EPIKTET

Filozof stoik. Urodzony ok. 50 r. w Hieropolis we
Frygii z ojca niewolnika i matki niewolnicy. Epiktetos oznacza: w dodatku
nabyty, kupiony
.

Jako młodzieniec znalazł się w Rzymie, gdzie jego właścicielem był Epafrodyt
wyzwoleniec i sekretarz gabinetu Nerona. Ok. r. 80 Epiktet zaczął uczęszczać na
wykłady rzymskiego filozofa, cynizującego stoika – Muzoniusza Rufusa

Wyzwolony ok. r. 90 rozwinął działalność nauczycielską. Na mocy edyktu Domicjana
wygnany ok. r. 95 wraz z innym filozofami z Rzymu, osiadł w małej mieścinie Nikopolis w
Epirze, gdzie do końca życia w wielkim i powszechnym poważaniu jako maximus
philosophorum
, jako drugi Sokrates, prowadził własną szkołę filozoficzną, do
której ściągała młodzież z całego imperium po naukę, jak również filozofowie,
retorzy, wybitne osobistości państwowe – po rade w trudnych i zawiłych sprawach, w
poważnych kazusach sumienia, a nadto przygodni podróżni, wiedzeni ciekawością
ujrzenia rzadkiej osobliwości i sławy. Przez całe życie ubogi i samotny, przyjął do
swego domu w starości niewiastę, by się zajęła wychowaniem dziecka sieroty. Zmarł
najprawdopodobniej za panowania Hadriana, który wysoko go cenił i miał go nawet
osobiście odwiedzić w Nikopolis.

W Bibliotece Klasyków Filozofii PWN 1961 wydano Epikteta Diatryby Encheiridion z
dodaniem fragmentów oraz Gnomologium Epiktetowego
– z języka greckiego przełożył
i opracował Leon Jochimowicz.

Według tego wydania podajemy tutaj zarys biograficzny Epikteta i Rozdział XXI
Jego Diatrybów:

Epiktet

Przeciwko tym, którzy lekkomyślnie biorą się do nauczania filozofii

Są takie mędrki, które ledwie wchłoną nagie zasady teoretyczne, a zaraz chcą je
wygłaszać, tak samo jak ci, co to chore mając żołądki, wydzielają niestrawione
pokarmy. A strawże no najpierw wchłonięte nauki, a wtedy to już nie będziesz taki
skory do ich wygłaszania. W przeciwnym razie twoje wykłady nie będą niczym innym w
rzeczywistości niż wymiotem, to znaczy szlamem plugawym i odstręczającym od spożycia.
Pokaż nam raczej, jaką to odmianę w tej duszy wywołały owe podane tobie nauki,
podobnie jak to nam pokazują atleci swe bary, które wyrobili sobie przez ćwiczenia i
ścisłe przestrzeganie diety; podobnie jak ci, którzy opanowali pewne sztuki, pokazują
nam swe dzieła, wykonywane dzięki nabytym umiejętnościom. Cieśla nie przychodzi i nie
powiada: Słuchajcie mnie, jak będę rozprawiał o sztuce budowania domów – ale
wynajmuje się do budowy, a dokończywszy owej budowy domu, pokazuje, że opanował tę
sztukę. I ty czyń także podobnie! Jak człowiek jadaj, jak człowiek pijaj, jak
człowiek ubieraj się przyzwoicie, pojmaj żonę, płódź dzieci, wypełniaj powinności
obywatela, znoś szyderstwa i zniewagi, miej wyrozumiałość dla brata niegodziwego, dla
ojca, dla syna, dla sąsiada. dla towarzysza. O, to nam pokaż, żebyśmy na własne oczy
się przekonali, żeś się naprawdę nauczył czegoś z filozofii. Niestety! Jest
inaczej: Przychodźcie – wołasz – i posłuchajcie, jak to ja wam będę
wykładał i objaśniał pisma.
– Ciszej troszeńkę! A nie łaska tobie samemu
wyszukać ludzi, na których zwymiotowałbyś twoją mądrość? – Ja wam tak wyłożę
Chryzypa jak inny na świecie! Ja wam jak najdokładniej wyjaśnię jego sposób
mówienia, ja wam bez reszty rozsupłam jego zawiłości, ja wam tu i ówdzie sypnę
ziarnem nauki i Antypatra, i Archedemosa!

