2014 – prognoza

Leon Zawadzki & Maria Pieniążek
Lepsze jest wrogiem dobrego

2014 – prognoza

Kryzys2008/4w_01.jpg

Drogi Czytelniku, gdybym mógł powiedzieć Ci całą prawdę o tym, co wiem i widzę, uznałbyś, że coś mi walnęło na dekiel, jak mawia w przypływie szczerości pewien inny astrolog a mój serdeczny druh. Nie ma powodów do niepokoju, nie jest to wojna jądrowa, ani tsunami na plaży w Ustce, ani też przejęcie władzy przez nieskazitelnie prawych i sprawiedliwych. Nie widzę na razie erupcji wulkanów, po których nastanie noc, spadnie temperatura, zabraknie żywności i spełnią się najgorsze scenariusze amerykańskich gniotów filmowych o powszechnej katastrofie, a ludzkość uratowana zostanie przez dzielnego Bruce’a Willisa. A więc co to jest? Odpowiedź jest tak prosta, że trudno uwierzyć: są to specyficzne pomysły ludzi, którzy ubrdali sobie, że uszczęśliwią ludzkość na wieki wieków, wyhodują „nowego człowieka”, a przy okazji sami załatwią sobie to i owo, zwłaszcza władzę nad zdrowym rozsądkiem i pokaźne konta bankowe.

Nie jest to także inwazja kosmitów na naszą piękną Ziemię.

Od dawna jestem przekonany, że tzw. kosmici wykształcili swoją rzeczywistość egzystencjalną biorobotów w sprzyjających po temu warunkach planetarnych. We wrześniu 2013 transformacja gatunku ludzkiego, czyli podział na mutantów oraz istoty ludzkie uzyskała roboczą hipotezę naukową: prof. Stephen Hawking stwierdził, że zawartość mózgu będzie można skopiować na dyski komputera, będziemy więc żyć po śmierci w rzeczywistości wirtualnej. Znakomite urządzenie, jakim jest ciało Adama Kadmona, legendarnego protoplasty rodzaju ludzkiego, można programować aż do stanu wysoko oprzyrządowanego homunculusa.

Teoretycznie jest możliwe, by utworzyć kopię roboczą mózgu, zarchiwizować ją na serwerze i posługiwać się tym urządzeniem do najbliższej awarii naszego Układu Słonecznego. Nad prostym pytaniem kto jest czy będzie  użytkownikiem tej wirtualnej puszki z mózgiem, profesor się nie zastanawia, bo jest to pytanie dobre dla takich prostaczków jak my, co nam się wydaje, że oprócz mózgu mamy jeszcze to coś. Nie przeszkadza to profesorowi mówić o sobie samym w pierwszej osobie „ja, Stephen Hawking uważam”, ale w końcu fizyka to nie filozofia, która zajmuje się jakimś „ja”, a jak jej zdrowo pod sufitem odbije, to nawet zastanawia się nad jakąś Jaźnią. Takich andronów profesor nie czytuje, bo porozumiewa się ze światem za pomocą specjalnego komputera. W końcu, tak uwielbił tę formę Istnienia, że stał się prorokiem nowej ery, w której mózg-komputer może wszystko i nawet Jaźń z Bogiem na spółkę są wobec tej omnipotencji mózgowej bezradni.


Słońca zaćmienie 3.11.2013

Nie ma w tym podejściu do zasadniczego problemu egzystencji nic zaskakującego. Marzenie człowieka, aby pokonać śmierć, trapi nas od dawien dawna. W końcu, nauka powoli przejmuje zadanie i rolę religii, obiecując nieśmiertelność. Co prawda, program tej przemiany człowieka w robota zakrojony jest na trzydzieści lat pracy laboratoryjnej, gdyż obecnie nie ma jeszcze stosownej technologii, aby mózg człowieka uczynić „nieśmiertelnym”. W 2045 będzie to już możliwe – twierdzi profesor. Nic, tylko płakać nad miliardami mózgów, które przez tysiące lat nie wiedziały, że jest to możliwe, no i nad tymi, którzy nie doczekają tej oszałamiającej perspektywy. Ongiś wybitny nauczyciel hatha-jogi proponował Nisargadattcie Maharajowi, że nauczy go technik umożliwiających żyć co najmniej ponad 120 lat, na co mędrzec odpowiedział: – Po co mam żyć tak długo w ograniczeniach ciała i umysłu? Przecież to męczące i w końcu nudne.

