z notesu astrologa 034

Leon Zawadzki
z notesu astrologa
8.12.2009

Dotrwaliśmy i żyjemy w czasie rozliczeń z vox populi. To taki triumf demokracji ludowej à rebours, dzięgiel społeczny, podawany w sosie  glempiady narodowej. Ora et  labora, a jak nie, to do wora.

Otrzymałem propozycję podpisania listu protestacyjnego dot. raźnego marszu polskiej gospodarki rolnej w kierunku GMO.

Kryzys2008/p_04.jpg

 


Czuję się na krańcach czasu, nie tylko osobistego, lecz epoki. Widzę to zarówno w okolicznościach bytu zjawiskowego, jak i praktyki, która dorasta, dojrzewa, przerasta, przynosi owoce i ujawnia nową specyfikę relacji społecznych, w tym międzyludzkich. Jednym z tych tematów jest i moja, nasza wspólna sytuacja. Widzę wyraźnie, czym jest wsparcie dla świątynnej wartości ashramu, wypływające ze zrozumienia jej znaczenia, a czym jałmużna i tolerancja, o której Krishnamurti powiedział, że jest pojęciem odrażającym, gdyż zawiera w sobie pogardę dla jakości życia, a wynika z poczucia wyższości nad tym, co jest "tolerowane".

Kryzys2008/p_06.jpg

Joga była i jest zaprzęgana w walkę o społeczne wartości, a wszędzie na  świecie napotyka na opór i sprzeciw, nawet w Indiach.  Przykładem  są postaci  Śri Ananadamurti  (10 lat więzienia  za walkę społeczną ku  społeczeństwu  oświeconemu), Aurobindo, Tagore i in.  W końcu zwyciężyli na swoim terenie i w spełnieniu własnych ashramów. Świat ominął ich łukiem i nadal robi swoje.

Kryzys2008/pizdiec_dl_07a.jpg

W Polsce sytuacja jest szczególnie trudna, nieustanne krzyżowanie jest najbardziej zawziętym sposobem traktowania bliźnich. Pogarda nie jest w modzie, lecz w zwyczaju, obyczaju; tkwi w nawyku jak cierń w sercu, jest zajęciem lubym i sprawdzonym jako metoda spychania  ludzi w piekło lęków i fobii.  To już nawet nie jest manipulacja, to racja stanu . Jestem przekonany, że ucieczka setek tysięcy Polaków z Ojczyzny jest nie tyle wyprawą po lepsze pieniądze i warunki bytowania, lecz odruchem ściganego przez system człowieka.

Można robić wiele dobrego i sensownego, ale wciąż na marginesie, dzięki tolerancji (!), która – w recepcji społecznej – stała się przyczółkiem dla "dewiantów", od gejów do jogów, wsjo ryba! Któż zamieni nowoczesne wygody i dostatki cywilizacji na centra kultury, a tym bardziej kultury duchowej? Na to potrzebna jest katastrofa, a i wtedy okaże się, że winni są inni, odmieńcy, ruja i porubstwo "bezbożników".

Krótko mówiąc, jak w ogłoszeniu: Zamienię nerkę na iphone 5 (autentyk). 

Problem tkwi o wiele głębiej, niż w GMO: w demografii i jej prawach, w ekonomice "chleba i krzyża", w pożeraniu przestrzeni i czasu, w chciwym zawłaszczaniu natury i przyrody, w rabunkowej gospodarce. A kiedy grozi brak pożywienia, a do stołu podają truciznę, to do walki stają "przebudzeni" oświeciciele. Nie można pogodzić jasełkowego humanizmu z sensownie sterowaną gospodarką. W końcu trzeba nakarmić ludzi pokarmem zatrutych umysłów. Mutacja gatunku przebiega sprawnie, w końcu będziemy zżerać przerobione ekskrementy, już zżeramy te, które kurczaki w klatkach taśm produkcji białka pożerają spod siebie.

Rosjanie mówią: пиздец подкрался незаметно (p..dziec podkradł się cichaczem). Znane powiedzonko Che Guevary głosi: Statystyczni głupcy w naturze nie istnieją. GMO to tylko skutek, a nie przyczyna powszechnego zwyrodnienia. Jak wiadomo, leczenie objawów nie jest skutecznym sposobem na uzdrowienie. ICPPC Stryszów robi co może, ale w tych stajniach Augiasza potrzebny jest Herkules.

W Krakowie prowadziłem wykład dla i do kobiet, na sali były same kobiety, tak to już jest w krainie piwa, spermy i potu męskopodobnych osobników. Mówiłem o sytuacji kobiety, zmanipulowanej przez społeczność katechizmu i kulawych myślaków. Skończyło się owacją na stojąco i błagalnymi prośbami o jeszcze. Ale w oczach dwóch moherowych pań już zapalały się błyski mentalności konfesjonału z diabłami wysłuchującymi szeptanki prawomyślnej.

Kiedy pisałem i mówiłem o znaczeniu Cyborana dla polskiej kultury umysłowej, bo o duchowej nie ma co mówić, ozwały się "głosy".  Nawet Mickiewicz, okazuje się, miał matkę Żydówkę. Nie mówiąc już o Salomei Słowackiej. Tylko bez obrazy boskiej, bo z ludzką sobie jakoś poradzimy. To jakaś nieprawidłowość biologiczna – powiedziałem –  wbrew teorii Darwina, z którą kościół nie może sobie poradzić, chociaż Galileusza już przeprosił, ale trochę czasu im to zajęło.

A pisanie o Cyboranie to fedrowanie w głębinach, z których znowu wyłania się, cholera, żydowski Rebe. Pamiętam, jak Leon kiedyś powiedział do mnie: – Wiem, że jestem z Lewitów, to pewne. A powiedział to, gdy jechaliśmy zatłoczonym autobusem przez Warszawę. Spojrzałem na pasażerów tego wehikułu i powiedziałem do LC: – Rzeczywiście. I opowiedziałem mu dowcip: – Przychodzi marynarz do lekarza. – Panie doktorze mam ghrrypę. – Proszę się rozebrać, do naga. Lekarz obejrzał, pokiwał głową, i mówi: – To nie grypa, to syfilis. – Ano właśnie, panie doktorze, no bo skąd do mnie ghrrypa?!