Żyd Wieczny Tłumacz

Żyd Wieczny Tłumacz
z notesu astrologa 34
17.03.2010

Leon Zawadzki
 
Hemingwaya zaproszono na pokaz roboczy filmu "Pożegnanie z bronią". Usiadł i patrzał na ekran. Gdy pojawiła się sekwencja, w której na ekranie pojawia się Plac św. Marka w Wenecji z mnóstwem gołębi, stary Ernest wstał, powiedział głośno: – A oto i gołąbki! I wyszedł z sali projekcyjnej.
 

Piszę po nocach do moich dzieci, do adeptów z prawdziwego rozdania, wysyłam o 3-5 nad ranem, nie czekam na przyzwoitą porę, może tak jest lepiej powiadamiać o umieraniu, niż raz a dobrze napisać: no, dzieciaki, tata się zawinął, dyspozycje są u Marii, a Bożena wie gdzie mnie zakopać.


Jog Hotar z Tangore demonstruje moce psychiczne

Grażyna, matka Anny Devi, napisała: …dzisiaj byłyśmy z Anią na spacerze  i ukradziono nam sanki, ok. 14:20. Spadł duży śnieg, więc na spacer wzięłam sanki. Na placu zabaw odeszłyśmy na drugi placyk obok, kiedy wróciłyśmy nie było sanek, a co najdziwniejsze nie było ludzi, zauważyłam paru meneli w pobliżu, którzy do niczego się nie przyznali…

A więc, nów Księżyca, kradzież niedostrzeżona. Napisałem do Grażyny: ljubisz katat’sja, ljubi i sanoczki wozit’ (lubisz się poślizgać, to trzeba polubić ciągnąć sanki za sobą).

A oto historia grubszego kalibru, jak salwa z armaty Munchausena.

Wieczorem pewna dama, zainteresowana poważnie Astrologią, przysłała aż dwa wiernopoddańcze maile, w których dziękowała za moje z notesu astrologa i przytoczyła całą, na dwie strony maszynopisu, klasyfikację temperamentów dotyczącą sygnifikacji planetarnych: zimy, gorący, wilgotny, sangwiniczny, melancholijny itp. belferskich skrótów dla ubogiej wyobraźni duchów pokutnych.
I w końcu zapytała: – Czy miłość jest temperamentem cholerycznym?
Wrzasnąłem: – Mario!! Gdzie jesteś?! Maria przybiegła z kuchni, myśląc że coś mi się stało. A ja wrzeszczałem, połykając słowa (niestety, muszę przytoczyć dosłownie): – Czy Miłość jest efektem temperamentu cholerycznego?!! Maria spojrzała na mnie, jakby uznała, że już koniec ze mną, trafił Leona szlag, to chyba udar! Ty rozumiesz?! – darłem się – na tym świecie jest nie tylko klasyfikacja, nie tylko ta ich „chemia”, po której kopulują jak zające, o! gdyby chociaż jak tygrysy! i myślą, że są w objęciach Miłości, której doznają na łechtaczkach i prąciach, bo to jedyne ich wrażliwe miejsca!! Uspokój się – powiedziała Maria – bo coś ci się stanie!A … ze spokojem! – darłem się – dwa … z nimi, a trzy im na monogram! Na tym świecie jest Muzyka, Poezja, artyzm Leonardo i Michała Anioła, Piąta Symfonia Beethovena, malarstwo wszelkich kierunków, nauka, tu – na Ziemi – są Newton, Galileusz, Okudżawa, Brodski, Achmatowa, Cohen, Petrarka, Dante, Einstein, Chopin, architektura (co, NIE widzą?!), Tomasz Mann, Hemingway, Cervantes…Rzeczywiście cię wzięło – powiedziała Maria – przestań wymieniać, bo się zapętlisz. – Tu są  Budda, Chrystus, Ramana, poezja najgłębszych wglądów, muzyka najwyższych lotów, a ona (wskazałem palcem na komputer) pyta, nie, twierdzi, że Miłość to temperament choleryczny! Ubodzy duchem?! Do nędzy, dla kogo my marnujemy czas?! Energię?! Co ja tu robię?!! Przecież między nimi a Życiem jest PRZE-PAŚć!!! Żyją na tej Ziemi tak, jakby TEGO wszystkiego, co TU zobaczono i zrozumiano – nie było!! Co wiedzą o Historii, już nie powiem o historiozofii?!  Czego chcą od cudu Istnienia? A do szkoły, zaczynać od POCZĄTKU, od kołyski słuchać Mozarta, Bacha, czytać na dobranoc i na dzień dobry Hrabala, a nie pchać się do Astrologii, która jest ESENCJĄ człowieczej tęsknoty za Uniwersum, za porządkiem i hierarchią Wszechświata, za zrozumienie, jak Moc Najwyższego dociera do tych zapyziałych mózgów! A dla nich wszystko zaczyna się na pożeraniu i kończy wydalaniem!! No nie, s menja chwatit! (ros. mam dosyć!). I przeszedłem na rosyjski, co u mnie oznacza, że mustang poczuł prerię i da czadu. Maria powiedziała: – Ale przecież wiemy o tym od dawna, od bardzo dawna. – Masz rację – zacząłem się uspokajać i ryknąłem śmiechem. – Co chcesz zrobić? – zapytała Maria. –A na głęboką wodę – powiedziałem – co poniektórzy zaskoczą, albo utoną. – Tylko nie rób sobie nowych wrogów – poradziła mi Maria. – No tak – powiedziałem zrezygnowany – będziesz wylewać oliwę na fale, a co ma robić stary lew z Pustyni Judejskiej?!

I zacząłem… śpiewać, takie coś też mi się zdarza.

A godzinę później przyszedł list od Bożeny: W płonącej komorze własnego Serca należy spalić tylko to, co niepotrzebne, ciągnące w dół, a to, co piękne – pielęgnować i cieszyć się tym. Oddzielanie plew od ziarna, choć z pozoru proste i oczywiste, wcale takie nie jest.

No to jeszcze nie wszystko stracone – pomyślałem.