W tych wszystkich zabiegach o przyszłość ciekawe jest to, iż mało kto zastanawia się nad wiecznością przeszłości, z której pojawiamy się na świat w postaci człowieka. Tamta przeszłość jest równie niepojęta, jak nadchodząca przyszłość. Nie ma to, jak uczepić się mózgu z jego zawartością.

Ongiś zająłem się studium słynnej przepowiedni Nostradamusa o zaćmieniu Słońca 11 sierpnia 1999 r. Zaćmienie to, jako szczególnie ważne w historii ludzkości, zapowiedział i skutki jego przepowiedział, czterysta lat wcześniej, Michel Nostradamus. Można o tym przeczytać w moim krótkim a treściwym opracowaniu Fala wydanym przez Czwarty Wymiar tuż przed owym zaćmieniem. Nie napisałem wtedy, że to zaćmienie dotyczy przede wszystkim utraty zdolności do jasnego widzenia, że eksploatując dobra naturalne naszej planety sami wygrzebiemy sobie czarną dziurę nonsensu. Jakoś się wstydziłem być aż takim prorokiem. Tym nie mniej nieustannie obserwuję, jak to zaćmienie powoli a nieuchronnie staje się punktem odniesienia do rozważań o świetlanej przyszłości.


Wielki Krzyż – zaćmienie Słońca 11 sierpnia 1999 r.

28 listopada 2013 r., 3 lipca 2014 r. i 7 sierpnia 2014 r. Saturn wchodzi w koniunkcję z Marsem – władcą owego zaćmienia Słońca z 1999 r.

Proroctwo Nostradamusa: Przedtem potem Mars panuje szczęśliwie [Centurie, X.72] nabiera wyrazistego przejawu. Astrolog wie, co to znaczy, że Mars jest w dobrym nastroju i panuje szczęśliwie. Na planie fizycznym Mars rządzi naszymi namiętnościami, a także podlega mu nasz przyrodzony instynkt panowania nad Naturą, pozyskiwania władzy przemocą, realizowania chciejstw bez oglądania się na skutki tego przemożnego popędu. Nieprzyjazna jego konfiguracja ze Słońcem lub Księżycem (a taka właśnie była podczas zaćmienia i zapowiadała, że Mars dojdzie do głosu na długie lata) zapowiada słabo rozwiniętą u człowieka moralność, skłonność do zaraźliwych chorób i niebezpieczeństwo gwałtownej śmierci.

Wibracje Marsa mają charakter energii elektrycznej, naturę ognistą, prowadząc z reguły do przeciwstawiania się we wszystkim – od opozycji i buntu do rewolty i rewolucji. Ulubioną rozrywką Marsa jest wojna, a na planecie naszej mamy jej pod dostatkiem. Zgadza się to z żywiołową jego naturą tj. gorącem i suchością; dlatego też przy rozpatrywaniu wpływu Marsa nigdy nie należy bagatelizować promienia tej silnej i destrukcyjnie działającej planety. Owszem, Mars ma też pozytywne zadanie do spełnienia, gdy konflikt pomiędzy zdrowym rozsądkiem a zgubnym panoszeniem się może być rozstrzygnięty już tylko siłą. Z maksymalną uwagą, z pełnowartościowym doświadczeniem życiowym męża stanu należy wówczas rozwiązywać spór za pomocą wojska. Do tego potrzebna jest stosowna hierarchia wartości. A co robić, gdy nadrzędną wartością staje się pozyskiwanie wszelakich dóbr sprytem lub przemocą?

