M.Dimont REPETYCJA z RASIZMU cz.2

Max Dimont
Jews, God and History
Żydzi, Bóg i historia
rozdział
REPETYCJA z RASIZMU
cz. 2

Reformacja
śmiertelnie uderzyła w system feudalny. Do władzy, na fali
protestantyzmu, doszli przedstawiciele wolnej przedsiębiorczości i
handlu. Nowy duch czasu wywarł wpływ na moralność epoki. Stare
przekonania religijne osłabły. Religia została oddzielona od państwa.
Utracono wiarę w to, że państwem powinien sterować kościół. W miarę
upadku autorytetu religii, problem nawracania Żydów również tracił
swoje znaczenie. Teraz wydawało się dziwne, że kiedykolwiek mogło to
kogoś poważnie interesować.


Święto Purim, maskarada, Jerozolima 2009
maska karykatura: Żyd w oczach rasisty (foto LZ)


W 1800 roku kapitalizm i kolonializm były w pełnym rozkwicie. Zaczęła się rewolucja przemysłowa. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić, ze dokonała się ona zaledwie 100 lat temu. Jeszcze w 1850 roku w przeciętnej fabryce średnio pracowało 50 robotników. W miarę wzrastającego uprzemysłowienia, istniejące ongiś osobiste relacje pomiędzy robotnikami i przedsiębiorcą stały się niemożliwe. Obecnie pomiędzy robotnikiem a pryncypałem pojawili się mistrzowie, brygadziści i urzędnicy. Robotnicy zostali wyalienowani od gospodarzy, od swojej pracy, a także utracili więź pomiędzy sobą. Pięć tysięcy ludzi pracujących w tej samej fabryce tworzyło „samotny tłum”. W tym samym czasie dokonała się jeszcze jedna alienacja. Zniknęło rzemiosło ręczne. W przeszłości człowiek szczycił się dziełem pracy swoich rąk – podkową, butami, garniturem. Był twórcą rzeczy, której nadawał końcowy kształt. Dzięki temu i poprzez swój produkt odczuwał swoją więź ze społeczeństwem. Pojawienie się taśmy  produkcyjnej zakończyło tę osobistą relację. Teraz robotnik wytwarzał tylko jeden z elementów produktu finalnego.

Przemiany ekonomiczne spowodowały głębokie społeczne i psychologiczne następstwa. Maszyny wypierały robotników, a na ich miejsce pojawiła się zupełnie nowa klasa społeczna, która „wytwarzała” nie towary, lecz usługi. W ciągu ostatniego stulecia klasa ta urosła do monstrualnych rozmiarów. W tym samym czasie liczba tych, którzy karmią całe społeczeństwo, zmniejszała się coraz bardziej. Społeczeństwo wstąpiło w epokę, w której liczba bezpośrednich wytwórców (producentów) nieustannie się zmniejsza, a liczba ludzi zajętych pracą biurową nieustannie się zwiększa. Nowa i nieustannie rosnąca klasa społeczna składa się z administratorów, kompilatorów, wszelkiego rodzaju doradców, funkcjonariuszy, pracowników reklamy. Od dołu klasa ta styka się z robotnikami, u góry – z zarządcami i administratorami. Grupa ta stanowi jądro amorficznej masy współczesnego społeczeństwa.

Hannah Arendt w swojej książce „Pochodzenie totalitaryzmu” nazwała tę grupę     ”zdeklasowaną”. Ludzie tej grupy rzeczywiście utracili swój uprzedni status klasowy i swoje uprzednie poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Można ich nazwać „wytartymi białymi kołnierzykami”, w odróżnieniu od zwyczajnych „białych kołnierzyków”, czyli profesjonalistów i zarządzających produkcją. Ta zdeklasowana warstwa społeczna dostarcza najwięcej wyznawców współczesnego antysemityzmu. Właśnie z tej grupy Hitler werbował swoich najbardziej zajadłych i namiętnych  wielbicieli.

Wraz z osłabieniem uczuć religijnych, które spajały społeczeństwo, słabły również więzy psychologiczne, które hamowały podświadomą ludzką agresywność. Łamanie podstaw tradycyjnego społeczeństwa zrodziło poczucie niepewności. Łamanie psychologicznych uwarunkowań zrodziło wściekłość i rozdrażnienie. Zmiany te najsilniej uderzyły w warstwę „wytartych białych kołnierzyków”. Ludzie tej warstwy zostali całkowicie oderwani od dotychczasowych wartości i symboli swojego statusu społecznego. Przekształciwszy się w najbardziej niestabilną grupę współczesnego społeczeństwa, stali się też grupą najbardziej sfrustrowaną. Ich uczucia i emocje domagały się ujścia. Skierowali spojrzenie ku liderom, którzy obiecali, że przywrócą im poprzedni prestiż i poczucie bezpieczeństwa. Przyciągali ich ideolodzy, którzy mogli zapewnić im rozładowanie przepełniającej ich nienawiści. Ongiś tę rolę odgrywała religia. Teraz potrzebne było coś nowego.  


