Atma Vichara – ROBERT ADAMS

Robert Adams (1928-1997) przyszedł na świat 21 stycznia  1928 na  Manhattanie, dorastał w Nowym Jorku, USA.

Twierdził, że od tak od tak dawna jak tylko sięgał pamięcią  miewał wizje białowłosego brodacza siedzącego u podnóża jego  wysokiego  na  około dwie stopy łóżka. Brodacz zwykł był zwracać się  do niego w niezrozumiałym dla chłopca języku. Kiedy mały Robert opowiadał o tym swoim  rodzicom,   sądzili , że tak  tylko się bawi. Później dopiero Adams zorientował się,  że brodacz  był wizją  postaci  jego przyszłego guru, Śri Ramany Maharshi. Kiedy chłopiec miał siedem lat, ojciec Adamsa umarł i „wizyty” nagle ustały.

Adams wspomina , że  wtedy rozwinęły się u niego  siddhi, dzięki którym kiedykolwiek  czegoś zapragnął, czy  był to  baton, czy skrzypce,, wszystkie  potrzeby realizowały się. Wystarczyło wypowiedzieć  trzykrotnie słowo  „Bóg” , a pożądany przedmiot ukazywał się skądś, albo ktoś go dostarczał. Jeśli  potrzeby wynikały z testu w szkole, po prostu mówił: „Bóg, Bóg, Bóg” i odpowiedzi natychmiast pojawiały się.; żadne kucie  poprzedzające test  nie było potrzebne.

***

Rok 1949

Ramana wszedł do domku i przyniósł mi mango. Usiadł na stołku w kącie pokoju. Ja z kolei usiadłem na łóżku. Patrzyliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się do siebie. Obdarował mnie wówczas jednym z Jego pięknych uśmiechów.

Wiedziałem, że powinniśmy milczeć. Nie powinniśmy nic mówić, słowa tutaj były zupełnie zbędne. Ale nagle on zadał mi pytanie. Więc i ja zapytałem go:

“Ramana, co jest ważniejsze: być w obecności Mędrca, czy praktykować Atma Vichare samodzielnie, i tym sposobem dojść do Samo-poznania? ” Znałem już odpowiedź ale wydawało mi się słuszne, by zadać mu to konkretne pytanie. Wiedział dobrze, że znam odpowiedź. Niemniej zaczekał kilka sekund i powiedział:

“Mędrzec – to atma-vichara. Mędrzec to “JA” – Twoja Jaźń. Dlatego, gdy ktoś znajduje się w obecności Mędrca, cała sadhana jest przyspieszona. Wszystko, co należy wykonać, dzieje się, kiedy ktoś znajduje się w obecności prawdziwego Mędrca.”

Więc znów zapytałem , “Jak to jest, że tylu ludzi przybywa do Ciebie, nie wszyscy są w stanie to odczuć. Niektórzy ludzie nic nie czują, wychodzą zupełnie rozczarowani, zaś inni spełniają wszystkie swoje marzenia? ” Znowu znałem odpowiedź…

Więc czekał przez chwilę i powiedział: “To wszystko zależy od dojrzałości poszukującego. To zależy od szczerości poszukującego. Jak widać, wiele osób przyjeżdża tutaj, aby mnie odwiedzić. Ocenią to, co poczuli, lub nie, i potem szukają innego nauczyciela. Idą gdzie indziej. Podróżują po Indiach, a potem wracają do Anglii, do Holandii lub do Stanów Zjednoczonych, i opowiadają swoim znajomym, że widzieli 10 mędrców i nic się z nimi nie “stało”, niczego nadzwyczajnego nie doświadczyli.

Ale jeśli ktoś jest szczery i całkowicie oddaje się Mędrcowi, wówczas Jego łaska jest spontaniczne odczuwana przez tę osobę, która jej doświadcza, osiągając ogromny postęp. Tak czy inaczej, warunkiem jest szczerość tego człowieka”.

Powiedział otwarcie: “To znaczy, że musi być bhaktą, całkowicie zapomnieć o sobie, by połączyć się z Mędrcem”.

Potem zapytałem go jeszcze, “Jaki jest najprostszy i najbardziej skuteczny sposób na praktykowanie atma-vichary, advaity?”.

 

Ponownie uśmiechnął się, czekając kilka sekund, a potem powiedział: “Zawsze być świadomym, świadomym we wszystkich sytuacjach – “Ja Jestem “. Niezależnie od tego, co robisz, gdzie jesteś pamiętaj o tym: jestem w Sercu. To najbardziej skuteczna praktyka “.

Jego głowa zaczęła drżeć, zapytałem co się dzieje. “Dlaczego masz tę słabość?” Dowiedziałem się później, że Jego głowa trzęsła się przez ostatnie 40 lat.

Wyjaśnił mi, że Jego doświadczenie, które miał w wieku szesnastu lat, można porównać do słonia umieszczonego w małej chatce. Co się dzieje, gdy wsadzisz słonia do chatki? Chata trzęsie się, chwieje, aż w końcu rozpada na drobne kawałki. Kiedy miał owo doświadczenie umierania – powiedział mi – to jego ciało doznało tak ogromnego wstrząsu, jakby sam nim, tym wstrząsem był, zostawiając go później niezwykle osłabionego. To ważne, by to zapamiętać.

 

Zapytałem go więc, – Dlaczego mnie się to nigdy nie przydarzyło?


Wyjaśnił mi, że ja miałem doświadczenie życia, nie śmierci, a to zasadniczo różni się od siebie.


Zapytałem: “Co decyduje o tych doświadczeniach?” Powiedział: “Karma”.


Chodził o lasce, dokładniej – opierając się o kij. Był 1949 rok, a on był już bardzo chory.

Wszedł asystent, zabrał go do toalety, gdzie miał pójść około 4-tej godziny. I odszedł.