Nas interesuje Mars w Skorpionie, gdyż nie tylko zajmował on podczas owego zaćmienia  Słońca w tym Znaku eksponowaną pozycję, lecz ilekroć tranzytował to pasmo zodiakalne, kłopotów było co niemiara. A tym razem, od 26 lipca 2014 r. dokona ingresu w Skorpiona, a 24 sierpnia 2014 w koniunkcji z Saturnem (!)  będzie w tym samym miejscu posadowienia, co podczas zaćmienia 1999 i to ze wspomaganiem Saturna: ta struktura horoskopu budzi poważne obawy co do sytuacji wszelakiej, gdyż o ile Saturn ongiś przeciwstawiał mu się ze Znaku Byka, to obecnie panowie władcy trygonów Ognia i Ziemi połączą swoje siły i ta ich Moc oznacza niezły zajzajer dla warunków życia, chorób, gwałtownych katastrof, środków egzystencji, finansów, prokreacji, a nade wszystko prowadzi do zerwania się z uwięzi wszelkich nacjonalizmów, faszyzmów, szowinizmu, napięć i ekscytacji. Kończy się walka opozycji z władzą, usłyszymy wezwanie: Dajcie mi władzę, a ja was usadzę! Patrzę na tę konfigurację i przypomina mi się powiedzenie Napoleona: Bagnetami można zawojować świat, ale na bagnetach nie można siedzieć. No, teraz Mars ma o wiele lepszy i bardziej skuteczny oręż niż bagnety. Zapowiada życie pełne zmagań i różnych niepokojów. Poważne niebezpieczeństwo gwałtownej śmierci z przyczyn ukrytych wrogów. W każdym razie jest nie na żarty niebezpieczny.

Wędrując po górach Beskidu rozmawiamy o sytuacji, aż tu Maria podnosi ze skalistej ziemi szlaku parę kartek papieru i mówi: – Popatrz! I co ja widzę? Czarne swastyki, odbite na tych kartkach niezmywalnym tuszem. No, myślę sobie, jak na teren 35 km od Oświęcimia, to nielichy znak, kohorty demonów nie tylko się obudziły, ale fajdają gdzie popadnie. Idziemy dalej, a tu naprzeciw nas sąsiad, który trzyma w ręku cały plik tych ulotek ze swastyką i mówi: – Dużo tego nazbierałem, spalę to draństwo. Dzwonię na policję, reagują i mówią, że wysyłają patrol. Roześmiałem się i pytam: – A po co? Kogo chcecie łapać? Szkoda chłopaków, żeby się drapali przez te góry. Ci, co to tu rozrzucili, nie są stąd, poszukajcie ich w miastach.

Te ulotki skłaniają do refleksji, więc rozmyślam: rewolucja ery nowożytnej, którą zapoczątkowały wydarzenia końca XVIII stulecia, wchodzi na kolejny krąg spirali przemocy. Ludzkość przystępuje do zaprogramowania swoich mózgów i na nic próżny trud, bezsilne złorzeczenia, że oprócz mózgu posiadamy jeszcze to coś, czym możemy się porozumieć z Duchem, za którym tak tęsknimy. Hawking wyraźnie stwierdza, że w tej wizji mózgowej nieśmiertelności nie ma miejsca dla Boga, nie ma nawet potrzeby kłopotania się o to, czy On istnieje. A sam odkrywca tej prawdy już od dawna upodobnił się do kosmity, który istnieje dzięki komputerowi, dosłownie i w przenośni.

Tak więc, rok 2014 zaczyna się już w listopadzie 2013 r. i nie wypuści nas ze swoich naukowych objęć aż do 6 grudnia 2016 r., gdy znowu trzeba będzie odwołać się do wyższych potrzeb człowieka niż mózgowo poprawna nieśmiertelność.

Takie jest tło wydarzeń, które będą absorbowały naszą uwagę, budziły nasze nadzieje, przyczyniały nam kłopotów i rozczarowań oraz drenowały nasze kieszenie przez najbliższe trzy lata, od jesieni 2013 do początków zimy 2016 r.

Na tej trasie przez meandry nowej fazy spiralnego ruchu, wciąż po kole, mamy  parę momentów ważkich, które w rozkładzie jazdy można oznaczyć czerwoną kropką ku przestrodze i szczególnej uważności dla pasażerów pociągu dziejów.

