej.
Nie ma w tym horoskopie widoków na
karierę spektakularną, na rozgłos i poklask. Ale właśnie tacy ludzie, takie
matki i wychowawczynie młodego pokolenia są solą tej ziemi.

Cykl Ariadna jest hołdem
oddanym skromnym pracownikom tej Ziemi, świetlistej postaci Ariadny P.