Młoda Kobieta w kawiarni, w której nie tak dawno terrorysta dokonał masakry.
Jerozolima kwiecień 2009 (foto LZ)

                                         
Prawo Charles’a ma zastosowanie nie tylko do gazów, lecz również w polityce. (Prawo to głosi, że ciśnienie gazu jest wprost proporcjonalne do jego temperatury; autor ma na względzie, że wysoka „temperatura” psychologiczna w grupie zdeklasowanych wytworzyła ich wysokie ciśnienie na społeczeństwo). Działacze polityczni zaczęli kokietować tę warstwę społeczną, w bezpośrednim celu wykorzystania jej do własnych interesów. Nowoczesne społeczeństwo zapewniło tej warstwie demokratyczne prawo wyborcze. Demokratyzacja przekształciła warstwę zdeklasowanych w niezwykle ważne narzędzie polityków dążących do władzy. Zachodnia Europa stała się areną nowej walki politycznej. Z jednej strony  pojawiły się siły, które zmierzały do utworzenia silnego, scentralizowanego państwa. Walczyły one z rodzącym się proletariatem dokładnie tak samo, jak społeczeństwo feudalne walczyło z rodzącym się trzecim stanem. Z drugiej strony pojawiły się siły liberalne i demokratyczne. Domagały się one dopuszczenia proletariatu do godziwego życia w nowym społeczeństwie. Domagały się też, by proletariat otrzymał większe prawa w sprawach państwowych oraz znacząco uczestniczył w dystrybucji dóbr. Kryzysy spychały grupę „wytartych białych kołnierzyków” na peryferie społeczeństwa. Groziło im, że staną się robotnikami, którymi tak pogardzali. Natomiast nowe prądy naukowego socjalizmu i komunizmu napawały ich strachem. Owe kierunki bowiem groziły, że cała władza zostanie przekazana w ręce robotników.

Środkowe lata XIX stulecia były okresem rozpowszechnienia w Europie idei rewolucyjnych, okresem rodzenia się komunizmu i socjalizmu. Właśnie w tym czasie politycy odkryli nowe zastosowanie dla zdeklasowanych, a także dla Żydów. Zdeklasowanych można przecież wykorzystać jako silę uderzeniową. Działacze polityczni prawicy popchnęli ich do kontrnatarcia przeciwko lewicy. Politycy zaczęli tłumaczyć brak stabilnej sytuacji zdeklasowanych względami nie ekonomicznymi czy też społecznymi, lecz istnieniem „żydowskiej obcej siły” (w tej sytuacji pojawiły się pierwociny pojęcia „żydokomuny” – uwaga tłumacza).
Jeśli zdeklasowani bali się kapitalizmu, to Żydów przedstawiano jako kapitalistycznych eksploatatorów. Jeśli zdeklasowani obawiali się komunizmu, to Żydów przedstawiano jako komunistycznych spiskowców. Ogłoszono, że wszelkie zło dzieje się za sprawą rąk i knowań żydowskich. No i że, oczywiście, gdyby nie Żydzi, zdeklasowani znaleźliby godne dla siebie miejsce w społeczeństwie.

To był początek antysemityzmu, który stawał się nie tyle ruchem politycznym, ile politycznym narzędziem. Antyżydowskie uczucia, istniejące od czasów średniowiecza, skierowane zostały w nowe koryto. Powoli transformowano je w przesądy antysemickie.
 
Działacze religijni wieków średnich domagali się wygnania Żydów, aby ci swoją obecnością nie hańbili wiary chrześcijańskiej. Świeccy politycy czasów nowożytnych nie domagali się wygnania Żydów. Nie przyniosłoby im to żadnej korzyści. Gdyby zdołano wygnać Żydów, to elementy zdeklasowane niezwłocznie zobaczyłyby, że ich sytuacja w najmniejszym stopniu się nie zmieniła. Żydów należało zachować w społeczeństwie w roli stałych kozłów ofiarnych. Jednak twórcy antysemityzmu nie przewidzieli dalszego rozwoju wydarzeń: pojawienia się nowej odmiany gatunku – polityków totalitaryzmu – którzy rzucą wezwanie do realnego wytrzebienia Żydów.

Oczy żydowskiego dziecka Shoah 1943
fot. dokumentalna, opracowanie Janosz Sasz, Węgry

                                     
Twórcy antysemityzmu nie przewidzieli, że uprawiana przez nich  nieodpowiedzialna propaganda, zostanie wykorzystana przez szaleńców i sadystów, a następnie przemieniona w ideologię masowej zagłady.
Początek tego procesu był trudny do zauważania. Podobny do początków choroby nowotworowej. W miarę jak zdeklasowane elementy wsłuchiwały się w antyżydowskie kaznodziejstwo polityków, ich nastroje przybierały coraz bardziej zatrważający charakter. Ci, którzy głosili antysemityzm, również się zaniepokoili.

Zaczęli rozumieć, że ta nienawiść do Żydów nie ma nic wspólnego z samymi Żydami. Wyraża ona tylko coś, co tkwi w głębi samych „zdeklasowanych” i co potrzebuje przywódców, którzy zdołaliby uśmierzyć ich trwogę. Potrzebni byli politycy, którzy zdołaliby uzasadnić to niespokojne poczucie irracjonalnej nienawiści. I wkrótce tacy przywódcy i politycy się znaleźli!

www.logonia.org