To będzie dziwny czas. Wszystko będzie inaczej, niż się spodziewamy. Dotarliśmy, a nawet zabrnęliśmy zbyt daleko, aby się wycofać. Nie bardzo jest dokąd. Możemy powtarzać te same krwawe absurdy walki o przetrwanie i na pewno to też nam się przytrafi, lecz zbyt wiele było już cierpienia i przemocy, zbyt wiele doświadczyliśmy i w końcu okazało się, że obecne warunki nowożytnej cywilizacji technicznej tworzą możliwość kontroli totalnej nie tylko nad wytwarzaniem i dystrybucją dóbr, lecz nawet nad naszą prywatnością. Nie w smak to ogromnej większości ludzi, a i tak wolność mylimy z dowolnością. Czy ludzkość po to stworzyła cuda techniki, żeby ogromne zasoby energii pracowały na zaspakajanie chciejstw rozstrojonych umysłów? Żądanie „daj!” trzeba będzie skonfrontować z pytaniem: „skąd wziąć, po co i dlaczego?”. Pocieszam się, że konieczność bywa matką przezorności, a tatuś musi się opamiętać, bo nie będzie czym nakarmić rodziny. Chodzenie po rozum do głowy to bardzo trudny okres przejściowy, gdyż wzmaga potrzebę sensownego gospodarowania energetycznymi warunkami wytwarzania oraz dokręca śrubę dyscypliny spożycia i użytkowania. Pozostają tylko dwie możliwości: trwonienie zasobów planety aż do powszechnej katastrofy, albo przymus z racji zdrowego rozsądku. Starcie tych dwóch tendencji stało się nieuniknione. Ważne, aby nie stało się starciem ostatecznym. A na to ludzkość nie może sobie pozwolić. Alboż to mało było okresów w historii – myślę – kiedy ludzkość nie mogła sobie na coś pozwolić, a pozwalała i to bez większych skrupułów i wyrzutów sumienia.

W tej sytuacji wszelkie zastarzałe wyobrażenia o nieustannym rozwoju i nieograniczonym spożyciu należy odłożyć do lamusa. Również o tym, co kto komu i dlaczego jest winny, co powinien zrobić i jak się zachować, aby zostało „po staremu”. Nic już nie zostanie takim, jak było: ani nasze   wyobrażenia o lokalnych patriotyzmach, ani o tym, co kto komu jest winien, a także o tym, że najlepiej byłoby powrócić do zmurszałej już a najczęściej imaginowanej chwały pozaprzeszłych sukcesów, które w gruncie rzeczy częstokroć były klęskami. Trzeba będzie też w końcu zrozumieć, że nie po to rozpadają się imperia totalitarne, aby budować następne, chociażby wirtualne, bez powiązania z siermiężną logiką wydarzeń. Owszem, medialni gdakacze będą nadal odwoływać się do „pięknych kart naszej historii”, gdyż na monitorach nie widać ile krwi i cierpienia kosztowały te „sukcesy”. W końcu i tak zadecydują realia. Chociaż, jak mawiają, głupota jest jedyną twierdzą nie do zdobycia.

Stąd też marzenia o historii alternatywnej, czyli co by było gdyby. Otóż nic by nie było „lepiej”, gdyby Polska – jak twierdzą obecnie spece od siedmiu boleści – w 1938 r. sprzymierzyła się z nazizmem hitlerowskim i ruszyła razem z wodzem Adolfem na Sowiety. Nie o to nawet chodzi, że zawieranie przymierza z jednym drapieżnikiem w walce z drugim troglodytą zawsze się źle kończy dla słabszego „pomocnika”.  Należy dziękować Bogu, że w tej dramatycznej sytuacji Polska nie zbratała się z żadnym z nich i pozostała w opozycji do obu gwałcicieli. Chodzi nade wszystko o to, że zbrodnia nie popłaca i nie może, z natury rzeczy, przynieść profitów ani państwowych, ani gospodarczych, ani moralnych. Takie jest prawo Karmy państw i narodów, jako i każdego człowieka.

W tej sytuacji pytanie kto wygra wybory i co potem zrobi jest śmiechu warte. Opozycja chce władzy, reszta dla niej to fiume, jakoś to będzie, bo jakoś zawsze bywało. Władza legalna może sobie poradzić tylko wtedy, jeśli zdelegalizuje opozycję, a na to ją nie stać. Nie wierzysz mi, Szanowny Czytelniku? Czy naprawdę myślisz, że wściekła nienawiść narodowców, którzy nienawidzą wszystkiego co żyje, że bełkot z prawa i lewa to są tylko „ekscesy”? Rozejrzyj się dokoła i nie denerwuj się, tylko powiedz mi: gdzie się podziali rozsądni, szlachetni ludzie, którzy mają na sercu i w głowie dobro narodu, ludu bożego, zasobów naturalnych, państwa i władz lokalnych? Gdzie są ludzie, którzy mają coś więcej na uwadze, niż kasę i swoje zycbadle?  Zapewniam Cię, że są, sam ich czasami widuję, lecz milczą, bo każdy próba wzywająca do opamiętania brzmi jak głos wołający na pustyni, gdyż lasów jest już coraz mniej, a o puszczach to można sobie tylko pomarzyć.