A może w tym celu opuszczą młodzieńcy swoją ojczyznę i swoich rodziców, ażeby
przyszedłszy słuchali, jak ty im będziesz objaśniał marne porzekadła. A nie
trzebaż, żeby oni powrócili do domu uzbrojeni w cierpliwość, gotowi i skorzy do
uczynności, wyzwoleni spod namiętności, zrównoważeni na duchu, mający odpowiednie
zasoby zasad i nauk na drogę życia, w których by znajdując ostoję i czerpiąc z nich
siłę, zdołali dzielnie znosić wszelkie dopusty losu, a i chwalą przez nie się
okryć? A i skądże to tobie, żebyś rozdawał innym czego sam nie masz? A bo i czymże
innym tyś sam od wczesnej młodości się trudził niżli łożeniem czasu i pracy w tym
tylko celu, jak rozwiązywać sylogizmy, jak sofizmaty, a jak wnioski problematyczne? – No
tak, tak, ale ten ów i tamten ów to szkołę prowadzi! A niby dlaczego ja także nie
miałbym szkoły prowadzić?!
– Ciołku! Ale nie bez rozwagi! Ale nie na chybił
trafił! Ale przy tym musi być i wiek odpowiedni, i żywot przykładny, i bóg jak
przewodnik! Niestety! A przecież nikt nie wyrusza z przystani na morze, zanim wpierwej
nie złoży bogom ofiary, zanim wpierwej w modłach nie zawezwie ich pomocy i opieki; a
przecież rolnicy nie posieją ziarna inaczej, jeżeli wpierwej nie poproszą Demetry o
błogosławieństwo! A przystępując ktoś do tak ważnego zadania, będzie je mógł z
powodzeniem wykonać bez błogosławieństwa bogów? A ci, którzy udadzą się do niego
na naukę, przyszedłszy osiągną zbawienne wyniki? Co czynisz innego, człowiecze,
jeśli nie na pośmiewisko wystawiasz święte tajnie, kiedy mówisz: W Eleuzis jest
świątynia, patrz, jest i tutaj. Tam jest arcykapłan, to i tutaj odgrywać ja będę
rolę arcykapłana. Tam jest herold, no to i tutaj ja będę przedstawiać herolda. Tam
jest pochodnionośca, no to i tutaj będę pochodnionoścę odgrywał. Tam płoną
pochodnie, to i tutaj pochodnie rozpłoną. Te same co i tam popłyną pienia. I czym się
właściwie różnić będzie obrządek ten od obrządku tamtego?
– Człowiecze
najniezbożniejszy! Niczym nie będzie różnić? I przez swe miejsce, i przez stosowną
porę służą tamte obrzędy szczęściu człowieka. I przez to, dalej, że uczestnicy za
pomocą ofiar i modłów wpierwej oczyszczają swe dusze i w taki wpierwej ją nastrój
wprawiają, jak przystoi świętym obrzędom, a zwłaszcza tym starodawnym obrzędom. W
ten oto sposób zbawienny wpływ wywierają tamte misteria, w ten sposób nabieramy
wyobrażenia, że dla naszego udoskonalenia, że dla poprawy życia wszystkie owe obrzędy
przez przodków ustanowione zostały. Ty natomiast rozpowszechniasz owe obrzędy, ty
błazeńsko je naśladujesz nie we właściwym czasie, nie we właściwym miejscu, bez
ofiar, bez oczyszczenia. Ty nie masz szaty, jaką winie mieć arcykapłan, ty nie masz
włosów, ty nie masz przepaski na głowie, jakie prawdziwy arcykapłan mieć winien. Ty
nie masz głosu odpowiedniego dla arcykapłana, ani odpowiedniego dla niego wieku; tyś
się nie oczyścił, jak on się oczyścił. Ty jedynie powtarzasz jego słowa, których
żeś się nauczył na pamięć. Czy same przez się święte są słowa?

Całkiem w inny sposób zabierać się trzeba do tego dzieła. Dzieło to wielkie,
dzieło to boże, nie byle jak, nie byle komu przystoi je spełnić. I chyba nie wystarczy
nawet być mędrcem, by się zajmować wychowaniem młodzieży. Ale trzeba mieć jeszcze
ponadto odpowiednie ku temu zamiłowanie i doświadczenie. Trzeba mieć jeszcze
odpowiednie usposobienie i wyrobienie wewnętrzne, ba! nawet odpowiednie przymioty ciała,
a nade wszystko musi bóg natchnąć kogoś ta myślą, żeby się podjął takiego
zadania, podobnie jak natchnął Sokratesa, żeby podjął się roli przekonywania ludzi,
podobnie jak natchnął Diogenesa, żeby wydawał rozkazy ludziom oraz ich karcił;
podobnie jak natchnął Zenona, żeby piastował godność nauczyciela i założyciela
szkoły filozoficznej. Ty jednak otwierasz szpital, mając jako jedyne wyposażenie –
maści i driakwie, ale przeciw czemu i w jaki sposób tych maści i driakwi używać, tego
to ani ty nie wiesz, aniś nigdy nie zatroszczył się o to, by wiedzieć! – Popatrz,
tamten ma maść na oczy, ja także mam maść na oczy.
– Masz-li więc może i
umiejętność stosowania tych maści? Wiesz-li ty może, kiedy i jak, i na jakie choroby
one skutkują? Dlaczego zatem na łaskę losu się zdajesz w sprawach największej wagi?
Dlaczego postępujesz tak lekkomyślnie? Dlaczego się kusisz o wykonanie zadania, do
któregoś jeszcze absolutnie nie dorósł? Pozostaw to zadanie lepiej tym, którzy mają
siłę mu sprostać i chwalebnie wywiążą się z niego. Nie przyczyniaj się sam do
pohańbienia filozofii przez swoje postępowanie ani się nie stań jednym z tych, którzy
tej filozofii wyrządzają zniewagi. Ale jeśli ogólne zasady filozofii wywierają tak
wielki urok na twoją duszę, to usiądź i zagłębiaj się nad nimi według własnego
upodobania i dla własnej przyjemności. Nigdy jednakże nie nazywaj ani sam siebie
filozofem, ani nie dozwól nikomu innemu, żeby cię tak nazwał, ale oznajmiaj: Przepraszam,
to jakaś pomyłka. Ja przecież takie same, jak dawniej, żywię pragnienia, moje
skłonności zwracają mnie do tych samych, co dawniej, przedmiotów, nie uznaję czego
innego, niż dawniej, za prawdę i dobro, jednym słowem w czynieniu użytku z wyobrażeń
w niczym ani na włos nie odstąpiłem od moich dawnych zwyczajów.
– Tak musisz
myśleć i tak musisz mówić o sobie, jeżeli chcesz myśleć tak, jak należy. W
przeciwnym razie – igrajże sobie z losem i czyń nadal, co czynisz. Z tym bowiem jest
tobie bardzo do twarzy.