Prolegomena do filozofii naturalnej 47

Leon Zawadzki
Prolegomena do filozofii naturalnej 47
[12.10.2009]

seler naciowy

Rebe, podczas śniadania opowiedziałem mojemu leśniczemu-astrologowi o dyspucie, która mnie zbulwersowała. Pokiwał głową i, zamiast zająć stanowisko łowieckie, powiedział do mnie, co jestem jego maitre d’astrologie professionaile, tak samo jak on jest moim nauczycielem o wyraźnym profilu botanicus perfectum w astrologii herbalnej, otóż powiedział: – Panie Leonie, polecam seler naciowy. Szklanka soku tego napoju reguluje korę nadnerczy, wydzielającą adrenalinę, i tym samym łagodzi zapędy człowieka do angażowania się w działania ekstremalne i dla zdrowia szkodliwe.

2013_prognoza/trojca.jpg

W chwilę potem zadzwoniła moja stała klientka – podopieczna, której zrobiłem dziecko w sposób jak najbardziej naturalny, gdyż za pomocą aktywnie ją zapładniającego legalnego męża. Otóż dwa lata temu przyjęliśmy tę parę na Potrójnej, aby przeszkolić męża i żonę w procesach naturalnego płodzenia potomstwa. Problem w tym się maczał, że od ponad dwóch lat, poprzedzających nasze spotkanie roboczo-prokreacyjne, starali się zapłodnić macicę szanownej małżonki metodą in vitro. Lekarze byli bowiem zdania, że nic ino tuba z wtryskiem nasienia, i ta sztuczna inseminacja załatwi to, czego małżonek za pomocą oprzyrządowania in natura naturalis nie jest w stanie dokonać, pomimo starań częstych (błąd! powiedział astrolog El, wsłuchując się w Głos Najwyższego Demiurga i Prokreatora), zgodnych z nauką Kościoła, za wstawiennictwem plebanka z wikarym pouczających parę sakramentalnie małżeńską o tym, jakie powinny być ich starania o przysporzenie episkopatowi jeszcze jednej owieczki do meczenia, klepania pacierzy i strzyżenia. Aliści, wszelkie starania per natura i procura sanctus nie sprowadzały z nieboskłonu, do stosownie konsekrowanej macicy, nowego kandydata(-ki) na męczennika wiary, który najpierw będzie antysemitą czynnym, a potem da się zabić w obronie prześwietnej Kongregacji Wiary, gdy muzułmanie dobiorą się kardynałom do tyłka i to od właściwej strony, świata oczywiście.

Nieukojona przez kapłańskie zabiegi oraz własne wysiłki para zwróciła się do astrologa, nie powiadamiając, a jakże, swoich pobożnych pouczycieli z prześwietnego oficjum o tym działaniu grzesznym, tajemnym i z katechizmem niezgodnym. Astrolog przysiadł do ichnich horoskopów, uśmiechnął się lubieżnie i powiadomił starających się grzesznych ortodoksów, że można to zrobić siłami natury, wystarczy tylko parę drobnych i sensownych poprawek w działaniach stwórczych, a nade wszystko należy, we właściwy sposób, przygotować się do czynności przyjemnych a odpowiedzialnych. Potrzebne będzie przeszkolenie, powiedziałem, a mamy w tym wprawę, ponieważ spłodziliśmy już kilkadziesiąt potomków i potomkiń, uśmiechając się ironicznie do wtryskarki in vitro,  a przy tym nie ruszając się od biurka, na którym stały komputery i herbata. Owszem, zmienialiśmy stanowisko robocze podczas tych zajęć, aby pokazać przyszłym rodzicom spragnionym zygoty parę stosownych ćwiczeń wstępnych. Dodaliśmy do wskazówek listę nakazów i zakazów na czas około 3 m-cy i wyznaczyliśmy datę  kopulacji płodonośnej, zapewniając, że nie będziemy podglądali i sprawdzali ani erekcji ani ejakulacji. Para stawiła się na wezwanie Władcy Horoskopów, który uznał to za podejście nareszcie właściwe. Szkolenie trwało 3 doby, bez – uwaga! – jakichkolwiek publicznych przymiarek do czynności zasadniczych, co więcej, z zakazem uprawiania takowych aż do właściwego momentu (data, miejsce, godzina i minuta & pozycja przed, w trakcie i po), oraz z nakazem stosowania się do diety, ćwiczeń i wzajemnych karesów przedwstępnych, ale… bez upustu nasienia.

Będąc już w Izraelu, więc miejscu dostojnym i odległym od ks. Gancarczyka, otrzymaliśmy wieść radosną: dziecko zostało poczęte naturalnym biegiem wydarzeń, ciąża donoszona jak Pan Bóg przykazał, i właśnie urodziło się dziecko płci męskiej zdrowe jak juhas we wczesnym okresie swego katolickiego żywota, czyli zanim jeszcze zaczął pić bimber na chwałę Boga i bić czołem przed kolejnym pomnikiem JPII. Ale miałem wrażenie, że Karol Wojtyła się do nas uśmiechnął z  portretu, na którym widzimy Go w objęciach kard Stefana., z których, jak wiadomo, dzieci być nie może, chociaż jak Pan Bóg dopuści to i z kija wypuści.

…a więc dzisiaj zadzwoniła matka owego dziecięcia, z prośbą… o następne. Powiedziałem, że dopiero pod koniec m-ca października będę mógł się tym zająć. I wyjaśniłem, że mamy opóźnienia w robotach przy studni, bo na 4,5 m trafiliśmy na skałę wyjątkowo twardą krzemową. Zapytała: – Ile to będzie kosztowało (prokreacja, nie studnia)? Powiedziałem: – Jeśli Pani modlitwy do NMP, aby wspomogła nas i obdarowała wodą w dobrze zrobionej studni poskutkują, będzie to wystarczająca zapłata. – Oczywiście – odparła pani Małgorzata, tak ma na imię. A ja dodałem: – Ponieważ zastosowaliśmy się do zalecenia Chrystusa, aby zbudować dom na skale, to prosząc o wodę w studni jesteśmy pełni nadziei, że Maryja będzie nam sprzyjać. Tego było już dla Pani Małgorzaty za wiele, więc coś bąknęła „no tak, no tak…” i pożegnała się, abym jeszcze czegoś równie dziwacznego nie powiedział.

A ja w nocy rozmyślałem o Żydach, no bo o czym może rozmyślać żydowski chłopak z Oświęcimia? I czytając arcydzieło (dwutomowe) Leona Poliakova „Historia antysemityzmu” (Universitas, Kraków 2008) zapytałem Chrystusa: – Rebe, czemu się tak do nas przyczepili? Odpowiedział: – Dzięki naszej Wiedzy sporządzili swoje idole, zbudowali imperium i nieźle się nachapali. No to stosują ten stary chwyt Łapaj złodzieja! – Rebe – powiedziałem – pomóż mi napisać Księgę i traktat o Gwiazdach Stałych, a potem przygotuj mi jakieś ciepłe miejsce, byle nie na skrzyżowaniu. – A gdzie byś chciał? – zapytał Rebe Joshua. – Może być w DOMU, koło STUDNI – powiedziałem.

Rebe, jak myślisz, czy seler naciowy mi pomoże?