I nagle, co ja czytam? Przecieram oczy i czytam raz jeszcze: papież Franciszek I, w dniu 11 listopada 2013 oznajmił: Jeśli dajesz na Kościół i nie płacisz podatków to „zasługujesz na kamień u szyi i wrzucenie do morza”.  No, myślę sobie, pojechał po bandzie, jako mawia młodzież. Pomijam konotacje teologiczne, etyczne, moralne. Słowa Franciszka I są skierowane do 1mld 214mln (dane 2011) ludzi na świecie. A ci płacą podwójnie: dla Kościoła i do skarbu państwa, z którego Kościół też jest finansowany! Nie mówiąc o ulgach, dotacjach i przymykaniu oczu na to i tamto. Kościół przeciwny karze śmierci, a jakże, lecz jak dochodzi do pieniędzy, to dawaj albo kamień u szyi i basta! Może mi się coś pokićkało, lecz o ile dobrze pamiętam Zbawiciel przyszedł do CZŁOWIEKA.

Uważam, a jest to moje prywatne zdanie i redakcja nie ponosi za nie żadnej odpowiedzialności, że ta wypowiedź jest najważniejszym wydarzeniem 2013 r. W Ewangelii są takie słowa Zbawiciela: Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu u szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych. Okazuje się, że nie „o małych” papieżowi chodzi, lecz o dwa idole cywilizacji, bo o kulturze duchowej grzech wspominać. Tu nie chodzi o podatki czy datki, ale manipulowanie słowami Ewangelii i ten „kamień u szyi” to brzmi jakoś dziwnie znajomo. A wszyscy mieliśmy nadzieję, że papa zrobi wreszcie porządek w Kościele. Czy usłyszymy co zostało powiedziane i zapytamy jak się ten apel o dobra ziemskie ma do misji Kościoła?

Ważną przyczyną owego nadużycia słów Ewangelii jest ingres Neptuna w zodiakalny znak Ryb, po raz pierwszy od 1847/1848 r. Obecnie Neptun dokonał tego ingresu 4 kwietnia 2011 r., następnie 3.02.2012 r. i pozostanie w tym znaku do 30 marca 2025/26.01.2026; a ponownego ingresu w znak Ryb dokona dopiero w 2175. Neptun symbolizuje w horoskopie wiodące idee, a w Znaku Ryb o szczególnym znaczeniu duchowym. Zmaterializowanie wszystkich symboli, wykładanie wszystkich alegorycznych podań, przystosowane li tylko do życia fizycznego – zaćmiło istotny sens otrzymanych przez nas od naszych przodków prawd. Szczególnie jaskrawo w odniesieniu do dwóch ważnych chrześcijańskich symboli starożytności: chleba i ryb. Przypomnijmy duchowe piękno słów Zbawiciela: Nie samym chlebem żyw jest człowiek. Tak oto ludzkość usłyszała, że dla Sprawiedliwości niezbędne jest Miłosierdzie, które nie naruszając naturalnych praw Karmy, czyli innymi słowy – nie zrywając łączności między przyczyną i skutkiem, tym samym ofiarowuje możność Zbawienia i cudownego zmartwychwstania jedynie dzięki Mocy Ducha, którą jest Miłość. Idea ma to do siebie, że przepuszczona przez pryzmat ludzkich pragnień staje się karykaturą własnej odpowiedzialności wobec duchowej Prawdy. Jeśli wspaniała idea nie obniża lotu, a ideał nie sięga bruku wymoszczonego pieniędzmi, to może ona świecić przez wieki.

Horoskop Polski w obecnej sytuacji wskazuje na krańcowe postawy i zaciekłą walkę pomiędzy władzą legalną a opozycją. Niestety, nie ma to nic wspólnego ze stabilizacją gospodarczą i ekonomicznymi warunkami bytowania ludności. Paradoksalnie, sprzyja temu narastanie światowego kryzysu finansowego, który przy końcu sierpnia 2014 wejdzie w fazę poważnych perturbacji. Wspólnota Europejska będzie musiała uwzględnić swoje realne możliwości ingerowania w partykularne interesy państw członkowskich, ponieważ ratowanie strefy euro nie będzie już możliwe za cenę pompowania w osłabiony system finansowy kolejnych transferów „drukowanych” pieniędzy.

