024 z notesu astrologa

Leon Zawadzki
0z notesu astrologa

intuicja horarna

Wczoraj 29.04.2012 wyruszałem samochodem (terenowym) z BB do Ramanadomu w górach.

Moim zadaniem było przywieźć rzeczy i sprzęt oraz żywność.
O godz. 10:20 usłyszałem Głos Intuicji, który stwierdził: – Podczas tej podróży wydarzy się incydent.
Setki razy jeździłem ta trasą, czasami intuicja ostrzegała, zalecała stosowne postępowanie, ale komunikaty miały charakter warunkowy (- uważaj!).
Tym razem była to informacja "wojskowa": tam czai się wróg i będzie na swoim stanowisku.
Wyruszyłem więc 29.04.2012 10:30  z BB (horoskop).
Poprosiłem Władcę Energii Ochronnej o opiekę.
Jechałem spokojnie lecz ostrożnie. Na szosie mnóstwo samochodów, zatrzęsienie motocyklistów, mnóstwo kolarzy, rowerzystów i pieszych turystów.
Majówka, a kręte drogi prowadzą przez b. malownicze tereny górskie Beskidu.
Rzeczywiście, wyprzedzanie i wymijanie było trudne, ale radziłem sobie, jestem doświadczonym kierowcą, trasę znam w każdym szczególe.
około godz. 12tej wjechałem w dolinę, w której nie ma już pojazdów.
Po drodze na Górę zabrałem dwoje sąsiadów, małżeństwo w wieku około 40. lat,którzy szli pieszo, w tym samym kierunku.
Taka pomoc jest tutaj naturalna. Zwróciłem jednak uwagę, że sąsiad, silny juhas a mocny chłop-drwal, szedł wyraźnie utykając.
Tym bardziej natychmiast zaproponowałem podwiezienie pod ich dom, mieli jeszcze z 1.5 km w bardzo trudnym terenie.
Wsiedli i zapytałem, co się stało, że "Pan, sąsiedzie, utyka tak mocno na lewą nogę?".
Okazało się, że 13.10.2011 jechał "na przyczepkę" na tylnym stanowisku potężnego traktora (do zrywki drewna).
Traktor nagle wpadł w rozpadlinę, a sąsiada zrzuciło na koło traktora i przygniotło.
Uszkodzenia płuc, wątroby, śledziony i złamana lewa noga w stawie biodrowym.
W szpitalu lekarze oświadczyli żonie sąsiada, że jest tylko 1% szansy na przeżycie.
Na wszelkie pytania, jak to się stało odpowiadał, że spadł z drabiny.
Gdyby powiedział jak było naprawdę, to operator ciągnika miałby poważne kłopoty.
Nie wolno na taki pojazd zabierać nikogo, może na nim być tylko operator.
Tutaj tak się postępuje, sąsiadów należy chronić.
O godz. 12:10 sąsiedzi wysiedli przed swoim domem.
Pojechałem dalej i… rozluźniłem się (!), tutaj znam każdy kamień i zakręt, a jedzie się po terenie trudnym nawet dla mocnych samochodów terenowych.
Przy wjeździe na posesję Ramanadomu jest czerwony sznur luźno rozciągnięty pomiędzy dwoma mocno osadzonymi słupkami.
Jest to sygnał dla niepowołanych motocyklistów i quadowców (niestety, tutaj też grasują), aby nie wjeżdżali na łąki i tereny obejścia gospodarskiego.
Zazwyczaj podjeżdżam powoli do tego sznura i wyciągam przez okno samochodu rękę, aby go unieść nad dachem pojazdu.
Tym razem o godz. 29.04.2012  12:20  19E20  49N52 też tak zrobiłem, jak setki razy przedtem.

Sznur ześlizgnął się jednak i przygniótł moją lewą dłoń do przedniej szyby samochodu.
Targnął mną ból, ale zdążyłem zatrzymać samochód, a następnie manewrując jedną ręką wycofać go. Sznur poluzował.
Wjechałem na posesję. Naprzeciw szła Maria, która chciała podnieść sznur, ale nie zdążyła.
Dłoń bolała i piekła, lecz obyło się bez złamania.
Obejrzałem samochód. W lewym dolnym rogu przedniej szyby (od strony pasażera) szyba ma wyraźne nitkowane (pajęczyna) pęknięcie.
Zastanowiłem się, to pęknięcie powstało zapewne nie z powodu nacisku sznura, lecz od kamyka, który wytrysnął spod koła jakiegoś pojazdu,
zapewne motocykla, które wyprzedzając z szybkością znacznie ponad 120km/godz skręcają tuż przed maską wyprzedzanego samochodu.

Ongiś, jako trener kadry szachowej, mówiłem do zawodników:
– Pamiętajcie, najtrudniej jest wygrać wygraną partię. Wystarczy chwila rozluźnienia, błąd i szlag trafia całą robotę.

Przebieg wydarzeń tego zdarzenia zawiera w sobie co najmniej trzy ważne ekwiwalencje synchroniczne.

                                       obrazki/ws_p3.jpg
                                       foto: LZ – wschód Słońca nad Beskidami

Władca Energii Ochronnej zrobił co mógł.
Dziękuję!

Leon Zawadzki
30 kwietnia 2012
Ramanadom