A wszystkie nasze kłopoty oscylują wokół problemu na skalę światową, którym jest walka o tradycyjne źródła energii. Wobec tego smoka stajemy się bezradni, a pocieszanie się rozweselającym gazem łupkowym nie jest najlepszym wyjściem z tej sytuacji. Należy liczyć się ze wzrastaniem cen paliwa, energii elektrycznej, gazu i kosztów usług komunalnych. Poważnym problemem staje się budownictwo mieszkaniowe: w okresie ośmiu miesięcy 2013  wydano o 20,6% pozwoleń na budowę mniej niż w analogicznym okresie 2012 r., zaś horoskop zapowiada dalsze redukcje i ograniczenia. W świetle wzrastających kosztów utrzymania i braku mieszkań, hasła tzw. polityki prorodzinnej wyglądają groteskowo. Przeciętna rodzina wydaje w Polsce na żywność 1900 zł miesięcznie. Indeks cen oficjalnie wykazuje wzrost przez ostatnie 10 lat cen żywności o 30%, a według moich obliczeń  podstawowy koszyk żywności kosztuje o 57% więcej niż w 2001 r., zaś porównywalne ceny towarów podstawowych wzrosły dwukrotnie. Nadal głównym problemem są nożyce rozwierające się pomiędzy warunkami egzystencji społeczeństwa a możliwościami zaspokajania elementarnych potrzeb racjonalnego funkcjonowania wspólnot rodzinnych. Takie są skutki nadmiernych wydatków na infrastrukturę bez zwracania należytej uwagi na produkcję przemysłową. Struktura zatrudnienia w polskiej gospodarce odbiega od europejskich standardów, gdyż 13% ludności pracuje w rolnictwie, podczas gdy średnia UE to 5%, w sektorze usług pracuje 57% ludności (średnia UE to 68%), w przemyśle pracuje 30% ludności (średnia UE to 26%). W Polsce 59% społeczeństwa w wieku produkcyjnym jest zatrudniona, podczas gdy średnia UE to 64%. Nadmierne zatrudnienie w sferze usług spycha nas ku pauperyzacji społeczeństwa, bo jak się chce żyć wygodnie, to trzeba tracić środki (słynny dług publiczny) kosztem wytwarzania produkcji przemysłowej i produktów spożycia. Od dawna interesuje mnie skąd się bierze taka niefrasobliwość gospodarcza, która musi prowadzić do krachu finansowego. W prognozie znaczenie tego problemu przyrasta, a nie widać, żeby nasi spece od gospodarki i ekonomiki mieli zamiar się opamiętać. Takoż politycy, którzy z upojeniem zajęli się patriotyzmem przeszłym i przyszłym, a ich hasła i programy dotyczą prawie bez wyjątku sfery usług i świadczeń komunalnych. O ile rozwinięte przemysłowo kraje mogą sobie pozwolić na wysoki procent zatrudnienia w sferze usług, to w naszych warunkach taka struktura zatrudnienia wzmaga wzrost bezrobocia i błędne koło dla wiewiórki się zamyka. Zobaczymy tę bardzo zmęczoną i spoconą wiewiórkę w najbliższych latach.

Na forum spraw światowych coraz mniejsze znaczenie mieć będzie sama polityka i finanse, a coraz większe gospodarka, gdyż z pustego nawet Obama nie naleje. Dlatego Stany Zjednoczone i Rosja wejdą w fazę „dziwnego przymierza”. Dokona się umowny i chybotliwy podział na strefy wpływów na terenach bogatych w surowce energetyczne, gdyż brutalna walka o dostęp do nich grozi konfliktem zbrojnym. Jak na razie, środkami płatniczymi są dostawy broni i nowoczesnej techniki, lecz jak wiadomo za pomocą karabinu maszynowego i pojazdów śmiercionośnych nie produkuje się żywności i nie buduje się domów, więc taka sytuacja nie rokuje pomyślnie, gdyż do gry weszły Chiny oraz Indie. W 2014 r. przybierać będzie na znaczeniu udział tych dwu potęg, zasobnych w ludność oraz w rosnące walory ich ekspansywnej gospodarki.

Główne ognisko zapalne, nad którym najtrudniej jest zapanować, nadal stanowi sytuacja na Bliskim Wschodzie. Od 24 listopada 2013 do 8 sierpnia 2015 r. Izrael będzie oscylował na pograniczu prewencyjnych uderzeń w centra nuklearnego zagrożenia dla własnego państwa, narodu i terytorium. I tu niespodzianka: marzenia antysemitów o dokończeniu zbrodniczego dzieła hitlerowskiego nazimu  są płonne, historia się nie powtórzy.  Izrael jest państwem żydowskim, nową jakością historyczną, po raz pierwszy od 2 tys. lat  jest azylem wszystkich Żydów i spełnia swoje zadanie i obowiązek.  Jego obywatele i mieszkańcy nie mają dokąd się cofnąć, a zachęty i wskazania na możliwość asymilacji pośród narodów świata zostały skutecznie zatopione w krwi i cierpieniach Zagłady. Ten, kto tego nie pojmuje, nie zrozumie co się dzieje na Bliskim Wschodzie i nie znajdzie innego racjonalnego uzasadnienia. Nigdy więcej! – to poważny ruch powszechny i nieugięta postawa Izraela. Warto wiedzieć, że w Izraelu mało kto używa słowa „Holocaust”, lecz w naturalnym obiegu jest słowo Shoah – Zagłada. W końcu trzeba będzie zrozumieć, że jest to państwo jak każde, ani gorsze ani lepsze od państw, które mają na uwadze ochronę i obronę interesów narodowych i państwowych.

Nauka i kultura będą w 2014 borykać się z ograniczeniami środków i funduszy na badania i dokonania twórcze. Jak zwykle, za wyjątkiem wynajdowania i produkowania coraz doskonalszych środków i sposobów stosowania przemocy, zabijania i panowania nad kimś lub nad czymś. Arcydzieł w sztuce i literaturze na razie nie widać, za wyjątkiem tych rozdmuchiwanych przez media, które mnożą uwznioślone zachwyty nad pustką ziejącą z kolejnych malowideł i kart obficie produkowanych piśmideł. W dobrej kondycji nadal będą opracowania historyczne, chociaż i w nich więcej jest sensacji niż głębokiego namysłu nad tym, co nawyczyniała ludzkość ze swoją planetą i losem pokoleń. Moim poważnym zmartwieniem jest, że zniknęła gdzieś historiozofia, jakbyśmy się wstydzili rozważań nad kondycją człowieka i ludobójstwa zmechanizowanego. Chlubnych wyjątków nie brak, a można je nabyć w księgarniach… taniej książki, za bezcen.

W dramatycznej sytuacji znalazła się edukacja humanistyczna. Odnosi się wrażenie, że pedagodzy odsunęli od siebie i swoich uczniów doświadczenie ludzkości i zredukowali proces kształcenia do kilkuset zaklęć, które mają sprawiać wrażenie, że na tym polega kultura sztuka, literatura, nie mówiąc już o filozofii, socjologii, antropologii itp. reliktach przeszłości. Jak to powiedział mój znajomy, człowiek ogromnej wiedzy, „cała ta wiedza współczesna to jeden wielki bryk, czyli no to cyk!”.

A więc może rację ma Stephen Hawking, że zawartość mózgu można będzie zapisać na dyskach pamięci i w ten oto sposób zapewnić sobie nieśmiertelność. Tylko co to będą za mózgi, powielające te same problemy egzystencjalne i błędy poznawcze? I czym będzie ta nieśmiertelność? Zakonserwowanym nawykiem naiwnych odpowiedzi na pytanie o sens naszego pobytu na Ziemi? Miejmy nadzieję, że ten koszmarny program naukowca się nie ziści, bo są jeszcze na świecie mistycy z prawdziwego zdarzenia.
PS. Ach tak, w poprzednim sezonie łowieckim 100 tysięcy myśliwych zabiło milion zwierząt. Zmieniają się rządy i ustroje, a myśliwi wciąż mają układ z panem, wójtem i plebanem. A na kogo zapolują myśliwi, gdy okaże się, że na terenach łowieckich nie ma już zwierzyny?

Bielsko-Biała październik-listopad 2013